Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2021-01-26 18:36:00
W maju zeszłego roku pięciu mężczyzn podjechało pod budynek spółdzielni mieszkaniowej „Ujeścisko”. Ochroniarzowi tłumaczyli, że są z policji. Gdy chciał ich wyprosić, on i jego kolega zostali poturbowani i spryskani gazem. Prokuratura już wie, że mężczyźni nie mieli uprawnień, by podawać się za funkcjonariuszy i że przewodził im były prezes zarządu, który tego dnia wyniósł z budynku ważne dla niego dokumenty. O spółdzielni, gdzie setki osób nie może doczekać się obiecanych mieszkań, a byłe już władze są pod lupą prokuratury, znów zrobiło się głośno.
Aktem oskarżenia objęto pięciu mężczyzn, którzy w maju zeszłego roku siłą wtargnęli do budynku spółdzielni mieszkaniowej „Ujeścisko”. Dwóch z nich podawało się za policjantów i pokazywało ochroniarzowi kwity z sądu.
Ochroniarze poturbowani, były prezes wynosi dokumenty
Gdy ten nabrał podejrzeń, poprosił ich o opuszczenie budynku. Doszło do przepychanki. Ochroniarz i jego kolega zostali poturbowani i spryskani gazem. W grupie był też były prezes zarządu Maciej S. Tłumaczył później, że miał prawo wejść do budynku. Bo posiadał postanowienie sądu, które cofało uchwałę odwołującą go z funkcji prezesa. Dokument nie miał jednak klauzuli wykonalności. Maciej S. i ludzie, którzy mu asystowali działali niezgodnie z prawem.
Maciejowi S. grozi do dwóch lat więzienia. Gdańska prokuratura oskarżyła go, że to on przewodził mężczyznom, którzy „naruszyli mir domowy” i pobili dwie osoby. Mężczyznom, którzy pobili ochroniarzy grozi do trzech lat więzienia. Jeden z nich miał też broń gazową, na którą nie miał pozwolenia. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Prokuratura potwierdziła, że mężczyźni nie mieli uprawnień, by podawać się za policjantów. Śledczy informują też, że w tamten dzień Maciej S. zdołał wynieść dokumenty ze spółdzielni.
Ludzie wpłacili setki tysięcy złotych, a mieszkań nie dostali
To nie jedyne postępowanie, które prokuratura prowadzi w sprawie SM „Ujeścisko”. Kilkadziesiąt zarzutów usłyszał już były prezes Grzegorz H. Chodzi o niekorzystne zarządzanie mieniem, działanie na szkodę spółdzielni, nieprawidłowości przy sprzedaży mieszkań. Kilka zarzutów usłyszał też wspomniany wyżej Maciej S. W tej sprawie, którą prokuratura otworzyła pod koniec 2019 roku, wciąż nie ma aktu oskarżenia.
Zdaniem wielu członków spółdzielni SM Ujeścisko doprowadził do całkowitej zapaści finansowej spółdzielni. Spółdzielnia miała długi rzędu kilkudziesięciu milionów złotych. Prowadziła liczne inwestycje mieszkaniowe, których nie udało się skończyć. Rezultat był taki, że ludzie wpłacali setki tysięcy złotych, a i tak nie otrzymywali obiecanych mieszkań.
Prokuratura bada aż siedem takich osiedli, a liczba poszkodowanych ludzi liczona jest w setkach. Były już prezes SM „Ujeścisko” nie miał sobie nic do zarzucenia, a winę za opóźnienia zrzucał na jednego z głównych wykonawców inwestycji.
Są też dobre wiadomości
W kwietniu zeszłego roku stary zarząd został odwołany. W pewnym momencie mieszkańcy zaczęli nawet pełnić dyżury w obawie przed tym, że stary zarząd będzie chciał siłą wkroczyć do spółdzielni. Później wynajęto ochronę, a niedługo później doszło do opisanego wyżej pobicia i wtargnięcia do budynku. W zeszłym roku nowy zarząd znalazł też w budynku spółdzielni podsłuchy. Policja prowadziła swoje postępowanie.
Sprawą spółdzielni Ujeścisko już od ponad roku mocno interesuje się gdański radny PiS Przemysław Majewski, który stara się wspierać tutejszych mieszkańców. Przypomina, że w ostatnim czasie są tutaj i dobre wiadomości. Nowy zarząd sprzedał dwie należące do spółdzielni działki za ponad 30 mln zł i kwota ta pozwoliła spłacić głównych wierzycieli. Wciąż nie wiadomo jednak, kiedy poszkodowani mieszkańcy będą mogli wprowadzić się do swoich lokali lub uzyskać z powrotem swoje pieniądze.