Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-10-12 17:28:00
Członkowie lokalnej rady osiedla: „Zwiększcie tutaj ilość patroli, niech przestępcy wreszcie zaczną się bać”. Zebrani wczoraj w Domu Sąsiedzkim policjanci i strażnicy miejscy: „Brakuje nam ludzi, radiowozów, w różnych punktach dzielnicy przydałby się monitoring, a z bezpieczeństwem na Oruni, Lipcach i w Św. Wojciechu wcale tak źle nie jest”.
Były skargi, prośby i pytania. Ostrych wypowiedzi i słów krytyki nie brakowało, ale atmosfera wczorajszego spotkania była raczej przyjazna. Po jednej stronie stołu zasiedli członkowie Rady Osiedla „Orunia-Św. Wojciech-Lipce”. Po drugiej, zaproszeni przez nich goście: policjanci z I Komisariatu w Gdańsku i strażnicy miejscy z referatu Śródmieście.
Jak tłumaczyli nam przedstawiciele Rady, spotkanie służyło dwóm celom. Po pierwsze chodziło o nawiązanie obopólnych kontaktów. A także o rozpoczęcie dyskusji, którą w skrócie można opisać następująco: jak poprawić bezpieczeństwo na Oruni, Św. Wojciechu i Lipcach?
Mieszkańców przybywa, uzupełnień brak
- Więcej policjantów, monitoring w kolejnych punktach dzielnicy, a także lepsza współpraca mieszkańców z policją – odpowiadali policjanci.
W praktyce nie jest to jednak takie proste.
- Na terenie, który obejmujemy swym zasięgiem, mieszka 120 tysięcy ludzi. I ta liczba cały czas rośnie. Szczególnie Gdańsk Południe to obszar, który rozwija się najszybciej – mówił Henryk Jabłoński, zastępca komendanta I Komisariatu Policji w Gdańsku.
- Mam 26 osób do służby patrolowej. Proszę sobie wyobrazić, że 10 lat temu miałem ich dokładnie tyle samo. Potrzebuję przynajmniej ośmiu dodatkowych ludzi. Napisaliśmy w tej sprawie pismo do Komendanta Miejskiego, prosiliśmy o uzupełnienia – tłumaczył aspirant Krzysztof Kowalski, kierownik Ogniwa Patrolowego-Interwencyjnego.
Póki co „oruński” Komisariat dodatkowego wsparcia nie otrzymał.
Jabłoński: Mam zapewnienie od Komendanta Miejskiego, że przy następnych uzupełnieniach nasza jednostka będzie traktowana priorytetowo.
Nie dzwonimy, bo jesteście nieskuteczni!
Agnieszka Bartków, przewodnicząca Zarządu Osiedla „Orunia-Św.Wojciech-Lipce”: Czyli tak naprawdę o prewencji nie ma mowy? Jest tylko doraźne „gaszenie pożarów”?
Jabłoński: Niestety, „kołdra” policji jest za krótka.
Ale jak przekonywali policjanci, brak środków to nie jedyny problem, z którym borykają się stróże prawa. Aby wyjaśnić o co chodzi, komendant Jabłoński posłużył się… artykułem z naszego portalu.
- Jest tu zdanie, że mężczyzna wyrwał drzwi wejściowe budynku i niósł je przez całe osiedle do złomowca – mówił. – Jak to możliwe, że nikt z mieszkańców nam tego nie zgłosił? Ludzie widzą coś takiego, nie dzwonią na policję, a później mają do nas pretensje, że nie interweniujemy?
- Ależ ludzie dzwonią. Choć rzeczywiście, wielu z nich ma już dosyć, nie wierzą w Waszą skuteczność – odpowiadał Mirosław Literski, członek Rady i kierownik oruńskich osiedli Gdańskiej Spółdzielni Mieszkaniowych.
- Kradną studzienki, grzejniki, złomiarze czują się bezkarni. Tego nikt nie kontroluje. Sam dzwoniłem na policję, ale nic nie zrobiono, nawet notatki nie sporządzono – denerwował się Literski.
