Mieszkanka Oruni uratowała kawałek historii dzielnicy. Nagrobek trafił do lapidarium

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2021-03-31 14:36:00

Podczas prac ziemnych przy ulicy Ramułta robotnicy wykopali płytę nagrobną osoby, która zmarła w 1939 roku. Nagrobkiem zainteresowała się jedna z okolicznych mieszkanek i to za sprawą jej interwencji udało się uratować kawałek historii Oruni. W tej części dzielnicy istniał kiedyś duży cmentarz.

Wykopana w marcu na Ramułta płyta jest w idealnym stanie. Upamiętnia osobę, która w wieku 35 lat zmarła w 1939 roku.

Płytę wykopali z ziemi robotnicy, którzy na Ramułta - na zlecenie okolicznej wspólnoty - zagospodarowują fragment podwórka. Nagrobek został oczyszczony i położony obok budynku. Zainteresowała się nim jedna z mieszkanek Oruni. - Nie chciałam, by płyta trafiła na śmietnik.

Orunianka wzięła płytę do siebie do domu. - Zgłosiłam sprawę do Zarządu Dróg i Zieleni. Urzędnicy przyjechali i odebrali płytę. Zostanie ona wyeksponowana w lapidarium w Parku Akademickim na Politechnice Gdańskiej.

Rozmówczyni portalu MojaOrunia opowiada nam również, że pół roku temu - podczas rewitalizacji parku na Związkowej - odnaleziono też inną płytę w dobrym stanie. Orunianka przesyła nam jej zdjęcie - tablica upamiętnia osobę, która w wieku 41 lat zmarła w 1940 roku. - Nie wiem, co później się stało z tą płytą. Żałuję, że i wtedy nie zainterweniowałam - mówi.

Takich historii było więcej

W tej części Oruni takich płyt odnajdywano więcej. W 2011 roku opisaliśmy historię jednej z mieszkanek ulicy Uroczej, która natrafiła na popękany nagrobek z początku wieku. Zdobyliśmy wówczas komentarz śp. profesora Jerzego Sampa, autora wielu książek, m.in. na temat historii Oruni.

Historyk opowiadał nam o dawnym cmentarzu za torami. - Kiedy powstawały tej wątpliwej urody, szpecące dzielnice budynki przy ulicy Żuławskiej, cmentarz właściwie przestał istnieć. A przecież kiedyś były tutaj grobowce, wielkie mury, brama, przez którą wchodziło się przez ulicę Gościnną, była też kaplica. Tego wszystkiego już nie ma, zostało zniszczone i rozgrabione – przypominał profesor.

- Warto też pamiętać, że jeżeli nawet o tym cmentarzu mówi się, że był on ewangelicki, to po drugiej wojnie światowej chowano tutaj także katolików. Można śmiało powiedzieć, że nekropolia ta była miejscem, gdzie spoczywały setki osób – dodawał historyk.

Profesor Samp był również pod wrażeniem zachowania mieszkanki ulicy Uroczej. - Trzeba bardzo podziękować tej Pani, że ocaliła ten nagrobek. I nie chodzi tylko o wartość historyczną. A po prostu o szacunek do drugiej osoby. Ten ktoś, którego nazwisko widnieje na płycie, spoczywał kiedyś na Oruni. I nie ważne jakiej był narodowości czy wyznania. To nie jest istotne, ludzka dobroć jest – kończy profesor.

Można śmiało założyć, że śp. profesor Samp, gdyby żył, podziękowałby również mieszkance Oruni, która uratowała opisany na początku artykułu frafgment historii dzielnicy.