Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2022-06-29 15:51:00
W środę przy ulicy Nowiny 80 Stowarzyszenie „Prometeusz” uroczyście otworzyło schronisko z usługami opiekuńczymi dla osób bezdomnych, starszych i niepełnosprawnych. Już w lipcu zamieszka tu 45 osób. - Ludzie boją się bezdomności. Boją się człowieka, który mówi że jest bezdomny. Proszę pana, ja byłam bezdomna. Cztery lata. Dostałam jednak wielką pomoc i stanęłam na nogi – mówiła portalowi MojaOrunia Lidia Blachnierek, która kiedyś korzystała ze wsparcia „Prometeusza”, a dziś ma swój dom i normalną pracę.
W ośrodku przy ulicy Nowiny 80 (tuż obok mostu nad Kanałem Radunią i skrzyżowaniem z Traktu św. Wojciecha ze Starogardzką) opiekę znajdzie 45 osób. Miejsce to będzie przeznaczone dla osób bezdomnych i niepełnosprawnych. W funkcjonującym 24 godziny na dobę budynku pracować będzie łącznie 12 osób.
W budynku jest 19 pokoi. Większość z nich to pomieszczenia dla dwóch lub trzech osób. Jest też pokój większy, pięcioosobowy. W nowo powstałym budynku jest też kuchnia, stołówka, pomieszczenia dla personelu, a obiekt jest monitorowany. Uwagę przyciąga duży i zielony ogród – dość wspomnieć, że cała działka liczy sobie prawie 4 tys. mkw.
To nie jest miejski ośrodek. "Prometeusz" stworzył to miejsce od zera
Nowe schronisko dla osób bezdomnych i niepełnosprawnych nie należy do miasta. Należy do organizacji pozarządowej, Stowarzyszenia „Prometeusz”, które które prowadzi dwa podobne punkty przy ulicy Zakopiańskiej w Gdańsku. I właśnie stamtąd 45 mieszkańców do połowy lipca przeprowadzi się na Orunię.
Na Zakopiańskiej pozostanie 80 mieszkańców, wśród nich m.in. kobiety z ośrodka interwencyjnego. Na Orunię trafią głównie starsze i niepełnosprawne osoby. - Są tu osoby, o których rodzina zapomina. Niestety jesteśmy dla nich miejscem, w którym są do końca swoich dni. Nie ma miesiąca, kiedy ktoś z naszych mieszkańców nie odchodzi. To dla wszystkich są ciężkie momenty. Bardzo się do siebie przywiązujemy, wszyscy się znają i kolegują – opowiada portalowi MojaOrunia Marta Buglińska, prezes Stowarzyszenia Opiekuńczo-Resocjalizacyjnego „Prometeusz”.
"Każdy z nas może znaleźć się w takim miejscu"
Podczas dzisiejszej uroczystości wiele osób dziękowało Buglińskiej za jej determinację w stworzenie nowego ośrodka na ul. Nowiny. - Mieliśmy trochę środków własnych, ale duże wsparcie otrzymaliśmy z Banku Gospodarstwa Krajowego, Urzędu Marszałkowskiego, pomogli też prywatni sponsorzy – wylicza prezes Stowarzyszenia.
Stowarzyszenie kupiło działkę przy Nowiny 80 kilka lat temu, a w 2019 r. wzięło kredyt na budowę nowego ośrodka. Budowa rozpoczęła się niedługo później i nie był to łatwy okres dla takiej inwestycji. Pandemia, inflacja, wyższe ceny materiałów budowlanych, a w pewnym momencie także głosy niezadowolenia niektórych mieszkańców Oruni.- Znając historię życia naszych mieszkańców, wszyscy nasi pracownicy mają w tyle głowy myśl, że każdy musi mieć pokorę. Bo nigdy nie wiadomo, co się wydarzy w naszym życiu. I każdy z nas może znaleźć się w takim miejscu, jak to. Do naszego ośrodka trafiały osoby, które wcześniej zajmowały wysokie stanowiska, dobrze zarabiały, prowadziły normalne domy – podkreśla Buglińska.
Gdyby nie Prometeusz", byłoby ze mną bardzo źle
Żywym dowodem, że takie historie mają miejsce, a także zaprzeczeniem stereotypów o osobach bezdomnych, jest Lidia Blachnierek. Ta 52-letnia kobieta pojawiła się dzisiaj na uroczystości otwarcia ośrodka przy Nowiny 80.
Była wzruszona i mocno wyściskała ludzi z „Prometeusza”. Później w rozmowie z portalem MojaOrunia opowiedziała swoją historię. - Pochodzę z Żuław. W 2010 r. miałam 40 lat. Moja sytuacja rodzinna była trudna. Nie miałam wyjścia, musiałam sprzedać dom. Trzeba było znaleźć jakiś dach nad głową. W ten sposób ja i moja 5-letnia córka trafiliśmy do „Prometeusza”, na ulicę Sucharskiego. Tam warunki były nieporównywalne gorsze do tych, jak tutaj. Ale i tak cieszyłam się, że mam dach nad głową. Było ciepło, dostawałam posiłki.
Pani Lidia stała się osobą bezdomną, w ośrodku spędziła cztery lata. - Było mi o tyle łatwiej stanąć na nogi, że pracowałam. Dostałam jednak mnóstwo wsparcia. Gdyby nie „Prometeusz”, byłoby ze mną bardzo źle. Nie miałam nikogo z rodziny, kto mógłby mi pomóc w trudnej sytuacji.
Wiceprezydent Gdańska: "To jest naprawdę wyjątkowe"
W dzisiejszej uroczystości wzięła też udział wiceprezydent Gdańska, Monika Chabior. - To nie jest częste, że organizacja pozarządowa bierze na siebie tak duże zadanie i tak dużą odpowiedzialność. „Prometeusz” musiał znaleźć środki i zbudować to miejsce od zera. To jest naprawdę wyjątkowe – podkreślała w rozmowie z portalem MojaOrunia.
Wiceprezydent udzieliła nam też komentarza, do często pojawiającej się na Oruni opinii. Niektórzy zwracają uwagę, że na Oruni jest duże natężenie różnych ośrodków pomocowych (np. na Równej, Nowiny czy Starogardzkiej) i mają żal do miasta, że pozwala na tworzenie kolejnych takich jednostek w jednej dzielnicy.
- Jesteśmy w dialogu z lokalną społecznością. Na pewno nie jest to optymalna sytuacja, by tak duża koncentracja takich usług była w jednej dzielnicy – przyznawała Chabior.