Swą bezmyślnością zniszczył życie całej rodzinie. "W sądzie chce mu spojrzeć prosto w twarz"

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2016-12-21 15:33:00

Po blisko 12 miesiącach od tego strasznego w skutkach zdarzenia gdańska prokuratura kieruje do sądu akt oskarżenia ws. 21-latka, który na ulicy Świętokrzyskiej staranował swoim bmw inny samochód. W wypadku poszkodowana została czteroosobowa rodzina, w najgorszym stanie nadal jest 2,5-letnia Maja. - Moja córka nie widzi, nie chodzi. Przyjdę na rozprawę, chcę spojrzeć temu człowiekowi w twarz – mówi nam dzisiaj pani Lilianna Golimowska.

O tej tragedii pisaliśmy na naszym portalu w artykule: Przeżyli koszmarny wypadek samochodowy: Teraz proszą o wsparcie dla swoich córek. Internet już pomaga!

Przypomnijmy, w połowie stycznia na łuku ulicy Świętokrzyskiej (tuż koło granicy z Kowalami) czołowo zderzyły się dwa samochody. W jednym z nich siedziała czteroosobowa rodzina: kobieta w ciąży, jej mąż, ich roczna córka Maja, a także niewiele starszy bratanek, Marcel.

Drugie auto prowadził 20-latek, jak się później okazało nie miał prawa jazdy, a jego samochód nie był ubezpieczony. Mężczyzna jechał zbyt szybko, i w pewnym momencie jego bmw wypadło na przeciwległy pas, prosto na samochód państwa Golimowskich.

Dramatyczne chwile tuż po wypadku relacjonował w rozmowie z nami Paweł Golimowski, którego będąca w siódmym miesiącu ciąży żona (Lilianna) i córki zostały wtedy poszkodowane. - Marcela wyciągnąłem z samochodu, Majka się nie ruszała, Lila się nie ruszała. Ocuciłem żonę, zaczęła krzyczeć z bólu. Razem z innymi ludźmi, którzy się zatrzymali odpięliśmy Majkę z fotela. Była już sina. Musiałem ją reanimować. Jakiś facet rzucił kurtkę na ziemię, położyłem na nią Maję i aż do przyjazdu karetki ją reanimowałem.

Pani Lilianna miała złamane nogi i pęknięty kręgosłup, wycięto jej także śledzionę. Musiała przechodzić długą rehabilitację. - Wciąż muszę niekiedy poruszać się o kulach, po schodach nie wejdę – mówi nam dzisiaj.

Pomocy lekarskiej wciąż potrzebuje jej córka, Lena, ale w najgorszej sytuacji jest 2,5-roczna Maja. - Córka ma uszkodzony mózg. Nie widzi, nie chodzi. Właściwie cały czas pozostaje w szpitalu w Kościerzynie, przez cały tydzień jesteśmy przy niej, pięć dni w tygodniu mąż, w weekend jestem ja – dopowiada pani Lilianna.

 

Sprawa idzie do sądu. "Osiem lat to za mało"


Kiedy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, rodzina państwa Golimowskich obawiała się, że sprawca wypadku może nie ponieść konsekwencji. Teraz jedno jest już pewne – w tej sprawie na pewno odbędzie się proces.

Prokuratura Rejonowa Gdańsk – Śródmieście w Gdańsku skierowała właśnie do Sądu Rejonowego Gdańsk – Południe w Gdańsku akt oskarżenia przeciwko 21- letniemu mężczyźnie.

- Przyjęto, że oskarżony naruszył umyślnie zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, powodując wypadek, w wyniku którego cztery osoby pokrzywdzone doznały obrażeń ciała, w tym trzy osoby obrażeń kwalifikowanych jako ciężki uszczerbek na zdrowiu – informuje Tatiana Paszkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Mężczyźnie grozi do ośmiu lat więzienia. - Nawet jeżeli tyle dostanie, to dla mnie i tak za mało. Powinien dostać po osiem lat za każdą poszkodowaną w mojej rodzinie osobę – komentuje pani Lilianna.

Jednocześnie trwa cały czas zbiórka pieniędzy i darów, którymi można wesprzeć rodzinę państwa Golimowskich. Warto podkreślić, że pani Lilianna przechodzi rehabilitację, a w styczniu z powodów zdrowotnych będzie musiała zwolnić się z pracy. Z kolei pan Paweł zajmuje się Mają, jest na tacierzyńskim, i jest pod stałą opieką psychologów.