Kandydaci po raz trzeci, ostatni
Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-05-05 20:22:00
Prezentujemy trzecią, ostatnią już serię wypowiedzi kandydatów do Rady Osiedla „Orunia-Św.Wojciech-Lipce”.
Do tutejszej rady startuje 22 mieszkańców dzielnicy. Wszystkim zadaliśmy kilka pytań. Czytelnicy MojaOrunia.pl mogli już poznać argumenty 14 kandydatów. Zaprezentowaliśmy je w dwóch artykułach: „To oni mają szansę reprezentować tę dzielnicę” i „Kto z nich zostanie radnym?”.
Dziś publikujemy wywiady z pozostałą ósemką osób, które aspirują do zasiadania w Radzie Osiedla „Orunia-Św. Wojciech-Lipce”.
Wybory do rady osiedla odbędą się 8 maja.
Pytania, które postawiliśmy wszystkim kandydatom.
1. Jakie są kompetencje rady osiedla? Co rada osiedla może zmienić w tej okolicy?
2. Czym chciał(a)by Pan/Pani zajmować się w przyszłej radzie? Jakie są Pana/Pani mocne strony, które mogą przydać się radzie osiedla?
3. Ile czasu jest Pan/Pani w stanie poświęcić przyszłej radzie osiedla?
4. Jakimi problemami Rada Osiedla „Orunia-Św. Wojciecha-Lipce” powinna zająć się w pierwszej kolejności?
5. Jak ma wyglądać komunikacja na linii: rada osiedla – mieszkańcy?
6. Jakie widzi Pan/Pani główne zagrożenia dla przyszłej rady osiedla i jak chce im Pan/Pani przeciwdziałać?
7. Jaką funkcję chce Pan/Pani pełnić w przyszłej radzie osiedla?
8. Dlaczego mieszkańcy mają zagłosować akurat na Pana/Panią?
Renata Kamieńska, 49 lat, laborantka, na Oruni mieszka od 11 lat, ulica Głucha
1. Rada musi mieć dobry kontakt z radnymi i z urzędem. Musi słuchać mieszkańców i walczyć o ich sprawy.
2. Jako radna chciałabym robić to co do tej pory – pisać wnioski do Zarządu Dróg i Zieleni i pilnować, aby sprawy były doprowadzane do końca. To jest właśnie moja mocna strona: jak coś zacznę, to staram się nie odpuszczać. Nie można zrażać się w sytuacji, kiedy coś się nie udało. Czasem jedno pismo do urzędu nie wystarczy, potrzeba ich napisać dziesięć.
3. Jestem rencistką, mam czas i chcę go poświęcić dla rady osiedla.
4. Musimy dokończyć remont ulic Raduńskiej, Żuławskiej i Głuchej. I dopilnować tego co urzędnicy już nam obiecali – pomalowania pasów i zamontowanie progów zwalniających w kilku punktach naszej dzielnicy.
5. Na pewno ważne są dyżury, gdzie mieszkańcy mogą bezpośrednio spotkać się z radnymi i przedstawić im swoje problemy.
6. Nie widzę jakiś wielkich zagrożeń. Myślę, że ludzie są tu zgrani i problemów nie będzie.
7. Jako szeregowy członek.
8. Lubię tę dzielnicę, dobrze mi się tu mieszka. Mam ochotę powalczyć, aby było jeszcze lepiej. Jestem uparta, łatwo nie odpuszczam. Chcę, aby Orunia była pełnowartościową dzielnicą, a nie slumsem.
Alina Krajewska, 56 lat, telemonter, na Oruni mieszka od 40 lat, ulica Związkowa
1. Kompetencje rady osiedla są trochę małe, ale można coś sensownego z tego wyciągnąć. Będzie trochę pieniędzy na jakieś małe remonty, drobne naprawy, może nawet wystarczy na budowę placu zabaw.
2. W przyszłej radzie chciałabym zająć się sprawami młodzieży. Moją mocną stroną jest zapał.
3. Kilka razy w tygodniu.
4. Uważam, że musimy naciskać na miasto w kilku sprawach. Przede wszystkim powinien zostać naprawiony Wał Oruński i wzdłuż niego powinny powstać ścieżki rowerowe. Musimy też zadbać o puste place, one muszą zostać jakoś zagospodarowane. Chciałabym także, aby sala gimnastyczna w byłej Melioratce została nareszcie udostępniona mieszkańcom Oruni. Teraz zamknięta jest ona na cztery spusty.
