Kiedy świat zatrzymuje się w miejscu
Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-10-02 17:33:00
Siedem lat temu wyszedł z własnego mieszkania przy Rejtana i już nie wrócił - Kamil miał wtedy 10 lat. Podobnych historii osób zaginionych jest znacznie, znacznie więcej. Wiele kończy się szczęśliwie, są jednak i takie...
W tej historii czas się zatrzymał. Czwarta klasa podstawówki przedłuża się w nieskończoność. Jeszcze rok i Kamil zostanie wymazany z niej już oficjalnie. Póki co, mimo iż nikt nie widział go od siedmiu lat, wciąż pozostaje uczniem Szkoły Podstawowej nr 16. Wszyscy na niego czekają: rodzice, koledzy i jego nauczyciele. Ale Kamila wciąż nie ma. We wrześniu 2005 roku wyszedł ze swojego domu przy ulicy Rejtana i już nie wrócił. Miał wtedy 10 lat.
- Znałam Kamila, to był spokojny chłopak, chociaż w pewnym momencie wpadł w nienajlepsze towarzystwo. Kiedy zaginął, jego matka strasznie rozpaczała, nawet do tego znanego jasnowidza z Człuchowa jeździła. Wszystko bez skutku, do dziś nie wiadomo co stało się z jej synem – opowiada pani Beata, mieszkanka Oruni.
Sąsiedzi wiedzą tylko, że matka Kamila wraz z jego bratem nie mieszka już na Oruni. Oboje żyją w Szkocji.
- Temat Kamila wraca zawsze niejako 1 września. Do tej pory figuruje on w naszych rejestrach, jako uczeń czwartej klasy. Dopóki nie skończy 18 lat, według prawa nie możemy go wykreślić. Mam nadzieję, że sprawa wyjaśni się pozytywnie, to jest wzruszająca historia – mówi Nina Sobieraj-Markiewicz, dyrektorka SP nr 16 przy ulicy Ubocze.
Wzruszających historii z osobami zaginionymi w roli głównej jest oczywiście więcej. Jak podają nam policjanci, tylko w Gdańsku w 2011 roku zgłoszono zaginięcie aż 240 osób. Na szczęście 224 przypadków zakończyło się dobrze, poszukiwane osoby wróciły do swoich rodzin.
- Większość osób odnaleziono w ciągu pierwszych 14 dni od zaginięcia. 95 % dzieci w ciągu pierwszych 7 dni wraca z powrotem do domu – informuje Magdalena Michalewska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Takim happy endem skończyła się również historia pana Eugeniusza, pensjonariusza Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Starogardzkiej. Ten 63-letni mężczyzna z opóźnieniem umysłowym niewielkiego stopnia zaginął na początku września tego roku. Odnalazł się niedługo później, w zupełnie innej części Gdańska. Przypadkowo wypatrzył go policjant w cywilu, który skojarzył twarz 63-latka z opublikowanym w mediach zdjęciem pana Eugeniusza.
Dla rodzin osób zaginionych ważnym orężem w ich walce o dojście do prawdy jest Internet. To właśnie tutaj, na różnego rodzaju forach, kolejnych specjalistycznych stronach i tematycznych blogach, publikowane są bazy osób zaginionych, ich zdjęcia, krótkie historie. A także opisy przeżyć ludzi, którzy od wielu lat szukają swoich bliskich: córek, synów, matek, ojców, żon i mężów.
„Kiedy zaginie ktoś z naszych bliskich, nasz świat zatrzymuje się w miejscu. Nie jesteśmy w stanie funkcjonować normalnie, bo cały czas czekamy na jakikolwiek sygnał od naszej ukochanej osoby. Pełni niepokoju czuwamy w dzień, czuwamy w nocy... i wtedy właśnie przychodzi nam się zmierzyć z bezsilnością, która najczęściej polega na analizowaniu dnia, w którym zaginął nasz bliski. Musimy sobie uświadomić, że nikt z nas na zaginięcie bliskiej osoby nie jest przygotowany, że taka sytuacja może się zdarzyć w każdej rodzinie” – piszą autorzy strony: zaginieniposzukiwani.blogspot.com.
