Czy stać nas na kolejne podatki?

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-10-11 15:16:00

Gdańsk podzielony na strefy, w każdej z nich króluje tylko jedna firma. A od połowy 2013 roku wszyscy zaczynamy dostawać kolejne kwitki do zapłaty – tym razem z tytułu tak zwanego podatku śmieciowego. Póki co, nikt nie wie, ile będziemy płacić i według jakich zasad.

Przedstawiamy wywiad z Jaromirem Falandyszem, gdańskim radnym miasta z okręgu wyborczego numer 1 (w nim znajduje się również Orunia) i członkiem klubu Prawa i Sprawiedliwości. A w rozmowie między innymi o: nowych opłatach, nieistniejącym referendum, podatku „od powietrza”, biurze obsługi klienta za 5 milionów złotych, „dzikim” raporcie NIK i o tym, czy stać nas na nowe podatki...

Czy z początkiem 2013 roku będziemy w Gdańsku płacić więcej za wywóz śmieci?
Jaromir Falandysz, radny Prawa i Sprawiedliwości: Od stycznia wchodzi nowa ustawa o utrzymaniu czystości w gminach, a cały system i prawdopodobnie większe opłaty wejdą od lipca 2013 roku.

Co to jest podatek śmieciowy?
W ustawie jest napisane ze jest to opłata, ale de facto jest to podatek. Będą go również płacić mieszkańcy Gdańska, chociaż jeszcze nie wiemy w jaki sposób jego wysokość będzie naliczana.
Do tej pory było tak, że umowy na wywóz śmieci podpisywali właściciele, lub zarządcy nieruchomości: wspólnoty, spółdzielnie mieszkaniowe, właściciele domków jednorodzinnych. Teraz te wszystkie obowiązki przejdą na miasto. I to miasto opodatkuje mieszkańców.

Jak wysoki to będzie podatek?
Tego nikt nie wie. To jest mój największy zarzut do urzędników, do miasta, że nikt tego nie policzył. Nie ma jeszcze żadnych symulacji.

Pan ma jakieś przewidywania odnośnie tej opłaty?
Nie, musiałbym zgadywać. Nie chcę tego robić. Na pewno zwiększy się opłata za wywóz śmieci.

Kto będzie ustalał wysokość tego podatku?
Jego wysokość będzie uchwalana przez radnych miasta Gdańska. Wstępne założenia zostaną nam przedstawione przez urzędników, czyli tak naprawdę przez prezydenta. Wiemy natomiast, że kiedy reforma śmieciowa wejdzie w życie, Gdańsk będzie podzielony na kilka stref. W każdej z nich zostanie ogłoszony przetarg. Firma, która go wygra odbierze nasze śmieci i wywiezie je na Szadółki.

Kiedy będziemy wiedzieć, ile będziemy płacić za „opłatę śmieciową”?
Na początku przyszłego roku, myślę, że to już będzie wiadome. Z kolei już na najbliższej sesji będziemy najprawdopodobniej głosować nad podziałem Gdańska na wspomniane wyżej strefy.

A od lipca będziemy dostawać już kwitki do zapłaty?
Tak, od lipca będziemy już płacić podatek.

Ale wciąż nie wiemy, według jakiego schematu będziemy go płacić. Maciej Lorek, dyrektor gdańskiego Wydziału Środowiska mówi nam: „Albo będziemy płacić za śmieci „od liczby głów”, albo od metrażu naszego mieszkania, albo od metrów sześciennych zużytej przez nas wody.” Dyrektor Lorek uważa, że najlepsza jest metoda ostatnia, a Pan?
Umówmy się, że te wszystkie metody są niedoskonałe, każda ma swoje zalety i wady. Ja osobiście uważam, że najmniej niesprawiedliwa jest metoda ryczałtowa, czyli że każdy płaci po równo od nieruchomości. Niezależnie ile osób tam mieszka, bo to trudno ustalić, ile osób mieszka w danej nieruchomości. Tak samo jak trudno policzyć jest zużycie wody. To by się wiązało z tym, że mieszkańcy co roku, a może nawet co pół roku musieliby składać rozliczenia. Trzeba by zatrudnić kilkunastu urzędników, którzy tylko tym by się zajmowali. Czyli liczeniem zużycia wody i przeliczaniem tego na opłatę śmieciową. Bez sensu.