5. Powinny być organizowane spotkania z mieszkańcami. Tam ludzie będą mieli okazję przedstawić swoje problemy. Rada będzie wszystko weryfikować i zgłaszać postulaty mieszkańców do rady miasta.
6. Mieszkańcy mogą nie chcieć współpracować z radą osiedla. Jak temu przeciwdziałać? No właśnie trzeba organizować spotkania, przekonywać i wyjaśniać.
7. Ciężko powiedzieć, zobaczymy.
8. Jestem, jak to się mówi, fanem Oruni. Dobrze mi się tu mieszka i chcę, aby mieszkało mi się tu jeszcze lepiej.
Urszula Szkutnik, 68 lat, pracownik służby zdrowia, na Oruni mieszka od 40 lat, ulica Rubinowa
1. Rada osiedla może reprezentować mieszkańców Oruni w urzędach i Radzie Miasta Gdańska. Przyszli radni muszą słuchać mieszkańców, zbierać od nich problemy i pomysły. Ja na pewno będę to robić.
2. Kontakt z ludźmi nie jest mi obcy, od lat zajmuje się pracą charytatywną. W związku z tym, że jestem pracownikiem salezjańskim szczególnie ważnym dla mnie jest, aby zadbać o dzieci i młodzież z tej dzielnicy.
3. Tyle ile będzie potrzeba
4. Powinniśmy pomyśleć o kolejnych placach zabaw na Oruni. To mieszkańcy muszą zgłaszać nam swoje propozycje, gdzie takie place powinny powstać. Uważam, że ważną kwestią jest porządek na dzielnicy.
5. Najlepsze są dyżury.
6. Po wyborach może opaść entuzjazm ludzi. Co wtedy? Niestety, nic się nie da wówczas zrobić. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie.
7. Na pewno nie chcę pełnić funkcji przewodniczącego. Ale chętnie będę pomagać radzie osiedla.
8. Jestem humanistą, społecznikiem, postaram się być pośrednikiem, który słucha mieszkańców i stara się im pomóc.
Mateusz Korsztun, 18 lat, uczeń, na Oruni mieszka od urodzenia, ulica Rubinowa (dawniej Głucha)
1. Kompetencje nie są za duże, ale rada ma wpływ na opiniowanie projektów dotyczących m.in. inwestycji i remontów w naszej dzielnicy. Rada ma możliwość współtworzenia Wieloletniego Planu Inwestycyjnego. Ma także wpływ na miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Rada jest donośniejszym głosem mieszkańca dzielnicy.
2. Jestem lokalnym patriotą, ściśle związanym z Orunią i całym Gdańskiem. Uczestniczyłem niedawno w konkursie wiedzy o samorządzie. Mam spory zakres wiadomości na temat niezbędnych ustaw. Mogę się również pochwalić praktycznym doświadczeniem w kontaktach z urzędami i spółkami miejskimi, na przykład z Zarządem Dróg i Zieleni oraz Zarządem Transportu Miejskiego.
3. Każdą wolną chwilę.
4. W przyszłej radzie chciałbym się zająć m.in. usprawnieniem komunikacji miejskiej w naszej dzielnicy. Mam tu na myśli regulacje rozkładów jazdy oraz wywalczenie częstszych kursów linii 113. Bardzo istotnym jest dla mnie dokończenie remontu ulicy Raduńskiej. Będę się także starał o doprowadzenie do finału projektu budowy przejścia między naszą dzielnicą a Orunią Górną (na wysokości ulicy Rubinowej).
5. Uważam, że kontakt na linii mieszkańcy-radni nie będzie stanowił problemu. Wszyscy jesteśmy sąsiadami. Mieszkamy na jednej dzielnicy. Z pewnością dodatkowym ułatwieniem będą dyżury radnych.
6. Mam nadzieję, że nie będzie żadnych konfliktów. Istnieje wprawdzie pewne ryzyko, że duża część radnych będzie mieszkała w jednym miejscu i przez to lobbowała za zmianami tylko w swojej okolicy. Jednak uważam, że jesteśmy zgraną grupą, więc nie powinno być raczej z tym problemu.
7. Na pewno nie chcę być sztucznym pionkiem, który widnieje tylko na liście. Chcę działać w radzie, ale nie musi to być powiązane z oficjalną funkcją.
8. Jestem osobą młodą, choć z pewnym doświadczeniem w kontaktach z urzędnikami. Chciałbym zmieniać naszą dzielnicę na lepsze, aby ludzie tacy jak ja, czyli młodzi chcieli tutaj zostać na dłużej.
