Na Oruni sprzątać (chyba) nie trzeba

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-03-14 19:24:00

Około 30 oruniaków regularnie odrabia swoje długi czynszowe, pracując dla miasta. W zależności od pogody odśnieżają lub sprzątają zaniedbane miejsca w Gdańsku. – Ale czemu nie wysyłają nas na Orunię? – pytają dłużnicy.

Kilka tysięcy najemców, z tego blisko tysiąc z nich nie płaci regularnie swego czynszu – tak jeszcze przed rokiem wyglądała „komunalna” statystyka na Oruni. Sytuacja zmieniła się o tyle, że od tego czasu więcej osób „poszło na swoje” – tu bodźcem dla wielu były niedawne, zafundowane przez miasto podwyżki. Teraz najemców jest tutaj już „tylko” 2900, wciąż jednak wielu z nich pozostaje dłużnikiem miasta. Rekordziści potrafią zalegać na...80 tysięcy złotych.

Od jakiegoś czasu, po spełnieniu określonych warunków, można swój dług odpracować. W zimę trzeba chwycić za łopaty i na zlecenie miasta odśnieżyć wybrany teren. Kiedy jest cieplej, dłużnicy zakasują rękawy i sprzątają poszczególne rejony miasta. Śródmieście, Wrzeszcz, Oliwę.

Ale nie Orunię. Jest to o tyle dziwne, że przecież formalnie przynależy ona do Gdańska od 1933 roku, a liczba mieszkań (i również dłużników) komunalnych jest tu niemała. Relatywnie spora jest też liczba tutejszych mieszkańców (30 osób), którzy zdecydowali się na odpracowywanie swoich długów właśnie w taki sposób.

I to właśnie oni wskazują nam anonimowo na to dość osobliwe zjawisko. – Nie rozumiem tego. Sprzątamy śmieci w całym Gdańsku, ale na Orunię nigdy nie jesteśmy „rzucani”.  A jeżeli już to jedna, dwie osoby. Reszta jedzie gdzie indziej. Czy u nas jest tak czysto? No chyba nie chodzi o to – mówi mi mieszkaniec Oruni i jeden z dłużników, który prosi o zachowanie anonimowości.  - A o co? – pytam. – Nie wiem. Pytaliśmy, ale nam powiedzieli, że nie mamy się interesować, tylko pracować tam gdzie nam każą. To pracujemy – odpowiada mój rozmówca.

W Gdańskim Zarządzie Nieruchomości Komunalnych, instytucji, która zawiaduje całą „dłużniczą” akcją, dowiadujemy się, że w tym roku już blisko 400 osób zdecydowało się odpracować swoje należności wobec miasta. Ludzie ci sprzątają śmieci, grabią trawniki. Czemu nie na Oruni? Czy według GZNK nie ma tutaj miejsc, które wymagają pracy dłużników?

- O tym, gdzie jest wykonywane świadczenie decyduje Koordynator zadania, wskazany przez Dyrektora GZNK. Biuro Obsługi Mieszkańców nr 4 (położona przy Trakcie św. Wojciecha „oruńska” filia GZNK – przyp. red.) posiada wiedzę, które miejsca na Oruni wymagają sprzątania i sukcesywnie te miejsca są porządkowane – odpowiada nam Magdalena Dyba z GZNK.

Niestety nie dowiadujemy się, jakie to są miejsca. Prosimy o więcej szczegółów. - Dłużnicy sprzątają teren Gdańska. Biuro Obsługi Mieszkańców kieruje dłużników w miejsca wymagające podjęcia prac porządkowych w ramach zaistniałych potrzeb – mówi Dyba.

Znów nie pada ani jedno słowo o oruńskich lokalizacjach. Nie wiemy, czy dłużnicy pracowali (albo będą pracować) w Parku Oruńskim lub na przykład w miejscu, które opisaliśmy tutaj.

Jak to możliwe, że 30 oruniaków, dłużników miejskich nie sprząta swojej dzielnicy? Nie mamy odpowiedzi na to pytanie.

Przy okazji poruszyliśmy jeszcze jedną kwestią, często podnoszoną przez krytyków opisywanej tu akcji. Kto tak naprawdę sprawdza jakość wykonywanych przez dłużników prac?

- Pracę dłużników sprawdza administrator. Jeśli praca jest źle wykonywana „świadczenie rzeczowe” nie zostaje im zaliczone, a tym samym dług nie jest pomniejszony – zapewnia Dyba.