Remont Kanału: kasztanowce na pewno bezpieczne?
Autor: p.kalbarczyk, Data publikacji: 2012-08-29 18:11:00
Postanowiliśmy sprawdzić, jak oruńskie kasztanowce radzą sobie podczas remontu Kanału Raduni. Okazało się, że zdania na temat ich kondycji są wyraźnie podzielone…
– Przebudowa Kanału Raduni, pomimo ścianek Larsena, nie powinna mieć większego wpływu na kondycję zdrowotną kasztanowców – zapewnia Bogdan Ciecholewski, inspektor z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku, prowadzący sprawę.
Aleja kasztanowców porasta wał pomiędzy kanałem a Traktem św. Wojciecha. To właśnie szczelne, wbijane na głębokość kilku metrów, ścianki Larsena budzą najwięcej obaw – mogą uniemożliwiać drzewom pobieranie wody. Ich sytuacji nie ułatwia również fakt, że z drugiej strony odgradza je pas jezdni.
Ciecholewski przypomina jednak, że kasztanowce dwa lata temu miały przeprowadzoną redukcję koron, co spowodowało zmniejszenie ich wysokości, a tym samym – zmniejszenie zapotrzebowania na wodę.
Zupełnie innego zdania jest Grażyna Kunicka – artystka, mieszkanka Nowin, mocno zaangażowana w sprawę kasztanowców.
– Kasztanowce przez około 100 lat miały ustabilizowane warunki i do tych warunków przystosowały swój system korzeniowy. Wątpię, aby w ciągu jednego roku radykalnie go zmieniły. To, że zredukowano im korony nie oznacza, że nie odbudują ich ponownie – zauważa.
Zwraca także uwagę na to, że kasztanowce będą mogły liczyć tylko na wody opadowe, których często jest zbyt mało, a jeśli już są – spływają po wale, zamiast w niego wsiąkać, o czym świadczą suche trawy.
– Kasztanowcom pozostanie z jednej strony beton, z drugiej asfalt i zero wody z gruntu – martwi się Kunicka.
Dlaczego oruńskie kasztanowce wzbudzają tak wiele emocji?
Kanał Raduni (na całej długości, od śluzy na zachód od Pruszcza Gdańskiego do ujścia do Starej Motławy) został wpisany do rejestru zabytków wraz z groblami oraz towarzyszącą zabudową i … zielenią. Zatem nie są to zwykłe kasztanowce, ale zabytkowa zieleń.
– Aleja kasztanowców od początku była wyróżnikiem południowego Gdańska. W okresie międzywojennym wędrowały tędy pielgrzymki do Świętego Wojciecha. Na wszystkich starych fotografiach te kasztanowce są widoczne – opowiada profesor Jerzy Samp, autor wielu książek na temat historii Oruni.
– Niestety, ich los jest w większości przesądzony – sprawiła to powódź z 2001 roku. Jedna z teorii głosiła, że korzenie kasztanowców powodują osłabienie wału, z czym ja osobiście nie mogę się zgodzić – nigdy nie odnotowano powodzi z tego powodu, drzewa raczej utrzymywały wał – dodaje profesor.
Podobnego zdania jest Kunicka. – Podczas ostatniej powodzi wały został przerwane nie w miejscach, gdzie rosną drzewa, ale w miejscach osłabionych, a przyjmujących skumulowane ilości wody, jak z Potoku Oruńskiego czy jaru w Lipcach – zwraca uwagę.
Kasztanowce, jako zabytkowa zieleń, musiały zostać uwzględnione w planach rewitalizacji kanału. Zgodnie z wytycznymi do projektu rewitalizacji Kanału Raduni, istniejący stary drzewostan na prawym wale kanału należy pozostawić, poddając go leczeniu i cięciom pielęgnacyjnym. Wycinka pojedynczych egzemplarzy starych drzew (kasztanowce) oraz pozostałych (stare i samosiejki), rosnących na koronie i po stronie oglądowej wału, musi być uzasadniona.
– Przed uzyskaniem pozwolenia na budowę, uzyskano decyzję Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Gdańsku na prowadzenie prac związanych z przebudową, zatem rozwiązania projektowe zostały w pełni zaakceptowane – zapewnia Ewa Zielińska z Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska.
Niestety, nie wszystko wygląda tak kolorowo…
– Gorzej przedstawia się sytuacja na odcinku od Małomiejskiej do Zaroślaka, po obu stronach kanału. Tu drzewa zaczynają powoli zamierać. Należałoby się zastanowić nad ich wymianą, może na gatunki niskopienne drzew ozdobnych – zauważa Ciecholewski.
Kunicka porusza natomiast ważną kwestię, na którą zwrócono uwagę już na spotkaniu informacyjnym, poprzedzającym remont kanału: mieszkańcy Oruni obawiali się, że ciężki sprzęt, używany przy przebudowie, może uszkodzić drzewa. Zapewniono ich wtedy, że alei kasztanowców nic nie grozi i… na zapewnieniach się skończyło.
– Kasztanowcom podczas prac odsłonięto i poszarpano korzenie i pozostawiono tak na długie tygodnie. Wykonawca stwierdził, że się odbudują. Ciekawa jestem jak – przesuszone, bez ziemi i wody… Jeżdżący sprzęt szarpał gałęzie, powierzchniowe korzenie i zdzierał korę z drzew. Dopiero po mojej rozmowie z jednym z kierowników budowy zaczęto osłaniać pnie – zaznacza Kunicka.
– Martwi mnie również zachowanie spoistości gruntu. Wał pozbawiony systematycznego nawilżania rozeschnie się. Zapewne zaraz podniosą się głosy, że się na tym nie znam. Oczywiście nie jestem fachowcem od melioracji, ale ktoś kiedyś w swojej mądrości wybudował ten kanał, zapewnił wałowi stabilność gruntu, wykonał nasadzenia. Niestety, ostatnie wieloletnie zaniedbania doprowadziły do jego niedrożności – dodaje.
– Nie przekonują mnie argumenty pana Ciecholewskiego i obawiam sie, że szybko będzie mowa o błędach, których nie da się już naprawić. W tej chwili kasztanowce walczą z chorobą, poszarpanymi korzeniami i gałęziami oraz brakiem wody. Ich kondycja z dnia na dzień się pogarsza. Zapraszam pana inspektora na wycieczkę – podsumowuje Kunicka.