Dzielnica w migawce, tydzień 7

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-03-18 20:16:00

Idzie wiosna, co widać również w naszej dzisiejszej migawce. Jest więc bardziej zielono, kolorowo i... takie tam. Ale Orunia bez względu na pogodę potrafi zaskakiwać. Sprawdźcie sami.

- Wbiłem patyki w ziemię, a na nie nałożyłem puszki. Jak jest wiatr, puszki zaczynają grzechotać. Odstrasza to krety – mówi pan Jerzy z ulicy Nowiny, który na Oruni mieszka od 6 lat. Niestety ogródek mojego rozmówcy wciąż jest narażony na niebezpieczeństwa. – Puszki zdają egzamin, ale kłopot mam taki, że co chwilę mi ktoś je ściąga. Pewnie zbieracze złomu chcą sobie dorobić – wzrusza ramionami.

Kilkaset metrów dalej, Trakt św. Wojciecha 169 – tu mieszka pan Robert. Ten kilkudziesięcioletni mężczyzna pozuje dla nas z Sonią, swoim psem. – Mieszkam tu od urodzenia, zawsze w tym podwórku. I nic tu się nie zmieniło. Choć nie, jest jedna ważna rzecz – mówi. – Kiedyś było też biednie, ale ludzie spotykali się w tych ogródkach, wspólnie bawili. To miejsce tętniło życiem, ale starsi mieszkańcy poumierali i nic już z tamtych czasów nie pozostało – zamyśla się mój rozmówca.

- Jak to się nie zmieniło? Trzydzieści lat temu, w podwórku była obora. Dziś to budynek, w którym mieszkają ludzie – śmieje się jego sąsiad.

Na Gościnnej spotykam pana Rafała, z synkiem Tymonem. – Orunia nie jest taka zła jak o niej się często mówi. Dobra, sam unikam niektórych miejsc, ale bez przesady, to normalna dzielnica – uważa pan Rafał.

Na Sandomierskiej, obiektyw Pauliny Kalbarczyk, naszej redakcyjnej koleżanki, uchwycił ciekawe zjawisko. Bardziej kojarzone z amerykańskimi filmami niż z realiami nadwiślańskiego kraju. Zawieszone wysoko na drutach buty mogą oznaczać, jak głoszą mity z kraju wuja Sama, miejsce, w którym zginął członek gangu. Może to też być wskazówka dla wszystkich spragnionych ziołowego dymka lub białej kreski klientów – wiadomo, że w tej okolicy z kupnem narkotyków nie będzie problemów. Trzecia, również mało poprawna politycznie wersja mówi: buty na drutach to symbol...utraconego w tym miejscu (jeżeli już, to z pewnością poniżej) dziewictwa.

Orunia ma pewnie swoje „nieamerykańskie” wytłumaczenie. I dobrze.

Nasi czytelnicy nadesłali nam też kilka innych ciekawostek. Na Przyjemnej mężczyzna jedzie środkiem ulicy... śmietnikiem. No może nie jedzie, ale kieruje na pewno. Miejmy nadzieję, że kubeł nie był akurat „odprowadzany” na okoliczny złomowiec.

Jest i kolejne wyznanie w kierunku policji. Okazuje się jednak, że nienawidzić stróżów prawa można naprawdę na wiele sposób, także ortograficznych. Uff, czego to uczą w dzisiejszych szkołach!

Tradycyjnie jest też kilka ujęć nieprzynoszących chluby Oruni. Na zdjęciach widać brudny Kanał Raduni, w którym pływa dosłownie wszystko. Przypominamy, że jakiś czas temu właśnie w nim znaleziono Fiata 126-p. Teraz jest nieco skromniej – wysepki w wodzie stanowią „zaledwie” worki ze śmieciami, krzesła, a nawet kawałek okna. – A przecież kiedyś ludzie się tutaj kąpali. Teraz to jeden wielki ściek. Może po remoncie Kanału znów będzie tu czysto? – zastanawia się spotkana przeze mnie mieszkanka ulicy Nowiny.

Urzędnicy debatują o „mokrych/suchych” śmieciach, wydają na promocję tego systemu niemałe pieniądze. Już wkrótce dotrze on także na Orunię.  Ale nie brakuje tutaj miejsc, gdzie ekologiczne nowinki z pewnością nie będą miały łatwo. Dwa pojemniki na śmieci w każdym domu (w Szwajcarii mieszkańcy mają nawet po siedem kubłów, ale w Polsce mamy mniejsze kuchnie – przypominał nam niedawno Maciej Lorek, dyrektor Wydziału Środowiska), ostrzegawcze plakietki dla niesortujących w należyty sposób swoich odpadów sąsiadów, namaszczony przez urzędników monopolista „od wywózki” i może na Oruni zrobi się czyściej? – Dwa kubły, mokre i suche śmieci, plakietki, co jeszcze? – śmieje się pan Mirosław z ulicy Żuławskiej. – Na Ubocze to wywalają śmieci za okno prosto na trawnik, a z ich pojemników to wszystko wywiewa. Gdzie naklejać takie plakietki? Na całym bloku czy może w BOM-ie – ironizuje mój rozmówca.

Co jeszcze w „migawce”? Wyginający nasze głowy kot w oknie, latający talerz, tu akurat w ziemi, historia pewnej kanapy, robiąca wrażenie natura, nastrojowo ujęte kamienice, złapane w kadr oruńskie cyfry i liczby, a także trzech młodych dżentelmenów.

Słowa uznania dla autorów zdjęć: Grzegorza Jezierskiego, Jacka Gulczewskiego, Aleksandry Golonki, Anny Kuklinowskiej, Marcina Eichelbergera, Mateusza Korsztuna, Jarosława Wołoszyka, Katarzyny Szymańskiej, Aleksandra Szymańskiego, Doroty Szymańskiej i yuki29.

Czekamy na kolejne zdjęcia (także innych czytelników) :)