Kto tu jest dla kogo?

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-12-12 17:07:00

Lepiej robić coś taniej, szybciej i lepiej niż dłużej, wolniej i gorzej, prawda? Nie dla gdańskich urzędników. Przedstawiamy finansowe (i nie tylko) absurdy, z którymi muszą borykać się rady osiedli i dzielnic, w tym również i ta z Oruni, Lipiec i Św. Wojciecha.

Placem zabaw na Gościnnej zarządza organizacja pozarządowa. Lokalna Rada Osiedla chciała ze swojego budżetu zakupić tutaj jedno urządzenia zabawowe. Przygotowała na ten cel blisko 4 tysięcy złotych. Oruńskie dzieci, które tłumnie odwiedzają to miejsce, miałyby wielką uciechę.

Na Gościnnej nic jednak się nie zmieni, ponieważ miasto powiedziało takim planom krótkie „nie”. Urzędnicy nie godzą się, aby rada osiedla wspierała finansowo organizacje pozarządowe. Ich zdaniem, pieniądze muszą przechodzić przez miejskie instytucje.

Miasto jest od wszystkiego
Trzeba zakupić nową huśtawkę, czy stół do ping ponga dla mieszkańców dzielnicy? Tak, ale tylko pod agendą Zarządu Dróg i Zieleni. Jednak nawet urzędnicy przyznają, co prawda nieoficjalnie, że takie rozwiązanie jest dużo droższe (miasto obowiązują określone procedury przetargowe) i bardziej czasochłonne.

- Okazuje się, że dla gdańskich urzędników rady osiedla i dzielnic powinny wydawać pieniądze tylko przez szkoły i inne instytucje miejskie. Czemu nie można tego zmienić? Nie rozumiem tego zupełnie – denerwuje się Agnieszka Bartków, przewodnicząca Zarządu Osiedla „Orunia-Św.Wojciech-Lipce”.

Interesujące pytanie stawia Andrzej Witkiewicz, przewodniczący Zarządu Rady Osiedla „Strzyża”.

- Dlaczego miasto może przekazywać organizacjom pozarządowym pieniądze publiczne na realizację placów zabaw, a rady osiedla nie mogą przeznaczać swoich środków na wsparcie tych samych miejsc i tych samych stowarzyszeń?

Jest uchwała, nie ma problemu

Dla urzędników problem nie istnieje – tłumaczą, że zgodnie z prawem wszystko jest w porządku.

Argumenty finansowe i obywatelskie nie są więc tu najistotniejsze. To gmina, mówią przedstwiciele magistratu, ma obowiązek prowadzenia działalności gospodarczej związanej „z zaspokajaniem zbiorowych potrzeb swoich mieszkańców”. A rady osiedla nie posiadają osobowości prawnej i nie mogą  prowadzić działalności gospodarczej - dodają.

- Przecież nie chodzi tu o darowizny, ale o dofinansowanie inicjatyw organizowanych przez lokalne stowarzyszenia, czy fundacje – komentuje Witkiewicz.

- Zasady są ściśle określone i zawarte uchwale nr 1489 z 23 maja 2002 roku w sprawie określenia organizacji, zasad finansowania oraz zakresu działania jednostek pomocniczych Miasta Gdańska. Przypominam, że ta uchwała wciąż wszystkich obowiązuje – broni stanowiska miasta Mariusz Feliński, z Biura Rady Miasta w Gdańsku.

Kto tu jest dla kogo?
Ale spór radni-miasto nie dotyczy tylko kwestii finansowania rad i marnotrawienia pieniędzy przez miasto.
- Chodzi o podejście urzędników do rad osiedli i dzielnic. Można często odnieść wrażenie, że po prostu im przeszkadzamy. Kto tu właściwie jest dla kogo? – pytają radni.

I wskazują na ostatni blog prezydenta Adamowicza, w którym opisywany jest stan realizacji postulatów wyborczych na lata 2010-14. Znalazł się tam również akapit o „obywatelskim Gdańsku”. Prezydent pisze: „Naszą misją jest aby pracownik Urzędu Miejskiego nie był postrzegany jako stereotypowy urzędnik, a był menadżerem samorządowym. By z otwartością, zaufaniem i ochotą wykonywał swoje obowiązki, by wychodził naprzeciw interesantom.”

