Eksponatów nie brakuje, będzie oruńskie muzeum?

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-04-19 19:28:00

XIX-wieczne kule do muszkietów, fragmenty nagrobków z dawnych cmentarzy, resztki pomników, zabytkowe już guziki i fajki, datowane na prawie trzysta lat do tyłu dokumenty... – lista oruńskich znalezisk jest znacznie dłuższa. Jest szansa, że te i wiele innych historycznych artefaktów już za kilka miesięcy będzie można oglądać w remontowanej właśnie kuźni przy ulicy Gościnnej.

- Orunia aż roi się od takich miejsc, w których znaleźć można wiele pamiątek z czasów minionych – mówi profesor Jerzy Samp, autor wielu książek na temat historii Oruni.
- Niektóre z nich są naprawdę imponujące. Dość wspomnieć, że w okresie międzywojennym w rejonie ulicy Żuławskiej znaleziono łodzie z X wieku. Czy jakaś dzielnica może pochwalić się podobnym znaleziskiem? – pyta profesor.

Wiele niespodzianek, zdaniem historyka, wciąż kryje Park Oruński. – To miejsce nigdy nie było porządnie przeszukane przez archeologów. Miejmy nadzieję, że nie zrobią tego „poszukiwacze skarbów”. A przynajmniej ci mniej uczciwi, którzy swoje znaleziska przehandlują w Internecie. Orunia nie będzie miała z tego żadnego pożytku – komentuje profesor.

Okolice ulicy Równej, Koloni Mysiej, Żabiej to obszary, gdzie do tej pory w ziemi można natrafić na pozostałości...dawnych pomników. – Po drugiej wojnie światowej zostało ich w Gdańsku zniszczonych wiele. Dla przykładu pomnik na cześć poległych w wojnach oficerów niemieckich, który stał w centrum miasta został rozbity. Jego resztki trafiły na Olszynkę. A stamtąd kawałkami „przechodził” na Orunię. Pomniki były przycinane na nagrobki – mówi Samp.

Historyczne artefakty mają jednak to do siebie, że najpierw ktoś musi je odkryć. Na Oruni nie brakuje ludzi, którzy poświęcają swój czas właśnie temu zajęciu. Jedną z takich osób jest pani Dorota. – Udało mi się tutaj znaleźć wiele interesujących rzeczy. W Parku Oruńskim, na Żuławskiej, Trakcie św. Wojciecha. Kawałki nagrobków z dawnego cmentarza, kulki od muszkietów, stare guziki, zabytkowe kafle, szczegóły z nieistniejących już kamienic – wylicza pani Dorota.

Moja rozmówczyni nie ma prostej odpowiedzi, kiedy pytam, czemu zajmuje się „historycznym zbieractwem”. – Rozumiem, że dla niektórym moje hobby może wydawać się dziwne. Ktoś może powiedzieć, że to są nic nie warte śmieci. Ale ja się z tym nie zgadzam, uważam, że to kawałek naszej historii i należy o nią dbać.
- I żeby było jasne, nie chodzi mi o jakiś zarobek, sprzedawanie tego co znajdę w Internecie. Wszystkie moje znaleziska chcę przekazać do oruńskiego muzeum, które, mam nadzieję, powstanie na naszej dzielnicy – dopowiada.

Jest szansa, że już niedługo takie niewielkie muzeum zostanie na Oruni otwarte. Mowa o zabytkowej kuźni z ulicy Gościnnej, która właśnie przechodzi renowację.
- W jednym z pomieszczeń budynku, tam gdzie jest piec kowalski mogłaby funkcjonować przestrzeń ekspozycyjna właśnie dla tego typu historycznych znalezisk. A na zewnątrz kuźni znalazłoby się miejsce na lapidarium - mówi Agnieszka Leśniewska, która z ramienia Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej (to właśnie ta organizacja będzie w przyszłości zarządzać tym miejscem) będzie koordynatorem wszystkich działań w kuźni.

Przeszkodą może być stosunkowo niewielka powierzchnia przyszłego muzeum. Ale jest coś jeszcze.
- Należy jednak pamiętać, że kuźnia jest zabytkiem. W związku z tym ma swoje uwarunkowania. Wszystkie pomysły muszą zyskać aprobatę odpowiednich urzędów - przypomina Leśniewska.

- To cenna inicjatywa. Będziemy chcieli, aby mieszkańcy, w ramach kolejnych dyskusji "Orunię widzę wielką", przynieśli nam zdjęcia swoich eksponatów. Tych artefaktów, które uważają, że powinny znaleźć się w kuźni. Trzeba będzie dokonać stosownej selekcji. Być może niektóre ze znalezisk trafią do innych gdańskich muzeów - mówi Marek Barański z gdańskiego Referatu Rewitalizacji.

Krzysztof Kosik, mieszkaniec Gościnnej, w przeszłości radny miasta również chce przekazać część swoich zbiorów do przyszłego muzeum. Ale tylko tego, które będzie znajdować się na Oruni.
- Mam zamiar przekazać do naszej kuźni między innymi oryginalne dokumenty, które związane są z historią Oruni. Jeden z XVIII wieku, drugi z lat 30-tych ubiegłego stulecia. Oprócz tego oddam do oruńskiego muzeum znalezioną w Parku Oruńskim kulę armatnią, którą eksperci datują na czasy Potopu Szwedzkiego. A także: fibulę rzymską, odkrytą przeze mnie na ulicy Bocznej, stare fajki, guziki i monety, jeszcze z czasów Napoleona. Na tym pewnie się nie skończy – mówi nam Kosik.

Także profesor Samp ma zamiar wzbogacić przyszłe oruńskie muzeum. – Kamienne płytki podłogowe z posadzki nieistniejącej już kamienicy, dawnej Restauracji Pod Wiatraczkiem (okolice ulicy Podmiejskiej – przyp. red.), znaleziona na Oruni żelazna kula armatnia, czy też na przykład ceramiczne fajki – wylicza historyk.

Co jeszcze powinno znaleźć się w oruńskim muzeum?
- Może to być wycinek z gazety z dawnych lat, zdjęcie z opisem, mebel z przedwojennej stolarni, która funkcjonowała wtedy na Placu Oruńskim. Jestem pewny, że wielu oruniaków ma u siebie wiele cennych pamiątek. Może któreś z nich trafią do oruńskiego muzeum? – zastanawia się Kosik.

Otwarcie kuźni zaplanowano na jesień tego roku.