Żadna interwencja nie ginie
Zdaniem funkcjonariuszy taka sytuacja nie mogła mieć miejsca. – Mamy bardzo dobrą współpracę z właścicielami złomowców. Ponad 90 procent przypadków kradzieży kabli zostaje przez nas wyjaśnionych. Sprawcy są wykrywani – wyjaśniał Jabłoński.
Literski nie dawał za wygraną.
- Diamentowa 4, kilka osób pije alkohol, głośno się zachowują. Dzwonię na policję. Przyjeżdża radiowóz. Ale nikt z niego nie wysiadł, postali i odjechali. Dzwonię raz jeszcze. A dyżurny do mnie: „Nie będzie Pan nas uczył, jak mamy pracować. Wiemy co mamy robić” – żalił się kierownik.
– Rozmowy „dyżurny-mieszkaniec” są nagrywane. Żadna interwencja nie ginie. Policjant ma obowiązek pojawić się na miejscu zdarzenia w odpowiednim czasie, to jest do kilkunastu minut. Jeżeli tak się nie stanie, badamy okoliczności i jak trzeba, wyciągamy konsekwencje – zapewniał Kowalski.
Ale jak mówił nam po spotkaniu Jabłoński, w ostatnich latach ani jeden policjant I Komisariatu nie został ukarany za opieszałość w wykonaniu swoich obowiązków.
Policjanci apelowali jednak, aby „dzwonić na policję aż do skutku” i nie przejmować się, że telefon 997, czy 58 321 67 22 (bezpośredni na Komisariat) jest zajęty. Przypominali również, że zgłoszenia są anonimowe. – Ludzie boją się czasami dzwonić, bo myślą, że będą musieli się ujawnić. Nic bardziej mylnego – przekonywał Tomasz Wojtan, jeden z dzielnicowych I Komisariatu.
Więcej patroli? Ale statystyka mówi…
Radni prosili o większą ilość patroli na dzielnicy. Wskazywano na ulice: Rejtana, Przy Torze, Sanodmierską i Gościnną.
- To jest dzielnica patologiczna, dają nam tu więźniów, dają ludzi, którzy nie płacą za swoje mieszkania. Skierujcie tutaj swoje patrole, niech przestępcy nareszcie zaczną się bać – prosiła Alina Krajewska, przedstawicielka Rady.
- Rozkład naszych sił zależny jest od dwóch rzeczy: od analizy statystyk bezpieczeństwa i od sygnałów samych mieszkańców - mówił Jabłoński.
Policjanci przekonywali jednak, powołując się na statystki, że na Oruni, Św. Wojciechu i Lipcach jest bezpieczniej niż w wielu innych punktach miasta.
Jabłoński: Brzegi – 3 przestępstwa, Rejtana – 5, Ubocze -2 – to są zdarzenia za ostatnie trzy miesiące. Nie ma ich aż tak dużo. Mówimy tu nie o wykroczeniach, a o przestępstwach typu: kradzieże, rozboje, handel narkotykami.
Najgorzej sytuacja wygląda pod tym względem na Trakcie Św. Wojciecha – 24 odnotowane przestępstwa w przeciągu trzeciego kwartału 2011 roku.
Piszcie o monitoring!
Cała nadzieja na poprawę bezpieczeństwa leży więc w „sygnałach od samych mieszkańców”. A takie mają zamiar wysyłać sami radni – Skieruję prośbę do Forum Rad Dzielnic, aby wysłać pismo do Komendy Miejskiej Policji z pytaniem, ilu policjantów przypada na jednego mieszkańca Gdańska i jak to wygląda w poszczególnych rejonach miasta. Będziemy wnioskować, aby policjantów było tu więcej – zapewniała Bartków.
Zdaniem funkcjonariuszy, skutecznym lekarstwem na zmniejszenie przestępczości w okolicy może być monitoring.
- Dzięki kamerom jest bezpieczniej m.in. na Oruni Górnej. Monitoring pomógł nam ostatnio w namierzeniu sprawców pobicia na Trakcie Św. Wojciecha, czy dewastacji na Podmiejskiej – tłumaczył jeden z dzielnicowych.
