Dwa place zabaw już w koszu

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-07-22 15:35:00

Choć do rozstrzygnięcia miejskiego konkursu na place zabaw pozostało jeszcze kilka tygodni, już dziś wiemy, że dwie z trzech propozycji mieszkańców Oruni i Św. Wojciecha nie znalazły akceptacji urzędników.

- Gdzie nasze dzieci mają się teraz bawić? W krzakach? Na ulicy? Dlaczego dostaliśmy negatywną decyzję? Nawet do konkursu nas nie dopuścili - żali się Magdalena Siemonowska, mieszkanka Traktu Św. Wojciecha 165F.

Kilka tygodni wcześniej pani Magdalena wraz ze swoimi sąsiadami spotkała się z przedstawicielami Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej i reprezentantami Rady Osiedla "Orunia-Św. Wojciech-Lipce". Dyskutowano na temat rozpisanego przez miasto konkursu na place zabaw. Mieszkańcy wskazali miejsce, które ich zdaniem idealnie nadawałoby się pod taką inwestycję - niewielki, niezagospodarowany placyk tuż obok kamienicy przy Trakcie Św. Wojciecha 165E. 

Teren należy do miasta, w przeszłości był tam już plac zabaw. Był, bo zainteresowali się nim okoliczni amatorzy złomu i wandale. Mieszkańcy kamienicy obiecywali teraz, że więcej do takiej sytuacji nie dopuszczą. GFIS zadeklarował pomoc w napisaniu konkursowego wniosku i złożenie projektu do Urzędu. "Koalicja" została zawiązana.

Wszystko rozbiło się o gdański Wydział Architektury. Jego pozytywna opinia na temat wniosku była jednym z konkursowych wymogów. W przypadku Traktu Św. Wojciecha 165 urzędnicy napisali krótko: "Teren inwestycyjny. Uciążliwość Traktu. Opinia Negatywna".

- To znaczy, że co zabiorą nam ten teren i postawią sklep albo jakiś budynek? Przecież tu od wielu lat nic się nie dzieje, komu by przeszkadzał taki plac? No cóż, przynajmniej próbowaliśmy coś zmienić. Ale nie wyszło, takie życie na Oruni - komentuje pani Magdalena.

- Proszę nas zrozumieć, musimy patrzeć na całą sprawę inaczej niż mieszkańcy. Jeżeli w planie jest przykładowo funkcja usługowa, albo jest informacja o drodze, to jak mogę pozytywnie opiniować budowę placu zabaw na takim terenie? W ten sposób zablokowałabym ewentualną inwestycję na 10 lat - odpowiada Barbara Szczerbowska, kierownik Referatu Planów i Marketingu w gdańskim Wydziale Architektury.

Ale jest nadzieja,że i w takim miejscu plac zabaw będzie mógł powstać. Wymaga to jednak od mieszkańców kolejnego, biurokratycznego wysiłku.

- Trzeba napisać do prezydenta Bielawskiego wniosek o zmianę funkcji danego terenu w planie zagospodarowania. Takie pisma, a jest ich niemało, rozpatrywane są dwa razy w roku - tłumaczy Szczerbowska.

Być może z takiej możliwości skorzystają mieszkańcy Św. Wojciecha, którzy również w asyście GFIS-u składali wniosek o plac zabaw w swoim sąsiedztwie. Wskazana przez nich lokalizacja (Trakt Św. Wojciecha 449) nie spodobała się urzędnikom. W piśmie Wydziału Architektury czytamy: "W jego obrębie (terenu działki - przyp. red.) dopuszcza się jedynie małą architekturę obsługującą i towarzyszącą funkcji wiodącej - komunikacji, np. miejsca postojowe, oświetlenie, chodniki i inne elementy wchodzące w skład przestrzeni ulicy".

-  Nie rozumiem tej opinii. Jest tam tylko chodnik, który tak naprawdę nikomu nie służy, może tylko osobom spożywającym alkohol. Nie pełni on funkcji postojowej dla samochodów, gdyż nie ma tam miejsca na parkowania aut. Tam nikt nie chodzi. Więc tak właściwie można tą działkę zaorać i posadzić ziemniaki, przynajmniej byłoby to z pożytkiem dla społeczeństwa - ironizuje Justyna Thielmann, reprezentantka Rady Osiedla "Orunia-Św. Wojciech-Lipce" i mieszkanka Św. Wojciecha, która włączyła się w akcję zbierania podpisów "pod placem zabaw".

Z terenu Oruni i Św. Wojciecha do konkursu został dopuszczony tylko jeden wniosek. Dotyczy on obszaru przy ulicy Związkowej (dawny teren cmentarza ewangelickiego). Ale nawet i tutaj składający projekt (ponownie GFIS, którego wspierali okoliczni mieszkańcy i lokalna rada osiedla) musiał zmienić swoją koncepcję. Urzędnikom nie spodobało się, że przyszły plac zabaw miałby leżeć blisko, zdaniem Wydziału Architektury - ruchliwej ulicy Związkowej.