Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-05-23 13:25:00
W trakcie sobotniego happeningu zapytaliśmy mieszkańców dzielnicy, członków lokalnej rady osiedla, urzędników i miejskich radnych, co myślą o pomyśle "sadzenia słoneczników na Oruni". Z uzyskanych odpowiedzi wynika, że inicjatywa generalnie się podoba, choć pojawiło się też kilka zastrzeżeń.
O akcji pisaliśmy tutaj. W sobotę zamieściliśmy zdjęcia z happeningu. Przypomnijmy, miejscem, gdzie sadzono słoneczniki był skwer nieopodal skrzyżowania Traktu Św. Wojciecha i Gościnnej. Oprócz roślin, znalazły się tam również nowe huśtawki, ścieżka z płyt, grafficiarsko przyozdobiony pomnik i pełniące role doniczek opony.
Na sześciu polach pracowali członkowie rady osiedla, uczniowie lokalnych szkół i sami organizatorzy happeningu. W akcję zaangażowali się również niezrzeszeni w żadną grupę mieszkańcy Oruni. Tych ostatnich nie było jednak zbyt wielu - byc może na niską frekwencję miała wpływ kiepska w tym dniu pogoda.
Jest ok, ale ta chuliganka...
- Popieram bardzo takie działania. Dzięki nim może zmieni się wizerunek Oruni. Nasza dzielnica jest przecież taka sama jak inna. Mieszkają tu też dobrzy ludzie - uważa pan Antoni, mieszkaniec Oruni.
Ale i on obawia się scenariusza, w którym ten świeżo zagospodarowany skwerek zostaje zdewastowany.
- Te opony, na których bawią się dzieci, powinny byc przywiązane łańcuchem do drzewa. Nieopodal jest ulica, przyjdą jacyś chuligani i wypchną to wszystko na drogę. Niewiadomo co takim ludziom może przyjść do głowy - przestrzega pan Antoni.
Motyw "chuliganki" przewija się w rozmowach bardzo często.
- Boję się tego, że mogą to wszystko zniszczyć. Tu są chuligani nie z tej ziemi. Ostatnio potłuczono tu wszystkie szyby w wiacie przystankowej - mówi Halina Mikołajczewska, która na Oruni mieszka od 40 lat.
Pani Halina przyszła tutaj ze swoją wnuczką. Dziewczynka wraz z innymi dziećmi malowała wielki głaz, sadziła słoneczniki, a później bawiła się na huśtawce. Jej babcia jest zadowolona, że na Oruni pojawiło się kolejne miejsce do zabawy dla najmłodszych. Jest jednak i kolejny argument "na tak".
- Wreszcie będzie jakiś porządek. Kiedyś tu było brzydko - chwasty, pełno gruzu. Teraz nareszcie coś się dobrego dzieje. Okolica wygląda ładniej - przyznaje pani Halina.
Głupstwa robią, ale kto?
Pojawiają się jednak głosy "na nie"
- Słoneczniki, może i fajna rzecz, ale chyba nie w tym miejscu. Wolałabym tutaj więcej drzew, może kilka ławeczek. Dla dzieci przydałaby się też piaskownica - wylicza Ewa Wichtuła, mieszkanka Oruni.
- Lepiej tutaj jakiś parking by postawili. A nie takie głupstwa robią - macha ręką pan Alojzy, inny mieszkaniec.
Sceptycyzmu nie podzielają urzędnicy, którzy przypominają, że inicjatywa wyszła od ludzi, związanych z Orunią, a nie od miasta.
- Taka akcja jak dzisiejsza pozwala mieszkańcom zdobyć doświadczenie, które da im wiedzę, jak załatwiać sprawy dla swojej dzielnicy. Jeśli mieszkańcy zażyczą sobie parkingu, to mają teraz więcej siły, aby swój plan zrealizować - tłumaczy Marek Barański, podinspektor w Referacie Rewitalizacji.
Wizerunek się poprawia
Urzędnik ten zajmuje się m.in. przygotowaniem projektu rewitalizacji Oruni.
- Słoneczniki na Oruni to świetny pomysł. Dzielnica daje się poznać z dobrej strony. Udowadania, że stereotypy, które krążą na jej temat, są po prostu nieadekwatne do rzeczywistości - dodaje Barański.
Podobnie uważa Beata Dunajewska, miejska radna Platformy Obywatelskiej. Ona i jej kolega partyjny, Dariusz Słodkowski byli jedynymi radnymi, którzy pomagali w organizacji sobotniego happeningu.
- Najważniejsza sprawa to zaangażowanie ludzi. Jeszcze do niedawna nie wiedziałam, że na Oruni jest tak fajne środowisko, które chce działac na rzecz swojej dzielnicy. Powiem szczerze, uważam, że to lokalne zaangażowanie jest największe w całym Gdańsku - przekonuje radna PO.
Będą kolejne akcje
Głos w dyskusji zabierają nowo wybrani radni osiedla. Oni również aktywnie wspierali całą inicjatywę. Odpierają zarzuty niektórych mieszkańców, że sadzenie słoneczników to tylko "działania pozorne, że na Oruni coś się dzieje".
- To nie jest tak, że pierwszego dnia po wyborach będziemy remontować drogi i naprawiać chodniki. Nasze zadanie jest takie, aby być obecnym w mieście. Przez to urzędnicy będą wiedzieć, że odpowiedź typu "nie da się tego zrobić" nie wystarczy. "Słoneczniki" to nasze, pierwsze wspólne działanie. Na pewno będą kolejne - argumentuje Roman Itrich, członek Rady Osiedla "Orunia-Św.Wojciech-Lipce".
Jednym z "kolejnych działań" ma byc zorganizowana przez radę osiedla akcja "Sprzątanie Ziemi". Odbędzie się ona albo już w czerwcu, albo od razu po wakacjach.
- Chcemy, aby w akcję włączyli się również mieszkańcy dzielnicy. Wspólnie planujemy uprzątnąć wybrane punkty naszej dzielnicy. Na ten moment mamy już jedno takie miejsce - wał Kanału Raduni. Sprzątanie objęłoby odcinek aż do Świętego Wojciecha - informuje Dorota Musiał, członkini RO "Orunia-Św.Wojciech-Lipce".