Gorączka sobotniej nocy na Oruni

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-06-18 16:38:00

Mężczyzna z siekierą na Rejtana, spalony samochód na Turkusowej, awantury domowe – ostatnia sobota, a więc dzień w którym Polska grała z Czechami, był dla policjantów z oruńskiego komisariatu bardzo pracowity. Tymczasem dzielnicę (a także kilkudziesięciotysięczny Chełm) patrolował w nocy tylko jeden radiowóz.

- Wspólnie z kilkoma kolegami szedłem Traktem św. Wojciecha i nagle na wysokości ulicy Rejtana zobaczyliśmy skręcające w tę ulicę dwa duże policyjne samochody. Po chwili wypadła stamtąd grupa facetów, dobrze zbudowanych. Typ „karków” i „dresiarzy” – opowiada nam jeden z mieszkańców Oruni, który prosi o zachowanie anonimowości. – Za nimi biegł mężczyzna z siekierą. Nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło. Policja jeszcze przez jakiś czas kręciła się po Serbskiej i Rejtana – dopowiada.

Wszystko działo się nieco przed północą, kilkadziesiąt minut po skończonym meczu Polska-Czechy.

Emilia Karczewska z Biura Prasowego Komendy Miejskiej Policji nie potrafi powiedzieć niczego na temat tego zdarzenia. – Nie mogę potwierdzić, że coś takiego miało miejsce – mówi.

Policjanci z oruńskiego komisariatu twierdzą, że w nocy z soboty na niedzielę faktycznie byli wzywani na Rejtana. Ale w innej sprawie. – Chodziło o awanturę domową. Nie było mowy jednak o siekierze. Para zachowywała się już spokojnie. Dostali pouczenie – relacjonują funkcjonariusze.

Okazuje się, że w nocy z soboty na niedzielę Orunię (a także Chełm i południowe osiedla) patrolował tylko jeden radiowóz. – Reszta policjantów zabezpieczała między innymi strefę kibica w Gdańsku – tłumaczą oruńscy funkcjonariusze. I przyznają, że noc z soboty na niedzielę była „gorąca”. – Trochę się działo: nietrzeźwy kierowca, awantury domowe – wyliczają.

W razie poważniejszych incydentów wsparcie dla policjantów jechało z innych części Gdańska. Tak też było w przypadku pożaru samochodu na Turkusowej 1. Około godziny 23 palił się tam Opel Astra. – O przyczynach pożaru będziemy mogli się wypowiedzieć, jak wypowie się biegły. Nie ma też jeszcze oszacowanych dokładnych strat – mówi nam Karczewska.