Hola, Gwiazdy na Oruni

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-04-01 06:49:00

Hiszpańska reprezentacja w piłce nożnej na czas fazy grupowej Euro2012 zamieszka na Oruni. Ta wiadomość, zamiast ucieszyć, przestraszyła wiele osób.

- Cały Urząd dosłownie oszalał – mówi nam jeden z pracowników magistratu, który prosi o zachowanie anonimowości.

Przyczyna „szaleństwa” w gdańskim magistracie? Jeden telefon z Hiszpanii. „Nie możemy już doczekać się mistrzostw. Zamieszkamy na Oruni, hola!”. To była prawdziwa „krótka piłka”. Okazało się, że nasi zachodni sąsiedzi, jeden z faworytów czerwcowego turnieju (fazę grupową rozgrywają w Gdańsku), zachwyceni są malowniczym Parkiem Oruńskim. Zdjęcia zieleńca zobaczyli w Internecie.

– Początkowo myśleliśmy, że Hiszpanie mają specyficzne poczucie humoru. Tam mają poważny kryzys ekonomiczny, może to miał być taki sytuacyjny dowcip. Ale po kolejnych telefonach było już wiadomo, to nie jest żart. Coś trzeba było zrobić, musieliśmy działać szybko – opowiada nasz informator.

Przez kilka dni w magistracie trwała prawdziwa burza mózgów. Wszyscy zastanawiali się, co zrobić, aby Hiszpanie zobaczyli Orunię w odpowiednim świetle. Jedna za drugą padały kolejne propozycje. – Początkowo spodobał się pomysł załatwienia sprawy na tzw. „de Gaulle’a” (w przeszłości prezydent Francji – przyp. red.), albo „na papieża”. Wiadomo, tak jak kiedyś robiono w Trójmieście, gdy przyjeżdżał ktoś ważny – odnawiamy budynki z frontu i liczymy, że drugiej strony nikt oglądać nie będzie – zdradza szczegóły kolejnych narad urzędnik.

Propozycja jednak nie znalazła akceptacji większości. – Za duże ryzyko. Hiszpanie, to nie sportowcy z Korei Północnej. Mogą przecież chodzić, gdzie im się żywnie podoba. Taka mistyfikacja mogłaby się wydać – komentuje.

Mijały kolejne godziny, impas wciąż trwał. – Powiem szczerze, wszyscy się spociliśmy. No proszę sobie wyobrazić Iker Casillas albo Fernardo Torres spacerujący po Rejtana. Albo Carles Puyol robiący zdjęcia na Kolonia Mysia, czy Przy Torze. A po przyjeździe do domu pokaże takie fotografie i będą pytania, jak on to zrobił, że jednocześnie grał na Mistrzostwach i był w Czeczeni – śmieje się wysoki rangą przedstawiciel jednego z gdańskich Wydziałów. Tu także nie ma mowy o uzyskaniu imienia i nazwiska.

Ale jak mówią świadkowie dyskusji, nie brakowało i akcentów humorystycznych. – 8 milionów chcemy wydać na promocję w świecie naszego miasta. To będą dobrze wydane pieniądze, na bogato! I co po przyjeździe widzą Hiszpanie? Wychodki na zewnątrz? Wszędobylskie sterty śmieci i gruzu? A może zarośnięte trawą boisko na Smoleńskiej? Nieźle się pośmialiśmy, potrzebowaliśmy takiej „głupawki”, aby nieco ochłonąć – mówi.

Kolejne pomysły również upadały: odłączenie Oruni od Gdańska, dokwaterowanie Hiszpanom specjalnie wyszkolonych przewodników - piarowców, czasowe zaciemnienie dzielnicy, przesunięcie Mistrzostw Europy o kilka miesięcy, czy przeprowadzenie wartych blisko 10 milionów złotych (ulotki, bilboardy, artykuły w polskiej i zagranicznej prasie, hostessy w supermarketach) kampanii: „Wszyscy jesteśmy oruniakami”, „Orunia – tu się żyje”, „Orunia mówi Hola!” i "Gdańsk i Orunia - od 1933 gramy do jednej bramki!".

– W akcie desperacji chcieliśmy wyremontować już nawet setkę tutejszych kamienic, zrewaloryzować oruńskie Parki, naprawić Trakt Św. Wojciecha. A później szybko wyeksmitować sporą część lokatorów i wprowadzić tu kogoś bardziej, nazwijmy to, europejskiego. Wie Pan, ludzi mówiących po hiszpańsku, robiących jakieś parady. Niestety, wszystko rozbiło się o finanse. Na przeprowadzenie całej akcji zabrakło nam zaledwie 8 milionów złotych – tłumaczy nasz rozmówca.

W sukurs przyszła urzędnikom...historia. – To był świetny pomysł. Bierzemy znanego reżysera, płacimy mu nasze pieniądze, to znaczy z naszego budżetu miasta, a on na Oruni robi film o wojnie hiszpańskiej z lat 30-tych. Jest tu wszystko: zniszczone budynki, klimat z dawnych lat, może nawet jakiś lokalny statysta się znajdzie, który zagra generała Franco albo pisarza Orwella. Hiszpanie będą zachwyceni, my również. Prawda, że genialne? – uśmiecha się jeden z naszych informatorów.

W tej sprawie wszyscy odmawiają oficjalnego komentarza. Nikt nie chce podać nam nawet miejsca, gdzie mają zatrzymać się Hiszpanie. O nazwisku reżysera, nie wspominając.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że hiszpańska reprezentacja chciała na czas Mistrzostw zamieszkać na przy Ubocze 24. – Oglądali gdzieś w Internecie zdjęcia budynku. Myśleli, że to taki hotel, specjalnie utrzymany w duchu socrealizmu. Z pamiątkami a la popiersie Gierka, czy nagraniami przemówień Lecha Wałęsy. Głuptasy – śmieje się nasz rozmówca.

To gdzie zamieszkają podopieczni Vincente del Bosque? – Na pewno nie w hotelu ZATOKI – urzędnika nie opuszcza dobry humor. – Mogę tylko zdradzić, że będzie im tam dobrze, tak jak w Hiszpanii. Tej z lat trzydziestych, oczywiście – kwituje.