Rewitalizacja Oruni nabiera konkretnych kształtów. Ruszył projekt podwórkowy, mieszkańcy mają decydujący głos

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2018-05-30 16:55:00

Organizatorzy projektu zapukali już do drzwi mieszkań przy ulicy Ubocze 24, a w przyszły poniedziałek odwiedzą okolice Żuławskiej 2 i 3. To właśnie w tych miejscach będzie miała kolejna odsłona rewolucji podwórkowej, którą w pewnym stopniu w Gdańsku zapoczątkowała właśnie Orunia. W najbliższych kilkunastu miesiącach te dwa adresy zmienią się nie do poznania, a wielki wpływ będą mieli na to sami oruniacy.

To nie jest kolejny projekt, w którym miasto robi coś bez konsultacji z mieszkańcami. W przypadku rewitalizacji podwórek decydujący głos mają sami mieszkańcy.

Tak było już przy pierwszym projekcie na Oruni, kiedy to w 2012 roku zmienił się wygląd okolicy Związkowej 7. Tak było również i w kolejnych latach, gdzie działania rewitalizacyjne poprawiły wygląd na kilku oruńskich podwórkach, przy Małomiejskiej, Podmiejskiej, Rejtana, Przy Torze i Serbskiej.

Teraz kolejne dwa podwórka na Oruni czekają zmiany. Mowa o terenie przy budynku Ubocze 24 (od strony torów) i rejonie Żuławskiej 2 i 3.

Ubocze 24, Żuławska 2 i 3. To tutaj podwórka nabiorą innego wyglądu

Dlaczego akurat te dwa adresy? - Ubocze 24 to miejsce nam doskonale znane, od lat działają tutaj nasi streetworkerzy. W budynku tym mieszka dużo dzieci. Ubocze 24 ma duże potrzeby - tłumaczy nam Przemysław Kluz, menadżer Gościnnej Przystani i przedstawicieli Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej, organizacji, która wygrała zorganizowany przez miasto konkurs na wykonanie całego zadania. - Jeżeli chodzi o Żuławską, to kiedyś rewitalizowaliśmy w tej okolicy inne podwórka. Stwierdziliśmy, że teraz można spróbować podobnych działań w okolicy - tłumaczy.

Obecny projekt, który właśnie wystartował, różni się tym od swoich poprzedników, że jest finansowany z Unii Europejskiej i jest jednym z elementów rewitalizacji całej dzielnicy.

O rewitalizacji Oruni pisaliśmy TUTAJ.

Plan jest taki, że najpierw organizatorzy projektu informują mieszkańców Ubocze 24 i Żuławskiej 2 i 3 o całej akcji. Nie idą jednak na łatwiznę, rozsyłając ulotki, których z reguły i tak nikt nie czyta. Pukają do każdych drzwi i metodą "door-to-door" próbują skontaktować się z każdym mieszkańcem.

Pracują organizatorzy, mieszkańcy i architekt

Wczoraj odwiedzili Ubocze 24, w najbliższy poniedziałek pojawią się na na Żuławskiej 2 i 3. Później w czerwcu odbędą się już spotkania na podwórkach i w Gościnnej Przystani. Mieszkańcy, którzy będą chcieli zaangażować się w projekt, wspólnie z inicjatorami akcji zastanowią się, co i w jaki sposób zmienić na własnych podwórkach.

Oczywiście wszystkie zmiany muszą uwzględniać budżet całego projektu (około 35 tys. na jedno podwórko), a także wszystkie wymogi prawne-formalne. Mieszkańcy mogą jednak zdecydować, że chcą, by za ich oknami powstała przestrzeń dla dzieci, albo wybieg dla psów. Mogą też ustalić, że lepsze byłoby utwardzenie drogi, nowy chodnik i nowe nasadzenia. Możliwości jest tutaj wiele, ale to sami mieszkańcy będą musieli zdecydować, co jest dla nich najlepsze.