Najwięcej sensu, jak Pan i koledzy z Pana partii przekonywali niedawno, miało by tutaj referendum. Chcą Państwo, aby to mieszkańcy Gdańska wypowiedzieli się w tej sprawie i zadecydowali, według której metody będą płacić nowy podatek. Jak teraz wygląda kwestia referendum?
Uważam, że referendum byłoby najlepszą metodą podjęcia tej decyzji. Przypominam, że musimy podjąć decyzję w sprawie podatku śmieciowego, bo wymusza to na nas ustawa Sejmu. Niestety nasz pomysł referendum nie spotkał się z właściwie żadnym odzewem ze strony kolegów z Platformy Obywatelskiej. Rozmawiałem z Maciejem Lisickim, który również jest przeciwny referendum. Więc teraz o wszystkim zadecydują radni miasta. Nasza inicjatywa nie ma żadnych szans na powodzenie. Nie będzie referendum.

Państwa oponenci wskazywali na koszty referendum w Gdańsku- 200 tysięcy złotych...
Demokracja kosztuje, 200 tysięcy to są naprawdę nieduże pieniądze. Myślę, że warto byłoby takie koszty ponieść, tym bardziej że podniosłaby się świadomość obywatelska. Przecież podatek śmieciowy to jest duża zmiana, dotycząca wszystkich mieszkańców. Myślę, że nie ma lepszego sposobu poprowadzenia debaty niż przeprowadzenia w tej sprawie referendum.

Nie ma ważniejszych spraw w mieście, gdzie można by pokusić się o przeprowadzenie referendum?
Jest dużo istotnych spraw, ale ta kwestia mogłaby być przełomem. Nie mamy takiej tradycji w Gdańsku, o niczym nie decydujemy w formie referendum. Przy tym sprawa podatku śmieciowego nie jest aż tak skomplikowana, każdy może sobie wyliczyć ile zapłaci i na tej podstawie podjąć decyzję.

Przeciwnicy referendum, nieco kuriozalnie tłumaczyli, że referendum to zły pomysł, bo mieszkańcy są kiepsko poinformowani. Czy Pan jako radny spotykał się z mieszkańcami w sprawie nowego podatku?
Cala akcja referendalna była rozpropagowana przez media, to też wywołało pewne poruszenie wśród opinii publicznej. Tego się nie da zrobić inaczej niż współpracą z mediami, przez organizowanie kolejnych konferencji.

Trochę to śmieszne, że kiedy przychodzi czas wyborów, radni miasta mają czas na kampanię „door-to-door”, a kiedy jest połowa kadencji jedyna metoda na dotarcie do ludzi to „organizowanie konferencji”.
Ale ja nie wierzę w metodę door-to-door, nigdy jej nie stosowałem. W polskiej kulturze kojarzy się ona bardziej z domokrążcami, z akwizytorami, lub ze świadkami Jehowy.

Wracając jeszcze do podatku i „reformy śmieciowej”. Jest Pan za tym, aby to miasto, a nie my sami decydowało o tym, kto, kiedy i za ile wywozi nasze śmieci?
Tak, to jest według mnie zmiana konieczna. Na to chociażby wskazuje niedawny raport Najwyższej Izby Kontroli. NIK przeprowadził w 40 gminach w Polsce kontrolę, jak wygląda czystość w miastach. I na przykład w sąsiedniej Gdyni okazało się, że mamy 855 albo 885, nie pamiętam dokładnej liczby, nielegalnych wysypisk śmieci. Ja wiem że gdańszczanie mają nieco większe standardy czystości niż nasi sąsiedzi z Gdyni, ale obawiam się, że u nas ten problem jest równie olbrzymi. A ta reforma zlikwiduje problem...

