Topimy pieniądze w szambie
Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-11-17 17:07:00
Miał być wrzesień zeszłego roku, następnie maj 2011, teraz termin znów się przesuwa. Rodziny z 30 bloków komunalnych na Oruni najwcześniej w 2012 doczekają się kanalizy w swoich domach. Obecnie muszą korzystać z szamba i każdego miesiąca tracą na tym setki złotych.
Budowę kanalizy na terenie Oruni i Św. Wojciecha można opisywać różnie. Można ironicznie określać ją inwestycją na miarę XXI wieku w gdańskiej metropolii. Można podawać też różnego rodzaju statystyki – setki kilometrów budowanej infrastruktury, lub miliony złotych potrzebne na jej zrealizowanie.
Ale niektórym z mieszkańców Oruni, którzy wciąż nie mogą doczekać się jej efektu, może kojarzyć się ona z jednym słowem – opóźnienie.
A tych przy budowie kanalizy (chodzi o kontrakt 8.2.1, który obejmuje m.in. ulice w Św. Wojciechu i wiele adresów na Trakcie Św. Wojciecha) nie brakowało i nie brakuje nadal. Najpierw o kilka miesięcy z oddaniem inwestycji spóźniła się Gdańska Infrastruktura Wodociągowo-Kanalizacyjna. Jak tłumaczyli jej przedstawiciele, chodziło o „kolizję z budową Obwodnicy Południowej”. Zamiast zakończyć budowę kanalizy pod koniec 2010, GIWK ogłosił jej finał dopiero w połowie 2011 roku.
Ale wielu mieszkańców Oruni wciąż nie ma kanalizy w domach. Dlaczego?
Wykonawca GIWK, zgodnie z umową, doprowadził sieć kanalizacji sanitarnej do studni, która leży w pobliżu budynków. Ale za podłączenie jej do mieszkań odpowiada już ktoś inny – właściciel, lub administrator. Tam gdzie budynek jest komunalny, budowę przyłączy powinien wykonać i sfinansować Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych.
Problem w tym, że ta inwestycja uzależniona jest od środków finansowych przyznawanych Zarządzeniami prezydenta Gdańska. Inaczej niż w przypadku większych i często bardziej spektakularnych inwestycji w mieście, tutaj środki wydawane są na raty.
- Do podłączenie w 2012 roku pozostaje jeszcze około 30 budynków gminnych - przyznaje Agnieszka Kukiełczak z Działu Prawno – Organizacyjnego w GZNK.
Tymczasem jeszcze w połowie 2010 roku, rzecznik GZNK zarzekał się, że w przeciągu kilku miesięcy wszystkie prace związane z budową przyłączy na Oruni i w Św.Wojciechu powinny się zakończyć. Przeszkodziła wspomniana wyżej „kolizja z Obwodnicą Południową”, a także… sposób realizacji całej inwestycji. Zamiast zrealizować ją w całości, zdecydowano się na wydzielanie pieniędzy na poszczególne jej etapy.
Mieszkańcy powinni uzbroić się więc w cierpliwość, a także… w grubsze portfele. Obecnie muszą korzystać z blisko czterokrotnie droższego szamba. Przy kilkuosobowej rodzinie, różnica kanaliza-szambo może sięgać nawet dwustu złotych. W skali roku „bogaci” mieszkańcy Oruni płacą więc 2400 złotych więcej niż „biedniejsi” gdańszczanie z dzielnic, gdzie kanaliza istnieje już od dawna.
Tymczasem miasto większego problemu nie widzi – oficjalnie inwestycja pod nazwą „Budowa kanalizy na terenie Oruni i Św. Wojciecha” została przecież zakończona już kilka miesięcy temu.
Kiedy pytamy o te uciążliwe dla mieszkańców Oruni opóźnienia i o to, kto tak naprawdę za to odpowiada, przedstawiciele miasta nie potrafią niczego powiedzieć.
Oruniacy muszą więc czekać. Na kolejne Zarządzenie prezydenta. Może uzyskane z wprowadzonej niedawno podwyżki czynszów komunalnych pieniądze pomogą przyspieszyć całą inwestycję?
- Zadania związanie z podłączeniem budynków do sieci wodno-kanalizacyjnej wykonywane są w oparciu o nakłady finansowe pochodzące z wpływów z tytułu opłat i kar za korzystanie ze środowiska – mówi nam tajemniczo Kukiełczak.
Cała więc nadzieja na koniec oruńskiego szamba w dość osobliwie pojmowanej ekologii...