Pamiętają państwo swoje podwórka z czasów młodości?

- Osoby dorosłe często wspominają, jak to w młodości podwórko było dla nich ważnym miejscem, gdzie człowiek się wychowywał i zawiązywał nowe przyjaźnie. Obecnie jednak mamy taki czas, że z powodu wzrostu liczy aut podwórko staje się właściwie tylko wielkim parkingiem i niczym innym. A przecież podwórko może służyć jako bezpieczne miejsce dla dzieciaków, czy fajne miejsce dla osoby starszej, która może nie jest już w stanie dojść do Parku Oruńskiego, ale mogłaby z powodzeniem usiąść sobie w cieniu pod swoim blokiem i wypić kawę z sąsiadką - zauważa Kluz.

Kiedy mieszkańcy Ubocze 24 i Żuławskiej 2 i 3 zadecydują już, jak powinna wyglądać rewitalizacja ich podwórka, do pracy weźmie się architekt. Przez wakacje będzie on opracowywał projekt, uwzględniając uwagi oruniaków.

We wrześniu projekt zostanie zaprezentowany mieszkańcom i raz jeszcze odbędą się konsultacje. Później przyjdzie miesiąc, lub dwa na dogranie wszystkich szczegółów formalnych (np. pozwoleń na budowę). Pierwsze prace porządkowe mogą ruszyć jeszcze w tym roku. A prace rewitalizacyjne rozpoczną się na wiosnę 2019 roku.

Oruńska "rewolucja podwórkowa" ma swoich naśladowców. Ma i krytyków

Co ciekawe, część prac będą wykonywały zatrudnione firmy, ale np. nasadzenia roślin i proste konstrukcje będą leżały już w gestii mieszkańców. To ci ostatni, wspólnie z inicjatorami projektu zakasają rękawy, chwycą łopaty i grabie i zajmą się porządkowaniem swoich podwórek. Dokładnie tak, jak miało to miejsce w poprzednich latach, kiedy rewitalizowano oruńskie podwórka.

Trzeba też powiedzieć, że oruńska "rewolucja podwórkowa" poszła w świat. Z doświadczeń oruniaków czerpią inne miasta, np. Olsztyn. Ale również i w Gdańsku nastąpiły pewne zmiany. Miasto rozpisało coroczny konkurs o nazwie "wspólne podwórko", gdzie każdego roku wspólnoty mogą starać się o dofinansowanie zmian na terenach przed swoimi blokami. Z takich pieniędzy korzystają też oruńskie adresy, m.in. Żuławska 5.

Oruński projekt ma jednak także swoich krytyków. Niektórzy zwracają uwagę, że o niektóre rewitalizowane podwórka nikt już nie dba, i że w ten sposób pieniądze zostały wyrzucone w błoto. Z takim podejściem nie zgadza się Kluz, który przyznaje jednak, że w poprzednich projektach nie wszystko się udało

- Nie pudrujemy Oruni. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, na czym polega ten projekt. Chodzi w nim o to, że my inicjujemy pewne zmiany, pokazujemy miastu, że w Orunię warto inwestować, także i dlatego, że są tutaj mieszkańcy, którzy chcą się angażować - podkreśla.

- Ale później wiele zależy już od samych mieszkańców. To jest proces powolnej, oddolnej zmiany. Wizytówką naszego projektu jest na pewno Związkowa 7. Wspólnie zainicjowaliśmy tam pewne zmiany, ale teraz aktywni są tam już sami mieszkańcy. Z własnych pieniędzy uregulowali kwestie utwardzenia drogi i śmietników. Oczywiście w naszych projektach są i podwórka, gdzie takiego zaangażowania mieszkańców nie ma. Ale krytykując nasz projekt, warto zobaczyć, jak w tych rewitalizowanych miejscach wyglądało wcześniej. A nie porównywać tych widoków do podwórek na osiedlach deweloperskich - dodaje Kluz.