Policjant czy bandyta?

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-09-06 18:26:00

Dzielnicowy z komisariatu na Oruni Górnej brutalnie zaatakował 81-latka i złamał mu rękę – twierdzi rodzina poszkodowanego i inni świadkowie zajścia, które miało miejsce pod koniec sierpnia na ulicy Jeleniogórskiej. Agresywny funkcjonariusz tłumaczył się później, że... staruszek go zignorował.

- Krzyczałem do niego, aby mnie puścił. Że miałem operację, że nie dam mu drugiej ręki zakuć w kajdanki, bo muszę chronić niedawno operowane oko. Policjanta to nie obchodziło, zachowywał się jak bandyta. Powtarzał cały czas tylko: „g...no mnie to obchodzi” – mówi mi 81-letni Bogumił Nowowiejski, mieszkaniec ulicy Jeleniogórskiej 26 na gdańskim Ujeścisku.

- Mnie zawołał sąsiad, że biją pana Bogumiła. Wyskoczyłam z domu, zobaczyłam jak policjant klęczy obok mojego męża, jak wykręca mu rękę. Nie mogłam patrzeć na to jak go maltretuje, jak traktuje go jak bandytę – Teresa Nowowiejska, żona pana Bogumiła, nie może powstrzymać łez.

Wszystko zaczęło się nad wyraz banalnie. Rano wokół stawku przy szkole spacerował starszy pan z puszczonym samopas małym pieskiem. Z relacji świadków wynika, że za staruszkiem jechał wolno radiowóz. Policjant miał wołać do mężczyzny, aby zapiął psa na smycz. – Problem w tym, że mój tata nie dosłyszy, jest przygłuchawy – tłumaczy Grażyna Elert, córka 81-latka.  

Radiowóz nagle przyspieszył i wjechał na chodnik tuż przed idącym wolno staruszkiem. – Dopiero wtedy zobaczyłem, że policjant coś ode mnie chce. Zażądał dokumentów. Powiedziałem mu, że nie mam ich przy sobie. Że jak chce może iść ze mną, mieszkam kilkadziesiąt metrów obok – opowiada pan Bogumił.

Dzielnicowy nie chciał się jednak na to zgodzić. Zastąpił 81-latkowi drogę. Złapał go za rękę i założył mu na niej kajdanki. – Chciał wykręcić i drugą ręką, ale ja nie mogłem na to pozwolić. Dwa dni wcześniej miałem operację na zaćmę. Lekarz mnie ostrzegał, że poza domem muszę chronić oko ręką przed wiatrem – zapewnia mnie pan Bogumił.

I pokazuje mi dokument, który dostał od swojego lekarza. W „zaleceniach dla pacjentów po operacji zaćmy” czytamy między innymi: „Należy ograniczać wysiłek fizyczny – nie podnosić ciężkich rzeczy, nie pochylać się, unikać gwałtownych szarpnięć”

Pani Iza, świadek zdarzenia, z którą rozmawiam telefonicznie: - Widziałam jak policjant szarpiąc tego mężczyznę, rzucił nim o ziemię. Zaczęli zbiegać się przechodnie, wśród nich także i dzieci. Dorośli krzyczeli do policjanta, żeby go zostawił, że to przecież starszy człowiek. Że zachowuje się jak bandyta. Wie Pan, co on nam odpowiadał?

Po chwili dodaje.
- Że jest w mundurze, że jest nietykalny. A ten staruszek naruszył jego nietykalność – bulwersuje się pani Iza. W najbliższy poniedziałek ma zeznawać w tej sprawie w prokuraturze. 

Szamotanina trwała dalej. Pan Bogumił nie chciał dać skuć sobie drugiej ręki, policjant nie odpuszczał. - Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Byłem w szoku. Nie byłem pijany, jedyna agresja z mojej strony to tylko taka wynikająca z bólu. Kiedy krzyczałem, że jest bandytą, że bardzo mnie boli, żeby mnie puścił - wspomina pan Bogumił.

Świadkowie zdarzenia zaczęli dzwonić na...policję. – Jak powiedzieliśmy, że policjant bije człowieka, nie było żadnej reakcji. Dopiero jak ktoś zadzwonił i powiedział, że biją policjanta, bardzo szybko przyjechały dwa radiowozy – opisuje pani Iza.

- Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, od razu kazali rozkuć mojego tatę. Rozmawiałam z nimi później prywatnie. Mówili mi, że jest im wstyd za zachowanie kolegi, że taka sytuacja hańbi policyjny mundur – opowiada pani Grażyna, której udało się też zamienić kilka słów z nad wyraz agresywnym dzielnicowym.

- Zapytałam go: „jak mogłeś go tak tłuc? Nie widziałeś, że to starszy, schorowany człowiek?” A on mi na to: „Proszę Pani, on popełnił przestępstwo. Szedł z psem bez smyczy. Chciałem go pouczyć, ale on mnie zignorował”. Tacy ludzie pracują w policji? – nie kryje emocji córka pana Bogumiła.

81-latek ma złamaną rękę i jak czytamy z obdukcji także podejrzenie krwiaka na nerce. Sprawa trafiła do prokuratury. – Chcemy, aby ten człowiek nie pracował już w policji. Chcemy również odszkodowania za to, co ten zachowujący się niczym bandyta policjant zrobił naszej rodzinie – nie ukrywa pani Grażyna.

Próbowaliśmy oczywiście dowiedzieć się, jak to zdarzenie opisuje policja. Czy funkcjonariusze widzą całe zajście inaczej? Zadaliśmy rzecznikowi Komendy Miejskiej Policji szereg jeszcze innych pytań. Wśród nich między innymi poruszyliśmy następujące kwestie: „Co dzieje się teraz z opisanym wyżej policjantem?”, „Czy nadal patroluje on gdańskie ulice?”, „Co grozi mu za takie zachowanie?”, „Czy policjant mógł skuć kajdankami ponad 80-letniego mężczyznę, wiedząc, że z racji jego wieku może to narazić zatrzymanego na poważne obrażenia?”, „Jak w takiej sytuacji powinien zachować się policjant?”. I poprosiliśmy rzecznik o komentarz do całej sprawy.

Sierżant sztabowy Emilia Karczewska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku przekazał nam tylko lakoniczny komunikat: „W opisanej przez Pana sprawie Komendant Miejski Policji w Gdańsku polecił wszcząć postępowanie wyjaśniające. Dopiero po jego zakończeniu będziemy mogli mówić o ewentualnych dalszych krokach i konsekwencjach. Ponadto sprawę tą, z uwagi na udział w niej policjanta prowadzi Prokuratura Rejonowa w Kwidzynie.”

Zadzwoniliśmy do Komisariatu na Oruni Górnej. Pytaliśmy o „sprawę z Jeleniogórskiej” – Mogę tylko powiedzieć, że policjant, o którym mowa do tej pory pełnił wzorową służbę. Świadczą o tym chociażby listy od mieszkańców, którzy dziękują mu za jego interwencję – mówi nam Henryk Jabłoński, zastępca Komendanta I Komisariatu w Gdańsku. – W tej sprawie wszczęto postępowanie w prokuraturze, nie mam już na ten temat nic więcej do powiedzenia – dodaje.

Inny policjant z komisariatu na Platynowej: - Pełnię służbę od wielu lat. I byłem świadkiem przypadków, gdy wewnętrzne śledztwa orzekały winę policjanta. Czarne owce zawsze się znajdą. Sprawa na Jeleniogórskiej? Nie chcę się na ten temat wypowiadać.