Agnieszka Bartków, 33 lata, koordynator ds. jakości, na Oruni mieszka od 2000 roku, ulica Ramułta
1. Rada osiedla da czytelny sygnał urzędnikom: na Oruni, Św. Wojciechu i Lipcach bardzo dużo się dzieje. Musimy razem walczyć o nasze sprawy.
2. Nie boję się pytać, nie boję się załatwiać spraw w urzędzie. Staram się pomagać ludziom. Orunia ma potencjał, tę dzielnicę trzeba tylko ożywić.
3. Już teraz dość dużo czasu zajmuje mi uczestnictwo w grupie inicjatywnej. Jeżeli zostanę wybrana do rady, to przypuszczam, że tak samo dużo czasu będę poświęcać tej inicjatywie.
4. Kiedy rada osiedla powstanie, musi tak działać, aby urzędnicy ją znali. I wiedzieli, że Orunię zaczyna być widać, słychać, a jej mieszkańcy zaczynają walczyć o swoje sprawy. To jest najważniejsza zmiana, która rada osiedla może przynieść tej dzielnicy.
5. Tak jak w innych gdańskich radach – muszą być pełnione dyżury. Podczas spotkań z radnymi mieszkańcy mogą przyjść, powiedzieć co ich boli, wspólnie zastanowić się jak dany problem można rozwiązać. Nie każdy człowiek ma taki potencjał, aby załatwić chociaż najprostszą sprawę w urzędzie. Ludzie szukają wsparcia. I nie zawsze chodzi o kwestie techniczne czy biurokratyczne. Niekiedy ludzie potrzebują duchowego wsparcia, potrzebują kogoś, kto pozwoli im mieć nadzieję, że problem da się rozwiązać.
6. Na dzień dzisiejszy skupiam się, aby ta rada w ogóle powstała. Aby tak się stało około 700 osób musi pójść na wybory. Kiedy rada zostanie wyłoniona, kolejnym etapem będzie, abyśmy jako radni się zintegrowali i razem współpracowali. I żebyśmy się nawzajem obdzielali obowiązkami. Nie może być tak, że zostanie wybranych 15 osób, a tylko kilka będzie chciało coś w radzie robić.
7. Powiem szczerze, nie zastanawiałam się nad tym. Nie chcę wyrokować, zobaczymy, co mi przyniesie los. Nie będę się bała żadnej propozycji.
8. Dla mnie najważniejszym jest, aby rada osiedla w ogóle powstała. Niech ludzie przyjdą i zagłosują na 15 kandydatów, którzy najbardziej przypadną im do gustu.
Michał Ludwiczak, 36 lat, politolog, na Oruni mieszka od urodzenia, ulica Ptasia
1.Rada nie ma wielkich kompetencji. Ma funkcję doradczą. Ale ma wpływ na to co się dzieje – radni to mieszkańcy dzielnicy, którzy najlepiej wiedzą, jakich zmian wymaga okolica. I ze swoimi propozycjami występują do radnych miasta.
2. Moim konikiem jest bezpieczeństwo. Chciałbym się zająć wprowadzeniem jeszcze większego monitoringu na naszej dzielnicy. Moje mocne strony? Mam doświadczenie w organizacjach społecznych. W radzie przydadzą się też moje studia politologiczne.
3. To trudno powiedzieć. Będzie harmonogram spotkań, dyżurów i człowiek będzie musiał się do tego dopasować. Czasem trzeba będzie poświęcić także swój prywatny czas, aby przejść się po dzielnicy i porozmawiać z ludźmi.
4. Uważam, że rada powinna wiele uwagi poświęcić planom zagospodarowania przestrzennego - tak abyśmy wiedzieli i mieli wpływ na to, jakie inwestycje będą na Oruni realizowane. Na dzielnicy powinno być więcej kamer, a ulice i chodniki powinny być lepiej oświetlone. Lepszego oznakowania wymagają też przejścia dla pieszych w okolicy szkół, kościołów, czy budynków użyteczności publicznej.
5. Kandydaci na radnych mieszkają tutaj na dzielnicy. Kontakt z mieszkańcem jest więc na co dzień – z radnym można się spotkać na ulicy, w kościele, sklepie, gdziekolwiek. Ale oczywiście ważne będą także dyżury, kontakt telefoniczny i mailowy.
