Kilka "kryminałek" z okolicy
Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-10-19 18:14:00
Napad na taksówkarza, wypadek z pijanym kierowcą w roli głównej i kradzież… labradora – to kilka historii, z którymi mieli ostatnio do czynienia policjanci z oruńskiego komisariatu.
Do najgroźniejszego zdarzenia doszło na ulicy Cieszyńskiego. 46-letni taksówkarz wiózł zakupy dla swojego klienta. Nagle przed jego maskę wyskoczyło dwóch chłopaków, zmuszając kierowcę do zatrzymania. Obaj 19-latkowie trzymali w dłoniach butelki piwa, chwilę później jedna z nich wylądowała na tylnej szybie taksówki. Kolejna trafiła 46-latka w głowę. Kiedy mężczyzna wysiadł z samochodu, napastnicy zaczęli bić go pięściami i wyzywać.
Na pomoc poszkodowanemu ruszył przechodzień. Odwaga nagle opuściła bandytów, którzy rzucili się do ucieczki.
Sprawą zajęli się kryminalni z oruńskiego komisariatu. Bardzo szybko udało się zatrzymać pierwszego z napastników, 19-letniego mieszkańca Gdańska. Drugi z agresorów wiedząc, że szuka go policja, sam zgłosił się na komisariat i oddał w ręce funkcjonariuszy.
46-latek trafił do szpitala z urazem głowy. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Dwaj 19-letni sprawcy pobicia, którzy wcześniej nie byli karani, usłyszeli już zarzuty. Za pobicie grozi do 3 lat pozbawienia wolności, za groźby karalne do dwóch lat, natomiast zniszczenie mienia zagrożone jest karą do 5 lat pozbawienia wolności.
Przenosimy się na Trakt Św. Wojciecha. Przed tamtejszą restauracją mężczyzna przywiązał swojego psa do słupa i wszedł na kilkanaście minut do lokalu. Okazało się, że w tym samym czasie ulicą przechodził wielki miłośnik zwierząt. I to tak wielki, że już wkrótce labrador zmienił właściciela. Złodziej chciał najprawdopodobniej jak najszybciej spieniężyć swój łup. Ale nie zdążył. Przeszkodzili mu kryminalni z Oruni.
Już po kilkudziesięciu minutach udało im się ustalić tożsamość złodzieja. Policjanci pojechali do mieszkania 34-latka. Amator cudzej własności był kompletnie pijany, w organizmie miał 3 promile alkoholu. W jednym z pokoi funkcjonariusze natrafili na labradora, którego przekazali właścicielowi.
34-latek trafił do policyjnego aresztu. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
Pozostajemy jeszcze na Trakcie Św. Wojciecha. Godzina pierwsza w nocy. Przystanek autobusowy, obok niego lampa oświetleniowa, przy niej samochód z wygiętą maską i palącymi się „wnętrznościami”. Wypadek? Jak najbardziej, ale taki, o którym kierowca nie informuje karetki pogotowia, czy policji. Nie może być inaczej, kiedy jest się pijanym i nie ma się uprawnień do kierowania samochodem.
Sprawa wyszła jednak na jaw, dzięki kamerom miejskiego monitoringu. Na miejsce zostali wysłani policjanci. Zarówno pasażer, jak i kierowca zostali zatrzymani. Ten ostatni miał 1.12 promila we krwi…