Czego można nauczyć się na Oruni?

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-10-09 18:25:00

Takiego spotkania na Oruni chyba jeszcze nie było. Przedstawiciele Politechniki Gdańskiej, reprezentanci lokalnych firm i szkół, a także radni miasta, oraz członkowie oruńskich stowarzyszeń, wszystkich połączyła wczoraj jedna kwestia.

Po pierwsze, jest za mało szkół zawodowych. Po drugie, współpraca między firmami, uczelniami, szkołami, władzami miasta i organizacjami pozarządowymi powinna wyglądać lepiej. Po trzecie, trzeba pokazywać uczniom, jak w praktyce mogą wykorzystać swoją wiedzę, „wkuwanie” teorii nie zawsze się sprawdza.

Tak w skrócie można opisać, o co tak naprawdę chodzi w inicjatywie zapoczątkowanej niedawno przez Oruńskie Koło Inżynierów (IKO). Inicjatywie, która jest kontynuowana i zaczyna zakreślać już szersze kręgi, także poza Orunię.

Tresć wspomnianego wyżej pierwszego punktu trudno zmienić jakiejkolwiek lokalnej koalicji, dwa ostatnie leżą już w jej zasięgu możliwości. Reprezentanci oruńskich szkół, lokalnych zakładów pracy, kół naukowych Politechniki Gdańskiej, Rady Miasta, IKO spotkali się wczoraj (8.10) na Oruni. Pierwszy raz w tak licznym gronie. Wspólnie zwiedzano lokalne zakłady, odwiedzono też dwie szkoły.

Oruni taka nieformalna koalicja, jak przekonują mnie jej pomysłodawcy, może dać w praktyce przynajmniej dwie rzeczy. Młodzież z dzielnicy będzie mogła odbywać warsztaty w pobliskich zakładach pracy i szukać tam miejsc na praktyki zawodowe. A studenci będą mieli szansę na odpowiednie staże. Też „po sąsiedzku”. - Wczorajsza dyskusja pokazała, że koncepcja jest trafiona. Że trzeba wprowadzić ją w życie. Specjalnie powołany zespół roboczy, który spotka się już w najbliższy poniedziałek, będzie zastanawiał się nad metodologią przyszłych działań - mówi Józef Kubicki, jeden z założycieli IKO i pomysłodawca opisywanej tu inicjatywy.

Jeżeli wszystko pójdzie „dobrze”, zyskają też inni.
- Dla Politechniki Gdańskiej współpraca w ramach tej inicjatywy umożliwi nawiązanie bliższych kontaktów z firmami mającymi siedzibę na terenie Oruni, co może w przyszłości zaowocować bliższą współpracą np. umożliwi odbywanie praktyk studentom lub zapoczątkuje wspólne prace badawczo rozwojowe – mówi nam profesor Marek Szkodo, profesor i prodziekan ds. Nauki Wydziału Mechanicznego z Politechniki Gdańskiej, a także uczestnik wczorajszego dyskusji na Oruni.

Projekt, zapoczątkowany przez IKO, dopiero się jednak rozkręca.
- To wszystko są wstępne koncepcje, trochę jeszcze nieuczesane, ale sam kierunek uważam za słuszny. Trzeba udostępniać swoje zakłady, po to aby młodzi ludzie mogli zapoznać się z innymi, mniej pokazywanymi i reklamowanymi zawodami – uważa Kazimierz Lewandowski, prezes firmy CEMET, mającej swoją siedzibę na Oruni 

- Ale myślę, że na Oruni jest więcej obszarów, które można by objąć taką nieco społeczną współpracą. Temat najważniejszy, oprócz pracy z młodzieżą, to estetyzacja dzielnicy. Bez wielkich nakładów też można coś osiągnąć. Ale trzeba to robić razem. Przykład? Kilka osób chce odnowić jakiś obiekt na Oruni, przychodzą do mnie, ja im daję farbę i pędzle – komentuje prezes.

Nieco inaczej patrzą na wszystko przedstawiciele oruńskich szkół.
- Ukierunkowanie zawodowe dla uczniów naszych klas szóstych to naprawdę dobry pomysł. Nie uważam, aby młodzież w takim wieku była jeszcze za młoda na tego typu praktyczne poznawanie firm i zakładów. Przecież „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” – uśmiecha się Nina Markiewicz-Sobieraj, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 16.

- Nasza szkoła ma taki profil, że nasi uczniowie wybrali już zawód. Ale takie mobilne warsztaty, o których rozmawialiśmy wspólnie w tak szerokim gronie, to dobra okazja na poszerzanie horyzontów. – mówi Barbara Mizerska, dyrektorka Zespołu Szkół Przemysłu Chemicznego i Spożywczego. Placówka ma swoją siedzibę przy ulicy Smoleńskiej.

- Już teraz jako szkoła współpracujemy z kilkudziesięcioma zakładami w Trójmieście. Nasi uczniowie mają tam spotkania w ramach pracowni praktycznych, jednodniowe wycieczki technologiczne i dłuższe praktyki – dodaje dyrektor.

We wczorajszej dyskusji wzięło udział też dwóch radnych miejskich: Lech Kaźmierczyk z Platformy Obywatelskiej i Kazimierz Koralewski z Prawa i Sprawiedliwości.
- Szkoły musza mieć odpowiednie środki, zarówno finansowe i organizacyjne, na to, aby popracować z młodzieżą w swojej dzielnicy. Właśnie przez takie warsztaty, ekstra wykłady, czy wycieczki do firm. Rolą władz samorządowych jest między innymi to, aby takie środki się znalazły. Będę tego pilnował – obiecuje Koralewski.

Co by nie pisać o całej tej inicjatywie, trudno nie odnieść wrażenia, że już teraz Orunia na niej zyskuje. O dzielnicy zaczyna pozytywnie mówić coraz więcej osób. A niektórzy z nich wspominają ją z sentymentem, na przekór utartym o Oruni stereotypom.

- Wczorajsze spotkanie było dla mnie w jakimś sensie "powrotem do przeszłości". To przecież na Oruni odnosiłem pierwsze życiowe sukcesy i porażki. To tam wzrastałem, tam chodziłem do dwóch szkół podstawowych (nr 9 i nr 56), tam pierwszy raz zaprosiłem dziewczynę do kina Kosmos i tam mnie pierwszy raz "rzuciła" dziewczyna. Pomimo, że w świadomości mieszkańców Gdańska, Orunia kojarzy się ze starą, zdewastowaną dzielnicą, do której lepiej po zmroku nie zaglądać, to miejsce te kojarzy mi się przede wszystkim z moimi najlepszymi, beztroskimi i pięknymi latami życia – komentuje profesor Szkodo.