Kuźnia musi się sama utrzymać

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-08-16 14:29:00

Wyremontowana w ostatnich miesiącach zabytkowa kuźnia przy ulicy Gościnnej już w połowie października zostanie otwarta dla mieszkańców i turystów. „To będzie nowa, atrakcyjna wizytówka Oruni” – cieszą się urzędnicy. Wciąż pozostaje jednak kilka znaków zapytania.

Muzeum z oruńskimi pamiątkami, przestrzeń galeryjna dla artystów, miejsce edukacyjnych spotkań dla dzieci i młodzieży, niewielka „kawiarenka”, a w przyszłości być może również warsztaty i pokazy rzemiosła kowalskiego – plan na odrestaurowaną, położoną w centrum „oruńskiej Starówki”, XIX-wieczną kuźnię istnieje już od jakiegoś czasu. Już od połowy października wcielać go będą przedstawiciele Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej, znanej na Oruni organizacji, która za zgodą miasta będzie gospodarzem zabytkowej kuźni.

Pieniądze na remont budynku, i to niemałe, bo aż 600 tysięcy złotych, dało miasto. Finansowe utrzymanie obiektu spada już teraz jednak właśnie na oruński GFIS, który obecnie „opiekuje” się kilkoma Domami dla Dzieci, a na samej Oruni także Domem Sąsiedzkim.

- Kuźnia będzie działalnością w formie przedsiębiorstwa społecznego. Wypracowane zyski będę reinwestowane w działalność społeczną – mówi Agnieszka Leśniewska, przedstawicielka GFIS, a od 13 października, po tym jak zabytek zostanie otwarty, już oficjalna menadżerka oruńskiej kuźni.

Jak kuźnia będzie „zarabiać na siebie”?
- Chcemy zarobić poprzez kawiarnie, odpłatne zajęcia dla szkół i turystów, wynajem sal dla osób, które będą chciały urządzić sobie tutaj niewielkie imprezy – odpowiada Leśniewska, ale przyznaje: - Chodzi o pozyskanie funduszy na możliwość utrzymania obiektu, czyli na przykład pokrycie opłat za media. Wszelkie ewentualne nadwyżki będą służyć wspieraniu różnych inicjatyw na dzielnicy.

Kilka dni temu kuźnię przy ulicy Gościnnej odwiedził prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz. On i podlegli jemu urzędnicy cieszą się z „drugiego życia” kuźni, która jeszcze w 2010 roku przypominała zniszczoną i grożącą zawaleniem ruderę. Nie kryją również, że odrestaurowany zabytek będzie „nową”, atrakcyjną wizytówką Oruni. Jednak taką, i mówią o tym wprost, którą będą już musieli utrzymać sami mieszkańcy i pracujący tu członkowie oruńskich organizacji. 

O tym, że wpisany w 1983 roku do rejestru zabytków budynek nie jest „łatwym kawałkiem chleba” może świadczyć następujący przykład. Członkowie GFIS starali się, aby w kuźni została otwarta kawiarenka z prawdziwego zdarzenia. Nie udało się jednak załatwić wszystkich formalności z Konserwatorem Zabytków i organizacja musiała zrezygnować ze swoich planów. W budynku będzie więc stał ekspress do kawy i będzie można tu kupić coś słodkiego. – Może i niewiele, ale na początek dobre i to – Leśniewska jest dobrej myśli.

Przedstawiciele GFIS nie zamierzają jednak za bardzo naciskać na miasto w kwestii finansowania „oruńskiej wizytówki”. W oficjalnych wypowiedziach można usłyszeć prawdziwe peany pod adresem miasta. - Kużnia to taki prezent od miasta dla mieszkańców, i dobrze by było, gdybyśmy to miejsce traktowali z pewnego rodzaju namaszczeniem. To będzie wizytówka dzielnicy, miejsce otwarte dla wszystkich – komentuje Leśniewska.

Czy działalność oruńskiej kuźni będzie pokrywać się w jakimś stopniu z położonym tuż obok Domem Sąsiedzkim?
- Będziemy się uzupełniać, być może wymieniać pewnymi obowiązkami. Widzę naszą współpracę na zasadzie zazębiających się kół zębatych – uśmiecha się przedstawicielka GFIS.

W przyszłości na zewnątrz kuźni ma stanąć tablica, która będzie zawierać informacje (także zdjęcia) na temat ważniejszych zabytków na Oruni. – To będzie taki szlak turystyczno-historyczny po naszej dzielnicy – mówią członkowie GFIS. 

Są już również gotowe pierwsze eksponaty do przyszłego, niewielkiego, oruńskiego muzeum w kuźni. Przekazał je Krzysztof Kosik, mieszkaniec ulicy Gościnnej. – Czekamy na kolejne pamiątki od mieszkańców, które mają wartość sentymentalno-historyczną – zachęca Leśniewska.