24-godzinna ekipa na Oruni
Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-07-08 13:33:00
160 pracowników Johnson & Johnson pojawiło się wczoraj w Trójmieście i okolicach, w tym wielu z nich na Oruni. Malowali płoty, montowali nowe huśtawki, pracowali w ogrodach, naprawiali balkony. A w sobotę na tyłach Gościnnej Przystani i boisku „Dziesiątki” zorganizują festyn dla dzieci. O co chodzi w całej akcji?
- Nie wierzyłem, że nagle przyjedzie do nas taki tłum ludzi, którzy za darmo przez cały dzień będą pracować w naszych Domach dla Dzieci. Ta pomoc jest dla nas nieoceniona – mówi Piotr Wróblewski, reprezentant Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej.
To właśnie ta instytucja, która w Trójmieście prowadzi kilka Domów dla Dzieci (w tym dwa na Oruni), otrzymała wsparcie ze strony Johnson & Johnson. I to wcale niemałe. Oprócz „wypożyczenia” swoich pracowników na 24 godziny, firma wyłożyła dodatkowo kilkadziesiąt tysięcy złotych. Za te pieniądze zakupiono niezbędne do przeprowadzenia całej akcji materiały – farby do malowania płotów i ścian, ziemie i sadzonki do ogrodów, huśtawki i piaskownice na place zabaw.
160 pracowników firmy zobaczyliśmy wczoraj w 11 ośrodkach – w Tczewie, Gdyni, Osowej, na Wyspie Sobieszewskiej i właśnie na Oruni.
GFIS ma tutaj trzy „punkty” – dwa Domy dla Dzieci (do nich trafiają dzieci, które nie mają opieki rodzicielskiej) i coraz bardziej znany na dzielnicy – Dom Sąsiedzki „Gościnna Przystań”.
Plac przed Domem przy Trakcie Św. Wojciecha 377A zyskał wczoraj nowe huśtawki i trampolinę. Robotnicy z J&J odmalowali płot, wyremontowali stare urządzenia zabawowe.
W Domu przy Gościnnej 15 odmalowano balustrady, posadzono kwiaty, zakupiono nowy stół z ławami.
Skwer przy Gościnnej Przystani wzbogacił się o piaskownicę i nowe rośliny. Obudowany został śmietnik. Do Domu Sąsiedzkiego zakupiono sprzęt ogrodniczy – kosiarkę, łopaty, taczkę.
Ze wsparcia J&J skorzystał również Środowiskowy Dom Samopomocy „Nowiny”.
Johnson & Johnson w tym roku obchodzi swoje 125-lecie. Rafał Bachan, dyrektor sprzedaży firmy tłumaczy, że nie jest to jedyny powód dlaczego J&J angażuje się w podobne akcje.
- Mamy wpisane w swoje credo obowiązek pomagania społecznościom lokalnym. Zaangażowanie naszej firmy widoczne jest w wielu punktach świata – w Afryce, w rejonach objętych klęskami żywiołowymi. Pomagamy również w Polsce – mówi Bachan.
Skąd pomysł na akcję w Trójmieście, w tym i na Oruni?
- Nawiązaliśmy współpracę ze stowarzyszeniem Centrum Aktywności Lokalnej, które wskazało, że tutejsze ośrodki potrzebują wsparcia – odpowiada dyrektor sprzedaży Johnson & Johnson.
Zdecydowano, że w tym roku integracja pracowników firmy będzie wyglądała inaczej. Zamiast „klasycznych” imprez (przykładowa opcja: dzik, paintball, Krzysztof Krawczyk i alkohol), które organizują odpowiednie agencje, ekipa J&J zakasała rękawy i ruszyła do Trójmiasta i okolic…
I choć niektórym akcja J&J może kojarzyć się z zabiegami PR-owskimi lub z PRL-owskim czynem społecznym, pracownicy firmy zapewniają, że w tym przypadku chodzi o coś innego. W skrócie opisują to następująco: „ połączenie przyjemnego z pożytecznym”.
- Zdaję sobie sprawę, że tego typu akcje świata nie zmienią. My jesteśmy tutaj jeden dzień, ale robimy co możemy, aby pomóc jak największej ilości osób. To naprawdę wspaniały sposób integracji. Zdecydowanie lepsza opcja niż firmowy paintball – uśmiecha się Monika Schmidt, kierownik ds. medycznych rejestracji w firmie Johnson & Johnson.
Kilkadziesiąt osób z J&J zdecydowało się zorganizować w sobotę festyn dla oruńskich dzieci. Start imprezy zaplanowano na godzinę 11:30. Udział jest bezpłatny. Festyn odbędzie się na tyłach Domu Sąsiedzkiego (Gościnna 14), a także na boisku Gimnazjum nr 10 (Gościnna 17).