Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-02-22 14:58:00
Mówi się o niej „centrum dzielnicy”, nazywa Oruńską Starówką, to od tego miejsca postępować ma przyszła rewitalizacja Oruni. Prawda, że pięknie? Niestety, nie do końca. Obrazuje to historia z… toaletą w roli głównej.
- Sprawa ciągnęła się od lata zeszłego roku. Nie podobało się nam, że w centrum naszej dzielnicy, na ulicy Gościnnej stoi obskurny i śmierdzący Toi Toi. Próbowaliśmy rozwiązać tę kwestię. Ale okazało się, że nie jest to takie łatwe – opowiada Mateusz Korsztun, członek Zarządu Rady Osiedla „Orunia-Św.Wojciech-Lipce”.
Rzecz wydawałoby się z pozoru błaha urosła do naprawdę wielkiego problemu. Jako redakcja MojaOrunia.pl postanowiliśmy opisać tę sprawę z dwóch, wcale nie kloacznych powodów. Po pierwsze pokazuje ona, jaki nieporządek wciąż panuje w niektórych miejskich resortach. Po drugie, co dla oruniaków może być nawet ważniejsze, obrazuje rozdźwięk między „rewitalizacyjną rzeczywistością”, a realnym traktowaniem dzielnicy przez niektórych urzędników.
Toaletę postawili pracownicy Zakładu Komunikacji Miejskiej. Argument był jeden – kierowcy zatrzymujących się tu autobusów muszą mieć miejsce, gdzie będą załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne.
Na nic zdały się pisma i tłumaczenia lokalnej rady osiedla. Urzędników nie przekonało, że ulica Gościnna to Oruńska Starówka, że od tego rejonu zacznie się w przyszłości rewitalizacja dzielnicy. I że Toi Toi w takim miejscu po prostu nie pasuje. Nie pomogły też odwołania do zmysłu estetycznego przedstawicieli miejskiej spółki. Ani fakt, że na pobliskim skwerku mieszkańcy i radni włożyli już sporo swojej pracy, aby zmienić tę okolicę na lepsze.
- Próbowaliśmy wskazywać alternatywne lokalizacje. Zawsze odpowiedź ZKM była jedna i ta sama: nie, to jest za daleko, Toi Toi zostaje w tym samym miejscu – wspomina Korsztun.
Alicja Mongird, rzecznik ZKM ma swoją wersję.
- Kierowcy na Oruni mogli korzystać z toalet znajdujących się na komisariacie policji – ten jednak został przeniesiony, dlatego wprowadzono tymczasowe rozwiązanie w postaci toalet przenośnych. W tym czasie trwały intensywne poszukiwania obiektu, z którego mogliby korzystać kierowcy – tłumaczy.
Co ciekawe, „poszukiwanie obiektu” trwało kilka miesięcy. I kto wie, czy nie trwałoby nadal, gdyby lokalna rada osiedla nie zwróciła się do szeregu innych instytucji. Pisma trafiły do dwóch działów gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni, a także do miejskiego Wydziału ds. Estetyzacji.
I tu niespodzianka, okazało się, że ZKM stawiając toaletę na Gościnnej nie miał na to zgody odpowiedniego urzędu. ZDiZ przekazał ZKM ultimatum: albo przedstawicie dokument uprawniający do postawienia w pasie drogowym toalety, albo Toi Toi ma zniknąć z Gościnnej. Reprymenda poskutkowała. Toaleta przestała szpecić i zatruwać powietrze. ZKM szybko podpisał stosowną umowę z pobliską przychodnią zdrowia, potrzeby kierowców autobusów zostały zabezpieczone.
Kiedy pytamy o taką samowolę rzecznik ZKM, ta nie odpowiada wprost. Przeprasza mieszkańców za zaistniałą sytuację i zapewnia:
- Przeprowadzimy wewnętrzną kontrolę procedur ustawiania tymczasowych toalet przenośnych i udostępniania naszym pracownikom pomieszczeń z toaletami, aby podobna sytuacja już nigdy nie miała miejsca.
Na czym „kontrola procedur ustawiania tymczasowych toalet” ma polegać, tego rzecznik już nie wyjaśnia.
Sprawą zaskoczona jest Urszula Barczewska, absolwentka Wydziału Architektury na Politechnice Gdańskiej i autorka oryginalnej koncepcji rozwoju Oruńskiej Starówki.
- Stawianie Toi Toia w takim miejscu to nienajlepszy pomysł. W swoim projekcie próbowałam podnieść standard przestrzeni, a tego typu obiekty zdecydowanie go zaniżają. Nie przypominam sobie Toi Toia, dajmy na to, pod Bazylika Mariacką. Czasem stoją przy wykopach archeologów lub placach budowy, ale to jest tymczasowe i krótkotrwale rozwiązanie – komentuje.
- Ta historia pokazała dwie kwestie. Po pierwsze, że każdy może robić w mieście, co mu się żywnie podoba. A także… że na Oruni brakuje publicznych toalet – uśmiecha się Korsztun.
Barczewska uważa, że zdecydowanie lepszą opcją byłoby ustawienie eleganckiego i nowoczesnego szaletu.Jedno z takich urządzeń funkcjonuje od niedawna w centrum Pruszcza Gdańskiego.
- Biorąc pod uwagę możliwości finansowe Gdańska i fakt, ze eleganckich toalet nie ma nawet w Głównym Mieście, nie wydaję mi się, aby Orunia doczekała się takiego luksusu – podsumowuje architekt.