Pochodzi ze "słowiańskiej faweli" i wychowała się w "złotym okresie dresiarstwa". Rozmowa z reżyserką z Oruni

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2020-10-02 14:17:00

Mieszkająca na Oruni reżyserka Elżbieta Benkowska pracuje nad scenariuszem do swojego pełnometrażowego filmu "Orunia4ever", a kosztująca 6 mln zł produkcja (oparta w luźny sposób na historii pirackiej telewizji Sky Orunia) może wejść do kin w 2022 roku. Orunianka spotkała się niedawno z mieszkańcami i odpowiedziała na szereg pytań. Były śmieszne, ale i wzruszające momenty.

Benkowska ma 32 lata. W 2013 roku, o czym pisaliśmy na portalu, jej krótkometrażowy film "Olena" zakwalifikował się do jednej z najbardziej prestiżowych imprez na świecie: Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. Produkcja oruńskiej reżyserki została wybrana spośród 3500 dzieł zgłoszonych przez twórców ze 132 krajów. Orunianka ma na swoim koncie też inne nagrody (krótkie bio zamieściliśmy na końcu artykułu).

Benkowska kocha Orunię. To widać i słychać

Reżyserka pojawiła się ostatnio w Stacji Orunia przy ulicy Dworcowej i na organizowanym przez Gdański Archipelag Kultury spotkaniu odpowiedziała na sporo pytań. Były kwestie czysto filmowe, ale w dużym stopniu dyskusję zdominowały wątki osobiste. Nie zabrakło śmiesznych historii, ale pojawiły się też momenty bardziej poważne.

Benkowska nie ukrywa swojego wielkiego lokalnego patriotyzmu. Kocha Orunię. Potrafi mówić o jej zaletach, ale dostrzega też jej gorsze strony.

Reżyserka wspomina czasy dzieciństwa, gdy na Oruni było wiele przemocy, dresiarstwa i niekiedy było naprawdę niebezpiecznie. - Jak miałam siedem lat to za moim blokiem wybuchła bomba pod samochodem. Spaliły się trzy auta obok. Szyby poszły w moim bloku i w sąsiednim - wspomina.

- Pamiętam ostrzelane samochody, policję, która próbowała wydostać jakiegoś chłopaka przez balkon. To były takie kolorowe lata 90. Pełne takiej chuliganki, bandyterki.

Słowiańska fawela, gdzie nie respektuje się zasad

- Ale z drugiej strony pamiętam festyny, zabawy na podwórku, bieganie po górkach, gdzie dopiero budowały się bloki i zrywanie tam różnych rzeczy w sadach. Orunia była pełna skrajności. My się to wydawało zupełnie normalne.

Dopiero w liceum Benkowska uświadomiła sobie, że są ludzie, którzy boją się Oruni. I że są osoby, które całe życie mieszkają w Gdańsku, ale nigdy - właśnie z powodu strachu - nie były w tej części miasta. - Słyszałam nawet takie żarty, że jak się wjeżdża na Orunię, to trzeba włączyć wycieraczki, bo tyle złodziei się rzuca na twój samochód.

Orunianka mówiła, że pochodzi z rozbitej rodziny, a w jej klasie wiele dzieci miało różne problemy. - Przez to, że wszyscy mieliśmy problemy, nikt z nas nie czuł się gorszy. Wzajemnie się wspieraliśmy.

- Kiedy próbuję wyłumaczyć komuś, czym jest Orunia, to mówię, że to jest taka słowiańska fawela. Takie miejsce, gdzie nie respektuje się zasad. Ale dzięki temu, że tych zasad się nie respektuje (te napisy na murach "j... policję), ja mam odwagę i siłę, by spełniać swoje marzenia. Bo nikt mi nie wmówi, że ja czegoś nie mogę zrobić. Orunia dała mi taką siłę.

Twój film dostaje nominację do Cannes, a sprzedawca daje ci w nagrodę piwo

Benkowskiej podoba się również to, że na Oruni nie ma anonimowości, ludzie się znają. Opisuje swoje relacje z sąsiadami, którzy wiedzą o jej karierze reżyserskiej. I często pytają, czy pisze i tworzy coś nowego. A w żołnierskich słowach potrafią zmotywować ją do pracy.

- Pamiętam jak byłam nominowana do Złotej Palmy, poszłam do sklepu na osiedlu. Kupowałam sobie piwo. Ale sprzedawca mi je dał. "To ode mnie. W nagrodę, zasłużyłaś". Super miłe, takie drobne gesty.

- Mam tu swoje korzenie. Tego mi nikt nie zabierze. Do końca życia będę za to wdzięczna Oruni.

Orunianka przyznaje, że dzielnica odcisnęła na niej piętno także i w dorosłym i zawodowym życiu. - Przez to, że jestem z Oruni i wychowałam się w latach 90., takim złotym okresie polskiego dresiarstwa, to ja nie mam w sobie kurtuzacji. Ja jestem bardzo konkretna i mówię wprost. W pracy też.

Wajda dał jej lekkiego kopa w tyłek. Benkowska pisze scenariusz

Benkowska ma w swojej karierze sukcesy i potencjał, by osiągnąć kolejne. Przyznawała jednak, że był moment, gdy zastanawiała się, czy naprawdę chce dalej robić filmy. Wspominała, że po nominacji jej filmu do Cannes spotkała się w środowisku filmowym również z zawiścią i to podcięło jej nieco skrzydła. Trudno jej było się także odnaleźć w biznesowej części filmowego świata.

Niedługo później zaczęła prace na planie filmowym z Andrzejem Wajdą. I po jakimś czasie śp. reżyser zaprzyjaźnił się z Benkowską i zapytał nad czym sama pracuje. - Było mi wstyd powiedzieć, że nad niczym i że w ogóle się zastanawiam, czy chce robić filmy. Pyta mnie w końcu Andrzej Wajda. Miałam już wcześniej w głowie pomysł na kolejny film.

- Mówię więc, że to ma być film o dwóch chłopakach co w 89 roku zakładają piracką telewizję i zaczynają od pornoli. Wajda: "hy hy, dobre". - I sobie pomyślałam: "k.., jak Andrzej Wajda mówi, że dobre, to może nie jest złe" - śmieje się orunianka.  Słowa Wajdy podziałały - Benkowska na poważnie wzięła się za scenariusz.

Sky Orunia inspiracją. Kto chciałby zagrać w filmie?

Film ma nosić nazwę "Orunia 4ever" i opowiadać o biednych chłopakach, którzy marzą o sławie, pieniądzach i pięknych kobietach. By to osiągnąć, zakładają piracką telewizję. Jest to luźne nawiązanie do prawdziwej historii Sky Orunia.

Film ma być pełnometrażowy, jego budżet to około 6 mln zł, a jeśli wszystko pójdzie z planem do kin trafi w 2022 roku. Wcześniej Benkowska ogłosi jeszcze kastingi na role drugoplanowe i chce, by wiele ról przypadło oruniakom. - Kto jak nie oruniacy wiedzą, jak poruszać się po tej dzielnicy - uważa.