Czy radny musi dyżurować?
Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-01-10 14:47:00
Choć od wyborów samorządowych upłynął już ponad rok, wśród wybranych radnych z okręgu numer jeden są tacy, których trudno spotkać na Oruni, Lipcach czy w Św. Wojciechu. Kto najrzadziej pokazywał się na dyżurach w Gościnnej Przystani?
W każdy poniedziałek przychodzi tu maksymalnie kilka osób. Zdarza się, że żaden mieszkaniec dzielnicy nie zawita na dyżury radnych miasta. Jednak kiedy „ktoś” już się pojawi, to z reguły trafia tu z kwestią, która wymaga natychmiastowej interwencji samorządowców.
- Na Oruni dyżury są chyba najbardziej intensywne- mówi Beata Dunajewska, radna Platofrmy Obywatelskiej, która spotyka się z mieszkańcami także w innych rejonach Gdańska, między innymi na Wyspie Sobieszewskiej.
- Najczęściej osoby przychodzą do mnie z problemami lokalowymi. Niektóre historie są naprawdę dramatyczne. Dziurawe sufity, grzyb w mieszkaniach, nieremontowane od wielu lat kamienice i ludzie, którzy muszą w tych warunkach mieszkać. Często poważni chorzy – opowiada radna.
Dyżury w Gościnnej Przystani wystartowały, przy aprobacie wszystkich, sześciu radnych z okręgu numer jeden, w lutym zeszłego roku. Spotkania z mieszkańcami są rotacyjne, każdego tygodnia w oruńskim Domu Sąsiedzkim można zobaczyć innego radnego. Politycy Prawa i Sprawiedliwości zdecydowali, że będą pełnić swoje dyżury wspólnie.
Z całej szóstki, ze swoich obietnic wywiązują się czterej radni: wspomniana Beata Dunajewska, Dariusz Słodkowski, radny PO, a także Jaromir Falandysz (PIS) i Krzysztof Wiecki (PIS). Zdecydowanie najgorzej w tym porównaniu wypada inny polityk „oruńskiego” okręgu – Marcin Skwierawski, radny PO. Mimo, iż dyżury w Gościnnej Przystani trwają już niemal rok, polityk ten nie pojawił się w oruńskim Domu Sąsiedzkim… ani razu. Dlaczego?
- Niestety nie mogłem przyjeżdżać na dyżury w Gościnnej Przystani, ponieważ miałem w tym czasie inne, zawodowe obowiązki. Rozmawiałem z organizatorami tamtejszej przestrzeni i tłumaczyłem, że mógłbym spotykać się z mieszkańcami Oruni w innym terminie – odpowiada Skwierawski.
„Organizatorzy tamtejszej przestrzeni”, czyli przedstawiciele Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej zapewniają, że byli otwarci także na inne terminy dyżurów. Radny Platformy Obywatelskiej nie wyszedł jednak z żadną inicjatywą. Być może na przeszkodzie faktycznie stały „inne obowiązki zawodowe” - nie jest tajemnicą, że Skwierawski, radny z Gdańska, pracuje w Sopocie. Gwoli przypomnienia dostał on w ubiegłorocznych wyborach ponad 160 głosów od mieszkańców Oruni, Lipiec i Św. Wojciecha. Radny zaprasza jednak tych ostatnich na swoje dyżury, ale już nie na Oruni, a w Nowym Porcie, Brzeźnie, na Stogach i Wyspie Sobieszewskiej.
Rzadkim gościem w Gościnnej Przystani był też Lech Kaźmierczyk, radny PO. Polityk ten zapewniał w swojej kampanii wyborczej, że dla mieszkańców Gdańska zawsze będzie dysponował czasem. W przypadku oruńskiego Domu Sąsiedzkiego obietnica ta nie została spełniona. Polityk uważa jednak, że takie postawienie sprawy jest niesprawiedliwe.
- Zawsze można było się ze mną spotkać w Dworku Artura na Oruni. Tam również pełniłem swoje dyżury i tam również przychodzili do mnie mieszkańcy naszej dzielnicy – tłumaczy Kaźmierczyk.