6. Wszystko zależy od efektywności członków rady. Nie można nikogo zmusić, tym bardziej, że rada jest funkcją społeczną, gdzie nie pobiera się żadnych pieniędzy. Uważam, że z 15 radnych wyłoni się kilkuosobowa grupa, która będzie rzeczywiście pracować. Będą niestety osoby, które na sesje rady nie będą przychodzić. Tak to widzę, może pesymistycznie, ale chyba jednak realnie to oceniam.
7. Przede wszystkim chciałbym zostać radnym. Podjąłbym się funkcji zarządzającej.
8. Znam dobrze tę dzielnicę, chcę ją zmieniać i sprawić, aby wyglądała zupełnie inaczej niż teraz. Orunia potrzebuje zmian.
Jerzy Sfugier, 61 lat, rencista, na Oruni mieszka od urodzenia, ulica Smoleńska (wcześniej Żuławska i Związkowa)
1. Rada może niewiele zmienić. To może być organ typu doradczego czy wnioskującego pewne sprawy do radnych miasta. Z tego co się zorientowałem, to rada osiedla, sama w sobie, nie za wiele może zdziałać.
2. Z wszystkich kandydatów to ja chyba najdłużej mieszkam na Oruni. Znam tę dzielnicę, znam dużo ludzi, często z nimi rozmawiam.
3. Prawie od roku jestem rencistą, więc teoretycznie mam dużo czasu.
4. To jest dzielnica, gdzie raczej mieszkają niezamożni ludzie. Uważam, że rada powinna zawalczyć, aby „za torami” powstał Lidl albo Biedronka. Trzeba też zadbać o czystość na dzielnicy. I przekonywać miasto, aby systematycznie były tutaj odnawiane nawierzchnie ulic i chodników. Uważam, że ważna jest także poprawa komunikacji miejskiej. Od razu przychodzi mi na myśl przywrócenie linii B.
5. Powinny zostać ustanowione dyżury. Każdy radny musi je pełnić. Trzeba wśród mieszkańców rozpropagować informacje o radzie. Z kolei mieszkańcy mogą zaczepić radnego, dajmy na to, na ulicy i przekazać mu jakiś problem. Radny może później wnieść taki wniosek pod obrady.
6. Zależy od ludzi i od przewodniczącego - od tego pierwszego „zaprzęgu”, który może pociągnąć ludzi za sobą.
7. Widzę siebie jako szeregowego członka rady. Chcę pracować na zasadzie: chodzę po ulicach, coś zobaczę, zapiszę, później zgłoszę na posiedzeniu rady.
8. Znam bolączki tej dzielnicy. Znam ludzi. Pod wnioskiem o powołanie rady osiedla udało mi się zebrać prawie 240 podpisów.
Edmund Kuskowski, 71 lat, ekonomista, na Oruni mieszka od 35 lat, ulica Żuławska
1. Radni muszą docierać do każdego zakątka naszej dzielnicy. Muszą wiedzieć, co dzieje się na Oruni.
2. Jako radny będę rozmawiał z ludźmi, będę ich pytał, jak im się mieszka, co ich męczy, co by zmienili w swoim otoczeniu. Taki kontakt jest bardzo ważny.
3. Jestem w stanie poświęcić tyle czasu, ile będzie potrzeba.
4. Na Oruni jest wiele problemów, ot chociażby trzeba poprawić funkcjonalność chodników. Szczególnie dla ludzi starszych i matek z dzieckiem jest to problem, kiedy muszą przedzierać się przez takie nierówności.
5. Ważne są dyżury, ale ważny jest też, aby radni spotykali się z mieszkańcami na co dzień. Jadąc autobusem, można porozmawiać z kimś, o kim wiemy, że mieszka na Oruni. Przedstawić się, wysłuchać problemów, zaprosić na spotkanie rady. Trzeba być aktywnym na co dzień, a nie tylko podczas dyżurów.
6. Radni i mieszkańcy muszą się nawzajem znać i słuchać. Ludzie muszą mieć zaufanie do rady osiedla. I przychodzić do niej ze swoimi problemami.
7. Z racji wieku raczej nie planuję aspirować do funkcji przewodniczącego. Bardzo cieszy mnie, że kandyduje tutaj tak wiele młodych osób. W przyszłej radzie muszą mieć oni wiele do powiedzenia.
8. Podczas zbierania podpisów pod wnioskiem o powołanie rady osiedla, spotykałem się z wieloma mieszkańcami Oruni. Wydaję mi się, że przynajmniej niektórych z nich udało mi się przekonać do własnej osoby. Czy tak się stało? Zobaczymy już niedługo.