Nieużytki na Trakcie i "oruńskie klomby"
Autor: f.botor, Data publikacji: 2009-07-31 07:13:00
Trakt Św. Wojciecha to jedna z ważniejszych dróg w aglomeracji trójmiejskiej. Droga krajowa i jej otoczenie powinno być wizytówką Gdańska, w końcu każdy wjeżdżający do Trójmiasta od strony Pruszcza Gdańskiego musi tędy przejechać. Chcemy rozpocząć dyskusję nad stanem tej arterii. Wydaje nam się, że wiele zależy od dobrej woli urzędników, włodarzy i właścicieli terenów przylegających do drogi. Zaczniemy od przyjrzenia się nieużytkom znajdującym się pomiędzy numerami 183 i 199.
Brzydko i niebezpiecznie
W 2002 roku rozpoczęło się wyburzanie stojących tam domów, kamienic i ogródków działkowych. Mieszkańcom tłumaczono, że w ciągu trzech lat powstaną tam budynki mieszkalne TBS. Upłynęło siedem lat, teren systematycznie dziczeje... To zacienione i schowane przed ludzkim wzrokiem miejsce to ulubiony punkt schadzek miejscowych koneserów tanich win.
Anonimowo wypowiada się jeden z sąsiadów: - Momentami potrafi tam przebywać nawet dwudziestu mężczyzn. I to największych zakapiorów w okolicy. Obok jest przystanek autobusowy. Często mieszkający za torami ludzie chcąc skrócić sobie drogę muszą przejść przez ten teren. Czy naprawdę musimy czekać, aż zdarzy się tam kiedyś poważne przestępstwo?
Inny mieszkaniec okolicy: - Jeden z sąsiadów nie wytrzymał i w ramach „czynu obywatelskiego“ wszedł na ten teren z synem i wykosili go, żeby ludzie tam przebywający byli widoczni od strony Traktu. Ja już nawet przestałem tam wchodzić z psem, bo nie chcę się denerwować. Co gorsza, niektórzy zaczynają wyrzucać tam śmieci. Przypominam sobie, że ktoś raz tam sprzątał w tym roku. Na krótko przed wizytą prezydenta Adamowicza na Oruni.
Tylko od kwietnia tego roku sama policja interweniowała tam cztery razy. Rodzaje interwencji były różne: od kradzieży po groźby, ale przyczyna zawsze taka sama – zbierajacy się na tym terenie ludzie pozostający pod wpływem alkoholu.
Tereny pomiędzy numerami 183 i 197 to w 2/3 własność Towarzystwa Budownictwa Społecznego „Motława“. Reszta należy do gminy. Na nasze pytania odpowiedzi udzielił prezes TBS, Seweryn Wyganowski:
- Na gruncie tym powstanie zespół trzech wielorodzinnych budynków mieszkalnych ze 138 mieszkaniami łącznie, wg założeń zamieszka tam 468 osób. Posiadamy projekt budowlany tego przedsięwzięcia wraz z prawomocnym pozwoleniem na budowę. Rozpoczęcie budowy jest uwarunkowane uzyskaniem z Banku Gospodarstwa Krajowego decyzji o udzieleniu promesy kredytu na tę inwestycję. Bez zapewnienia finansowania nie możemy rozpocząć procedury wyłaniania wykonawcy – zgodnie z przepisami prawa zamówień publicznych. Wstępnie określiliśmy początek budowy na wrzesień, ale ten termin jest ruchomy.
Z kolei na pytanie, kiedy można spodziewać się uporządkowania tej okolicy, prezes odpowiada:
- Nie uważamy, aby pozostawienie na terenie przyszłej budowy roślin zielonych, które tam wyrosły, szkodzi estetyce. Proszę pamiętać, że alternatywą do stanu obecnego jest goły plac – bo na założenie tam trawnika, ze względu na koszty, chyba Pan nie liczy?
- Na wycięcie drzew i krzewów tam rosnących musimy mieć pozowlenie Referatu Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. Nie jest łatwo jest je uzyskać – dodaje pani Katarzyna Jaskuła z TBS.
Sprawdziliśmy. Nikt z TBS-u o takie pozwolenie w tym roku nie występował.
W Urzędzie Miasta również powiedziano nam, że chaszcze nie psują estetyki miasta. Mówi rzecznik Anna Dobrowolska:
- Teren ten nie jest obszarem, który w sposób decydujący wpływa na wizerunek miasta. Wspomniany teren nie jest utrzymywany w stanie idealnym nie ze złej woli urzędników, lecz przez ograniczenia finansowe i kadrowe.
"Oruńskie klomby"
Prezesowi TBS zadaliśmy także pytanie o „oruńskie klomby“, czyli leżące na chodniku przylegającym do tego terenu łachy piasku pośniegowego, które porosły trawą. Prezes Wyganowski odpowiedział nam wymijająco, że sprzątaniem zajmuje się firma Primus, a nieporządek najprawdopodobniej dotyczy znajdującego sie obok sklepu. Odpowiedź od TBS „Motława“ otrzymaliśmy we wtorek, a w środę pracownik firmy Primus w końcu zajął się „klombami“. Ciekawe, czy bez naszej interwencji kwitłyby dalej...?