W sieci funkcjonują już wspomniane bazy danych. Jedną z największych, pod adresem: zaginieni.pl, prowadzi Fundacja ITAKA, która rejestruje przypadki osób zaginionych w całej Polsce i pomaga ich rodzinom.
- Przyczyny zaginięć są różne i najczęściej zależą od wieku. Małe dzieci najczęściej giną z powodu braku odpowiedniej opieki ze strony rodziców i opiekunów. Zdarza się jednak, że przyczyną jest porwanie rodzicielskie, czy przestępstwo: uprowadzenie, pedofilia, morderstwo – mówi Zuzanna Ziajko, dyrektor Zespołu Fundacji ITAKA, specjalista ds. poszukiwań.
Z kolei częstą przyczyną zaginięć starszych dzieci i młodzieży jest po prostu ucieczka z miejsca zamieszkania. W przypadku osób dorosłych, jak informują specjaliści Fundacji ITAKA, często zdarzają się wypadki, urazy powodujące zaniki pamięci. Znikają również ludzie zdrowi. Wielu z nich świadomie zrywa kontakty z bliskimi. Przyczyną zaginięcia w przypadku starszych osób bardzo często są choroby: wylew, zawał, padaczka, choroba Alzheimera, depresja i schizofrenia.
W historiach zaginionych osób można dopatrzyć się jeszcze jednej prawidłowości. Jeżeli człowiek nie znajdzie się w przeciągu 48 godzin od momentu zgłoszenia zaginięcia, szansę na jego odnalezienie maleją dramatycznie. Tak przynajmniej „mówią” statystyki. Ale...
- To prawda, że poszukiwania osoby zaginionej powinno się rozpoczynać natychmiast. Zwiększa to zdecydowanie szanse na szczęśliwe odnalezienie człowieka. Ale w historii fundacji ITAKA mamy przypadki odnalezień osób zaginionych również po dłuższym czasie, nawet kilku latach. Pamiętam Panią zaginioną na terenie Wielkiej Brytanii na początku lat 2000. We współpracy w brytyjską organizacją Missing People udało się ją zlokalizować i Pani nawiązała kontakt z rodziną w Polsce. Zajęło to jednak aż 8 lat – opowiada Ziajko.
Koszmar rodzin osób zaginionych wzmacniają, jak przekonuje mnie Lech Wójtowicz, pomysłodawca tworzącego się właśnie Stowarzyszenia ROZA – Troska i Pamięć, konkretne zapisy w polskim prawie. Syn mojego rozmówcy zaginął w 1995 roku w Krakowie. Wójtowicz wciąż ma nadzieję na wyjaśnienie sprawy.
- Nieszczęściem w naszym prawie jest to, że rodziny osób zaginionych nie mają wglądu do akt policyjnych na temat prowadzonego śledztwa. Policja gromadzi te materiały i tak naprawdę nie wiadomo, co z tym robi, jak wygląda przebieg czynności. Komendanci tłumaczą się zapisami ustaw o ochronie danych osobowych. Absurdalnymi i bezdusznymi zapisami – nie kryje emocji Wójtowicz.
- Wie Pan, ja widziałem segregator w sprawie mojego syna, ale tylko okładkę, nie zawartość. Nawet gdybym chciał przekazać sprawę prywatnemu detektywowi, to musi on zaczynać wszystko od nowa, nie może skorzystać z zebranych już przez policję informacji. Inni ludzie, którym zaginęła bliska osoba, piszą i dzwonią do mnie, mają ten sam problem. Ale co ja mogę? Myślałem już nawet, aby pójść do Sejmu i przedstawić ten problem posłom. Tylko czy kogoś to zainteresuje? – zastanawia się.
Tworzące się Stowarzyszenie ma jeszcze jeden postulat: „Nie będzie zgody na cmentarze z mogiłami NN (nazwisko nieznane – przyp. red.). Technika XXI-go wieku, pozwala na identyfikację znalezionego ciała i przypisanie go do konkretnej cierpiącej rodziny. Nie może tak być, że w Rzeszowie cierpi rodzina z powodu niewiedzy o losie swojej ukochanej osoby, tymczasem w Szczecinie, na cmentarzu w mogile pochowano jej ukochaną osobę z tabliczką NN.”