- Kamera nieopodal słynnego „ślimaka” na Rejtana, albo nowego budynku na Ubocze, lub na Gościnnej to byłaby dobra inwestycja – przekonywali policjanci. I zachęcali członków Rady do wywierania odpowiednich nacisków na urzędników. – Na pewno poprzemy każde Państwa pismo w tej kwestii – zapewniali stróże prawa.
Członkowie rady poruszyli jeszcze kilka kwestii: problem tirów na Żuławskiej (policja: „można starać się w urzędzie o ograniczenia dla pobliskich firm, które mają pozwolenia na przejazd tutaj takich pojazdów”), bezpiecznego przejścia dla dzieci w rejonie ulic Dworcowej (policja: „trzeba pisać pisma do Urzędu Pracy, aby skierowano tu osobę bezrobotną, w charakterze pilnującego dzieci na drodze – poprzemy taki wniosek”), rozjeżdżających chodniki w Św. Wojciechu quadów ( dzielnicowy: „proszę podać mi kto to robi, porozmawiam z właścicielami tych pojazdów”) i dawnym budynku policji na ulicy Gościnnej (policja: „ta sprawa leży w gestii Komendy Wojewódzkiej”).
Strażnicy są od innych rzeczy
Zdecydowanie mniej spraw kierowano wczoraj do obecnych na spotkaniu przedstawicieli Straży Miejskiej. Kadrowa sytuacja przedstawia się tutaj jeszcze gorzej niż w przypadku policji.
- W moim referacie, który oprócz Oruni, Św. Wojciecha i Lipiec, obejmuje jeszcze Nowy Port, Stogi, Westerplatte, Śródmieście i południowe części Gdańska, mam zaledwie 23 ludzi i 2 radiowozy – mówił Mirosław Radka, kierownik Referatu Śródmieście w gdańskiej Straży Miejskiej.
- Trzeba pamiętać, że naszym głównym zadaniem jest dbanie o czystość w mieście – przypominał Czesław Belka, naczelnik Wydziału dzielnic Gdańsk Południe w gdańskiej SM.
Jednak zdaniem większości obecnych na spotkaniu radnych, strażnicy nie wywiązują się z tego obowiązku za dobrze.
- W ogóle Was nie widać u nas na dzielnicy. Szczególnie „za torami” zobaczyć strażnika to święto – komentował Roman Itrich, członek RO „Orunia-Św.Wojciech-Lipce”.
- Każdego dnia wyznaczam moim ludziom konkretne zadania. Także na Oruni. Ale kiedy strażnicy jadą na miejsce, nagle odzywa się dyżurny i wysyła ich w inne rejony miasta. Goni ich od Wyspy Sobieszewskiej, po Orunie Górną. Trudno w takich warunkach być zawsze skutecznym – bronił się Radka.
Według strażników, szczególnym problemem na Oruni są nielegalne wysypiska.
- Czasem musi upłynąć kilkanaście miesięcy, aby takie śmietnisko zostało posprzątane. Nie jest łatwo namierzyć właściciela, utykamy na prawnych formalnościach – przyznawał Belka.
Będą dzielnicowi, dyżury i spotkanie z mieszkańcami
Być może sytuację poprawią nieco dzielnicowi, którzy już niedługo mają zacząć działać także w gdańskiej Straży Miejskiej. – Będą bliżej mieszkańców. Orunia zostanie podzielona na trzy sektory. Każdy z nich będzie miał swojego dzielnicowego – mówił Radka.
Zarówno zastępca komendanta Jabłoński, jak i kierownik Radka obiecali, że przynajmniej raz w miesiącu będą wysyłać do Domu Sąsiedzkiego swoich funkcjonariuszy. Na dyżur z mieszkańcami. Będzie się on odbywał w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca, w godzinach 18-19. W tym samym czasie swój dyżur pełnią tutaj przedstawiciele RO „Orunia-Św.Wojciech-Lipce”.
W listopadzie ma dojść do spotkania: mieszkańcy dzielnicy, policja i straż miejska. Organizatorem dyskusji będzie Rada Osiedla.