Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2022-02-09 16:50:00
- Można zaryzykować tezę, że niewiele brakowało, aby Orunia zamiast dzielnicą Gdańska, została jednym z miast tego systemu, który dziś nazywamy Trójmiastem - mówi znany przewodnik Aleksander Masłowski. Historyk opowiada o dziejach Oruni. m.in o tym, jak z bogatej i zamożnej wsi miejsce to stało się robotniczymi przedmieściami Gdańska.
Historia pisana Oruni to mniej więcej 700 lat i w czasie tych siedmiu wieków było kilka ważnych kamieni milowych. Wśród nich Aleksander Masłowski, badacz dziejów Gdańska, wskazuje m.in. na powstanie Kanału Raduni.
Gdańsk podłączony do "sieci energetycznej"
W jednym ze swoich wykładów Masłowski ujął to obrazowo tak, że Kanał Raduni podłączył Gdańsk do swoistej sieci energetycznej. W XIV w. Kanał Raduni zapewnił energię dla kół młyńskich w Gdańsku, w pewnym zakresie dostarczył miastu wodę pitną.
Ta przeprowadzona przez Krzyżaków inwestycja wiele zmieniła też na Oruni. - Każdy, kto się dzisiaj przygląda Oruni zauważa, że jej centrum ustawione jest nieco „krzywo” względem reszty świata. Ulica Trakt św. Wojciecha, Kanał Raduni, tory kolejowe - one idą „prosto”, a centrum Oruni jest wśród tego wszystkiego odwrócone, ustawione pod kątem - mówi historyk.
Kiedyś układ Oruni był zupełnie inny
Dlaczego tak się dzieje? - Prawdopodobnie dlatego, że rozkład całej osady, w tym orientacja jej głównego placu, wynika z dawnego przebiegu Orany, w której dopatrujemy się dzisiejszego Potoku Oruńskiego. W najwcześniejszych opisach wieś Orunia określana jako leżąca w miejscu „gdzie Orana wpada do Motławy”. Odtwarzając hipotetyczny przebieg „Orany”, czyli łącząc dzisiejsze ujście Potoku Oruńskiego do Kanału Raduni z nurtem Motławy, możemy uzyskać linię, która biegnie równolegle do przebiegu dzisiejszej ul. Gościnnej, czyli dawnego „wiejskiego placu” Oruni. Kiedy powstał Kanał Raduni, dzisiejszy Potok Oruński przestał płynąć do Motławy, kończąc się w sztucznym korycie kanału – ale orientacja osady pozostała niezmieniona – tłumaczy rozmówca portalu MojaOrunia.
Orunia była rolniczą wsią, położoną niedaleko bram gdańskiej metropolii. W czasie pokoju ta lokalizacja miała wiele plusów, ale gdy przychodziła wojna Orunia, podobnie jak inne podgdańskie osady, bardzo cierpiała.
Orunia niszczona, ale za każdym razem stawała na nogi
- Orunia tak jak wiele podmiejskich miejscowości wokół Gdańska ma w swojej historii regularny cykl. Najpierw do bram Gdańska podchodzi wroga armia, a pobliskie tereny pali, niszczy i rabuje. Później oblężenie się kończy i zaczyna się mozolna odbudowa. A po paru dziesięcioleciach wszystko się powtarza. Orunia w swojej historii miała sporo takich cykli.
Orunię palili m.in. czescy husyci, którzy w XV wieku walczyli z Krzyżakami. Wiek później Orunię zniszczyły oblegające Gdańsk wojska króla Stefana Batorego. Później Orunia cierpiała też w czasie polsko-szwedzkich sporów o panowanie nad Bałtykiem i konfliktu między królem Stanisławem Leszczyńskim, a Augustem Sasem.
Za każdym razem bardzo szybko odtwarzana była miejscowa gospodarka, a mieszkańcy Oruni szybko się na powrót bogacili, skoro Gdańsk musiał wydawać przepisy ograniczające zbytkowne zachowania, np. zbyt kosztowne tkaniny używane przez żony gospodarzy.
Po tym oblężeniu Orunia już nie wróciła do czasów swojej świetności
Ale najbardziej straszne w skutkach zniszczenia przychodzą na Oruni w 1813 r. Zmierzch epoki przez jednych zwanej „napoleońską”, a przez innych „7 latami nieszczęścia” oznacza dla Gdańska ciężkie oblężenie przez wojska rosyjskie z niewielką pomocą Prusaków.
W czasie tego oblężenia Rosjanie doszczętnie spalili Orunię w noc z 2 na 3 września 1813 r. - Jeżeli chodzi o budynki, na Oruni nic starszego niż 1813 r. nie znajdziemy. To właśnie wtedy Orunia została całkowicie zniszczona.
- Gdy oblężenie się skończyło, tylko część mieszkańców wróciła do swoich gospodarstw. Rozpoczęło się skupowanie ziemi przez spekulantów i powolna odbudowa Oruni, przerwana jeszcze przez huragan z roku 1818 i powódź z 1829 r. - wyjaśnia Masłowski.
Orunia nigdy już nie stała się na powrót zamożną wsią z dużymi gospodarstwami, a czasy jej świetności minęły. W drugiej połowie XIX w. zaczęła przekształcać się w robotnicze przedmieście. A obecna ul. Gościnna nabrała kształtu, który w dużej mierze zachował się do dziś.
Burmistrz i herb. Orunia mogła nie wejść do Gdańska?
Przed wojną senat Wolnego Miasta Gdańska nadał Oruni herb, a wieś ta doczekała się nawet „burmistrza”. Z czasem budynek urzędu stanu cywilnego (przy dzisiejszej Gościnnej 1) zaczęto nazywać ratuszem. Co ciekawe, te wszystkie zmiany zaczęły się w czasie, gdy Orunia wciąż jeszcze nie należała do Gdańska.
Było to niespotykane, że mała wieś ma burmistrza i ratusz z prawdziwego zdarzenia. - Orunia tak jak np. Oliwa była osadą podmiejską i wobec tych osad prowadzono politykę urbanizacyjną. Nie do końca było wówczas przesądzone, że Orunia wejdzie skład Gdańska jako dzielnica. Teoretycznie mogła stać się małym miasteczkiem tuż obok dużego Gdańska na kształt dzisiejszego Pruszcza Gdańskiego.
- Można zaryzykować tezę, że niewiele brakowało, aby Orunia zamiast dzielnicą Gdańska, została jednym z miast tego systemu, który dziś nazywamy Trójmiastem. Podobnie rzecz miała się z Oliwą. Gdyby to wszystko potoczyło się inaczej, dzisiaj być może mówilibyśmy o "pięciomieście", z Gdynią, Sopotem, Gdańskiem, Oliwą i właśnie Orunią – mówi Masłowski.
Historia rozpisała jednak inny scenariusz. W 1933 r. Orunia została wcielona do Gdańska. Druga wojna światowa nie przyniosła jej większych zniszczeń. A po wojnie swoją historię zaczęli pisać nowi mieszkańcy tej dzielnicy, często przesiedleni tutaj ludzie z utraconej przez Polskę Wileńszczyzny.