"Zapachy" grudnia :p

Autor: Yuka29, Data publikacji: 2011-12-13 09:13:00

Grudzień to taki miesiąc, który kojarzy mi się przede wszystkim z zapachami. Choinka, pierniki, owoce cytrusowe – to wszystko tworzy wyjątkowy aromat, który jak nic przypomina, że święta są tuż za pasem. Kiedy parę lat temu przeprowadziłam się na Orunię, dodatkową atrakcję zapachową,  zapewnił dym z okolicznych kominów. Świąteczna bajka, okraszona śniegiem na ukośnych dachach…

I tak bym sobie dalej kontemplowała te wszystkie obłędne widoki i zapachy, gdyby nie fakt, że tegoroczne są jakieś inne...

Kilka dni temu wychodząc z domu, natknęłam się na półpiętrze na uroczy barłóg, składający się z kurtki, jakichś szmat i pustej flachy po denaturacie.

W sekundę, mój świat grudniowych zapachów został zmiażdżony, przemielony i wyrzucony na jeden ze spornych śmietników. (Kontenery wciąż zmieniają miejsce swojego pobytu, bo gdzie by nie były ustawione, tam komuś przeszkadzają).

Bez żalu nad cudzym dobytkiem, przy pomocy kija, wyniosłam to wszystko do kibla, mamrocząc pod nosem słowa, które mają mało wspólnego ze świątecznymi życzeniami…

Następny incydent zgłosił Junior, który wracając późnym popołudniem ze szkoły, natknął się przy samych drzwiach wejściowych do klatki na sąsiada, który beztrosko, opróżniał swoje wnętrzności… (Nie! Nie sikał). Widać tak przypiliło gościa, że nie zdążył do domu, oddalonego o jakieś.. pięć metrów!

Dziś rano Junior wychodząc z domu, napotkał pewną trudność (jak się okazało – obiektywną!) w otwieraniu naszych drzwi. Trudność spała rozwalona, zawinięta w brezent niczym Bear Grylls w swoich programach o survivalu. Młody się przestraszył a trudność okazała się ( a jakże) sąsiadem z parteru.

W tym momencie oprócz zapachów fizjologicznych, poczułam także jak zalewa mnie nagła krew! Kiedy kazałam zwinąć w sekundę  obóz spod swoich drzwi, dowiedziałam się, że to wszystko przez jego starą (zwaną w niektórych kręgach żoną), która to wredna małpa, nie wpuściła go do domu, a on przecież tylko „trochę zachlał”… A ja, to przecież jestem życiowa babka i nie będę robić problemów, że mi tu koczuje… Dlatego właśnie wybrał moje drzwi na miejsce regeneracji! Zresztą, on mieszka na parterze i jakby tam został, to wstyd byłby przecież… Sąsiedzi by zobaczyli i w ogóle obciach!

Osobiście podejrzewam, że parter mógł być już zajęty przez sąsiada, który mieszka z nim vis a vis, a którego również miałam zaszczyt zobaczyć w podobnej odsłonie.

Klatka robi się stanowczo za ciasna. To budynek raptem trzypiętrowy, a zapotrzebowanie na półpiętra jakby większe...