Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2018-01-31 16:44:00
Smutną wiadomość o śmierci pani Anity przekazał nam dzisiaj jej wnuk. 83-letnia orunianka była bohaterką naszych artykułów, na łamach których wspominała dawną, także i tę przedwojenną Orunię. - Babcia miała tyle ciekawych historii, poznawałem ją całe życie. Wiele marzeń udało jej się spełnić, choć były plany, których nie zdążyła już zrealizować – usłyszeliśmy od członków jej rodziny.
- Babcia urodziła się w kamienicy na Dworcowej w 1934 roku i w tym samym domu dzisiaj zmarła. Nie wiem, czy ktoś mieszkał na Oruni dłużej niż ona. 83 lata... - mówi Piotr Marszałkowski, wnuk pani Anity Alot.
Z panią Anitą (towarzyszył jej wtedy wnuk) zetknęliśmy się kilka lat temu, gdy opisywaliśmy jej historię. Orunianka opowiedziała nam o przedwojennym życiu na Oruni, o wojnie w Gdańsku i wejściu Rosjan do miasta, które o mały włos nie zakończyło się dla niej tragicznie.
1940 rok. Pani Anita ze swoim tatą
Na naszą prośbę opisała też, co działo się na Oruni po 1945 roku – jej wspomnienia okazały się bardzo cenne, a komentarze czytelników były więcej niż przychylne. Ten pozytywny oddźwięk nie uszedł uwadze pani Anity. 80-latka regularnie serfowała po internecie, a jej codzienną obowiązkową lekturą – co mówiła nam przy wielu okazjach – były artykuły na portalu MojaOrunia.pl.
I czasem, gdy miała jakieś pytania, lub uwagi do tekstu, potrafiła do nas zadzwonić i poprosić o dłuższą rozmowę. Oczywiście posiadanie takiego czytelnika bardzo nam schlebiało, i dawało realne poczucie, że nasza praca ma sens.
Na Oruni już właściwie nie ma nikogo, kto mieszkał w tej części Gdańska przed wojną. Pani Anita także i dlatego była dla tej dzielnicy osobą wyjątkową.
- Całe życie poznawałem moją babcie, z każdym rokiem dowiadywałem się o jej życiu czegoś nowego. Miała tyle ciekawych historii. Wiele planów udało się jej zrealizować. Miała też marzenie, by w tym roku pojechać do Lubeki na zjazd przedwojennych gdańszczan. Niestety nie udało się jej tego zrealizować – mówi pan Piotr.
Jak się dowiedzieliśmy, w ostatnich dwóch miesiącach orunianka mocno podupadła na zdrowiu.
Co ważne, także i w ostatnich latach swojego życia pani Anita była bardzo aktywną osobą. Pisała listy do lokalnej rady dzielnicy, zabiegała o drobne inwestycje na Oruni. Za jej sprawą postawione zostały dwie ławki w rejonie Traktu św. Wojciecha i Dworcowej. Inwestycja była skromna, ale pani Anicie chciało się o nią powalczyć. - Ja już nie wychodzę z domu, ale taka ławeczka z pewnością przyda się innym – mówiła nam jeszcze w zeszłym roku.
W najbliższą sobotę (3 lutego) o godzinie 11:30 w kościele na ulicy Gościnnej rozpocznie się Różaniec w intencji pani Anity, a o godzinie 12 – msza święta. Pogrzeb, który odbędzie się na Cmentarzu Św. Igancego, zaplanowano na sobotę (3 lutego) na godzinę 13.