Czas na kolejną "rewolucję"?

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-06-28 18:21:00

"W Polsce, urzędnicy podejmują decyzje we własnym gronie, nie licząc się ze zdaniem mieszkańców" - twierdzą uczestnicy Kongresu Ruchów Miejskich, inicjatywy, która skupia wiele organizacji z różnych części kraju. I podejmują konkretne działania - jutro w kilku miastach Polski, w tym i Gdańsku, na drzwiach miejskich ratuszy zostaną przybite wypracowane w Poznaniu "Tezy o Mieście". Co będą mogli tutaj przeczytać mieszkańcy? I jak komentuje całą sprawę gdański magistrat?

Autorytarność urzędników, fasadowość demokracji, chaos w przestrzeni publicznej - obraz wielkich miast, który wyłania się z dziewięciu "Tez o Mieście" nie może napawać optymizmem miłośników obywatelskości. Diagnoza choroby, która zdaniem twórców dokumentu toczy polską samorządność, to jednak nie wszystko, co można znaleźć w tym dokumencie. 

"Dziewięć punktów" (przedstawiamy je na końcu niniejszego artykułu) zawiera również receptę na poprawę całej sytuacji. Autorzy Tez nawołują do prawdziwych konsultacji społecznych, wprowadzenia budżetu partycypacyjnego, apelują do urzędników o zrównoważony rozwój miasta i rewitalizację historycznych obszarów.
- Tezy te mają uświadomić urzędnikom, że nie można zarządzać miastem z perspektywy gabinetów. Trzeba wychodzić z inicjatywami do ludzi, słuchać ich i wcielać w życie ich postulaty - twierdzi Lidia Makowska, przewodnicząca Zarządu Rady Dzielnicy Górny Wrzeszcz, która na Kongresie Ruchów Miejskich reprezentowała gdańską inicjatywę: wrzeszcz.info.pl.

- Obecnie wiele decyzji w żaden sposób nie jest konsultowanych z mieszkańcami. W Gdańsku rządzi stała, wcale nie tak liczna ekipa. Nie ma mechanizmów, które pozwalałyby włączyć się innym do współdecydowania o mieście. Coraz większe grono osób widzi, że taki system po prostu się nie sprawdza. Ludzie chcą zmian - przekonuje Makowska, która opisując "Tezy o Mieście" odwołuje się do słynnych, solidarnościowych tez z 1980 roku.

- Czy nasz Kongres Ruchów Miejskich będzie miał siłę rażenia podobną do „Solidarności”? Wiemy w Polsce, jak pokonać totalitarny system. Teraz czas naprawić źle funkcjonującą demokrację - mówi.

Zupełnie inaczej całą sprawę widzą urzędnicy. Trudno to mówić o emocjach, czy porównaniach a la solidarnościowe tezy. Jeszcze dzisiaj po południu w gdańskim magistracie obraz był mocno zamazany - Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Miasta Gdańska wprawdzie słyszał o jutrzejszej akcji "przybijania tez", ale dokumentu jeszcze nie czytał.

- Każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii, my nie musimy oczywiście tego zdania podzielać - mówi. I przypomina, że obecne władze zostały wybrane w demokratycznych wyborach.
- Z całym szacunkiem dla autorów Tez, ale demokracja i anarchia to dwie różne sprawy - dodaje Pawlak.

Przez telefon czytamy rzecznikowi kilka tez dokumentu.
- Rozumiem, że dla twórców tego dokumentu w ogóle nie jest ważne zaangażowanie miasta we wspieranie rad osiedli i dzielnic. A przecież ostatnimi czasy powstało ich w Gdańsku bardzo wiele. Czy to nie jest forma współdecydowania mieszkańców o swoim mieście? - pyta Pawlak.

- Rady osiedli i dzielnic to nic więcej jak tylko listek figowy obecnego systemu. Rady nie mają wystarczających uprawnień, z naszym głosem urzędnicy w ogóle nie muszą się liczyć. Podejmujemy w Radzie Dzielnicy ważną dla mieszkańców uchwałę, ale nasza decyzja nie jest wiążąca dla radnych i urzędników. Kiedy pytamy, dlaczego, często słyszymy: "bo my inaczej zdecydowaliśmy". I na tym często dyskuja się kończy - komentuje Makowska.

Radna podaje przykłady takiego bagatelizowania głosu mieszkańców: likwidacja szkoły nr 27 we Wrzeszczu (rada dzielnicy jest "na nie", większość miejskich radnych optuje "na tak") i koncepcja przebudowy dzielnicy według widzimisię urzędników i deweloperów. 

- Bardzo dobrze, że rady osiedli i dzielnic w całej Polsce zaczynają się ze sobą komunikować. Widać, że jest tendencja do tego, aby wzmacniać ich kompetencje. Wszystkiego nie uda się od razu osiągnąć, ale wspólnymi siłami będzie nam łatwiej zawalczyć o kolejne zmiany - uważa Agnieszka Bartków, przewodnicząca Zarządu Rady Osiedla "Orunia-Św.Wojciech-Lipce".

Czy "Tezy o Mieście" mogą rzeczywiście zmienić mechanizmy, które do tej pory kierują samorządem lokalnym w Polsce?
- Mogą, jak najbardziej. Ale oczywiście to jest proces. W Gdańsku widzę wielki potencjał do przyszłych zmian. Coraz więcej jest frustracji także wśród miejskich radnych. Dyscyplina partyjna i konieczność głosowania wbrew sobie, np. za likwidacją szół, jest dla nich sporym upokorzeniem - mówi Makowska.