W jaki sposób zlikwiduje? Przecież wystarczy spojrzeć chociażby, jak niedoskonale miasto zarządza budynkami komunalnymi. Czemu nagle urzędnicy mają sprawnie dbać o czystość?
Chodzi o to, że nowe wysypiska nie będą już powstawały. Do tej pory ludzie, szczególnie w domkach jednorodzinnych podpisują umowy na odbiór jak najmniejszej liczby śmieci, a niekiedy w ogóle ich nie podpisują. A pozbywają się śmieci we własnym zakresie, czyli palą w piecach i przez to trują sąsiadów. Albo wywożą swoje odpady do lasu. To jest niestety nagminne w całej Polsce, również w Gdańsku. A opłata , podatek śmieciowy będzie obowiązkiem, nieważne czy wyrzucam śmieci, czy nie, będę musiał go zapłacić. 

To tak trochę jak z abonamentem telewizyjnym, nieważne czy, co i ile oglądam, to i tak muszę płacić?
To trochę tak będzie. Ale więcej ludzi wyrzuca śmieci, niż ogląda telewizję, to jest chyba nieporównywalna sytuacja. Miasto będzie miało obowiązek podstawić kubły na śmieci, mieszkańcy nie będą musieli się już o to martwić.

Pytam naprawdę serio, czy niedługo będziemy płacić podatek „od powietrza”?
Mam nadzieję, że nie. To byłby raczej absurdalny podatek...

Dlaczego pytam. Portal Trojmiasto.pl pisał niedawno, że „rewolucja śmieciowa” już teraz generuje niemałe koszty – w Gdańsku zostanie zatrudnionych około 40 nowych urzędników i powstanie biuro obsługi klienta za, bagatela, 5 milionów złotych. Skąd mieszkańcy mają brać pieniądze na narzucane nam z Unii i wspierane przez lokalnych urzędników kolejne „rewolucje”?
No w tym przypadku oczywiście z opłaty śmieciowej. Ten system ma być samo finansujący, czyli zapłacą za niego mieszkańcy. To tak będzie wyglądać. Ale to nie jest tak, że to jest decyzja miasta. To jest coś co przegłosował Sejm, my musimy się do tego dostosować

Wie Pan jak tłumaczą się urzędnicy? Z portalu Trojmiasto.pl: „Czeka nas nowe zadanie w związku z nowelizacją ustawy o zachowaniu czystości i porządku w gminach. Dlatego musi powstać sala obsługi klienta - której do tej pory nie mieliśmy - by ludzie nie błąkali się w poszukiwaniu informacji.” To się nazywa rewolucja, prawda?
Trochę dziwi mnie to tłumaczenie. Fakt, że jest to obowiązek gminy, że musi informować ludzi. Ale nie bardzo rozumiem, co ma wspólnego sala obsługi klienta z rewolucją śmieciową...

Pan uważa, że mieszkańców stać na kolejne podatki?
No nie, my wielokrotnie protestowaliśmy w mieście, że mamy największą dopuszczalną stawkę od podatku nieruchomości, ze ciągle drenuje się mieszkańców podwyżkami cen wody...

Ale jest Pan za kolejnym podatkiem, opłatą śmieciową?
To jest ważny problem społeczny, szczególnie palenie śmieciami i nielegalne wysypiska. Ja nie widzę innego sposobu na rozwiązanie tego problemu.

Jeszcze jedno pytanie, skoro Pana dzisiaj goszczę na Oruni, muszę je oczywiście zadać. Co Pan jako radny miasta zrobił ostatnio dla tej dzielnicy?
(...)

Spokojnie, można się dłużej zastanowić.
Zawsze jestem za uchwałami, które mogą pomóc Oruni, a przeciwko tym, które mogą ją skrzywdzić. Tak jak na przykład w przypadku rewitalizacji Dolnego Miasta, gdzie zbyt duża kwota była przeznaczona na zbyt małą liczbę mieszkańców. Niesprawiedliwie chciano podzielić pieniądze, co pośrednio uderzałoby też w mieszkańców Oruni. Na szczęście udało się cofnąć taką uchwałę.
A w Oruni dzieje się lepiej niż w ostatniej kadencji – jest nowa kuźnia, modernizowany jest Kanał Raduni, będzie rewitalizacja Parku Orunskiego...

Dziękuję za rozmowę.