- Na ten moment, patrząc na stosunek urzędników do rad osiedli, brzmi to po prostu komicznie – przekonują radni osiedla i dzielnic.

- Co jest barierą? Brak zaufania urzędników, polityków i radnych do demokracji lokalnej, do wiary, że tylko oddolne struktury społeczne – jak organizacje pozarządowe czy rady dzielnic i osiedli – są w stanie zbudować demokratyczny porządek. Każda niekontrolowana władza się deprawuje – komentuje Lidia Makowska, przewodnicząca Zarządu Rady Dzielnicy Górny Wrzeszcz.

Jest tak dobrze, czy tak źle?
Radnych osiedla i dzielnic wzburzyła również wypowiedź Felińskiego, której udzielił on dla naszego portalu. Urzędnik zapytany, czy miejskie jednostki są przygotowane na funkcjonowanie aż tylu rad osiedl i dzielnic, odpowiedział krótko:
- Urząd Miejski zajmuje się obsługą tych jednostek i spełnia  zadania, które do niego należą.  

Bartków: Taka odpowiedź jest zaskakująca. Wystarczy spojrzeć na nasze wnioski do Wieloletniego Planu Inwestycyjnego. Od miesięcy nie dostaliśmy na nie żadnych odpowiedzi.

Witkiewicz: Urząd nie jest przygotowany na taką obsługę. Zapewne rozwiązaniem byłoby utworzenie w strukturach Urzędu specjalnego Referatu lub Biura Prezydenta ds. jednostek pomocniczych. To co mi bardzo przeszkadza, to brak transparentnych zasad finansowania rad osiedli.

Makowska: Kilka nowych rad nie ma ciągle stałych siedzib, choć minęło już ponad pół roku od ich powołania. Urzędnicy argumentują, że nie mają wolnych lokali komunalnych, wszystkie idą pod komercyjny wynajem. Tymczasem my mamy kilkunastostronicowe listy opuszczonych sklepów czy punktów usługowych, w każdej z dzielnic, które ponad rok czekają na najemcę. Obserwujemy, jak te lokale niszczeją.

Batalia o zmiany łatwa nie będzie
Niektórzy radni osiedla i dzielnic nazywają obecne zasady funkcjonowania jednostek pomocniczych „anachronicznymi”. Ale przekonują, że nie są one niepodważalne. Mogą je zmienić radni miasta Gdańska.

I faktycznie nie tylko opozycja krytykuje obecne zapisy. Są i radni Platformy Obywatelskiej, którzy chcą zmian. Są jednak i tacy, którzy chcą utrzymać status quo. Choć nikt tego nie przyzna oficjalnie, silne rady osiedla i dzielnic są w stanie wypromować silnych kandydatów do samorządów. A taki scenariusz nie jest w smak niektórym, mniej „mobilnym” radnym miasta. Także z opozycji. Przy założeniu, że nastąpią zmiany w ordynacji wyborczej, dla wielu polityków, radni osiedla i dzielnic będą po prostu konkurencją w walce o uzyskaniu mandatu.

Być może jednak rady osiedla i dzielnic doczekają się zmian na lepsze. Już jutro, 13 grudnia we Wrzeszczu odbędzie się spotkanie przedstawicieli Rady Miasta, administracji prezydenta i radnych osiedlowych/dzielnicowych.

- Mam nadzieję, że spotkanie przebiegnie w duchu  „okrągłego stołu”:  strony przedstawią propozycje zmian, wspólnie merytorycznie popracujemy nad nimi w grupach roboczych i w ciągu najbliższej kadencji je wdrożymy – mówi Makowska.

Ale wie, że batalia o zmiany nie będzie łatwa.
- Prezydent Adamowicz przyznał wprost na spotkaniu z przedstawicielami jednostek pomocniczych we wrześniu, że na rady nie ma wystarczających środków, bo są inne, ważniejsze zadania inwestycyjne w Gdańsku. Mamy się z tym pogodzić. Szkoda, że w Gdańsku samorządność lokalna na najniższym szczeblu nie jest priorytetową inwestycją – podsumowuje Makowska.