Orunia pod lupą badaczy

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-10-27 13:12:00

Zaledwie kilkanaście osób (wśród nich nie było żadnego z zaproszonych radnych miejskich z okręgu numer 1) wysłuchało wczoraj w Gościnnej Przystani prezentacji, którą przygotowały autorki raportu „Orunia w percepcji mieszkańców”. Oprócz wyników badań miała też miejsce kolejna dyskusja na temat Oruni. Były optymistyczne wnioski, ale gorzkich słów również nie brakowało.

O badaniu, w którym wzięło udział ponad 500 mieszkańców Oruni, pisaliśmy pokrótce tutaj. Jak się okazało, mające być diagnozą (jest ona wymagana przy aplikacji o unijne środki na rewitalizacje danych obszarów) badanie nie objęło całej Oruni.

Ankieterzy skupili się na terenie, który został wstępnie wybrany przez kilkunastu uczestników spotkania „Orunię Widzę Wielką”. Zamiast więc prawie 16 tysięcy mieszkańców dzielnicy Orunia-Św.Wojciech-Lipce badanie dotyczyło terenu, który liczy w przybliżeniu 7 tysięcy mieszkańców (patrz ramka). – Dlaczego nie ma Starego Przedmieścia, ulicy Podmiejskiej, to już nie jest Orunia? – pytała jedna z mieszkanek.

Zarówno będący na spotkaniu urzędnicy z Referatu Rewitalizacji i członkowie lokalnej Rady Osiedla tłumaczyli, że ze względu na ograniczone środki finansowe nie można planować rewitalizacji całej dzielnicy. – Wybrany przez nas obszar, który w przyszłości mógłby zostać rewitalizowany, ma być zaczątkiem zmian na dzielnicy. Ma być sercem, które pompowało by takie zmiany także w inne części Oruni. Moja ulica również nie została ujęta w planach rewitalizacji – mówiła jedna z radnych osiedla.

Faktem jest iż o „wstępnym” planie rewitalizacji Oruni zdecydowała dość wąska grupa osób. By być jednak fair trzeba zaznaczyć, że spotkanie, na którym „rysowano mapę” oruńskiej rewitalizacji miało charakter otwarty – pojawiło się na nim bardzo mało ludzi. Dlaczego jednak urzędnicy nie zorganizowali tego typu spotkań w innych punktach dzielnicy, dlaczego taka dyskusja odbyła się tylko w Gościnnej Przystani?

Wracając do raportu. Garstka oruniaków, która przyszła na spotkanie mogła poznać szereg statystyk na temat badanego fragmentu dzielnicy. Raport prezentowały jego autorki, reprezentantki Uniwersytetu Gdańskiego: Anna Strzałkowska i Marta Abramowicz. Jutro (28.10) opublikujemy na naszym portalu wywiad z obiema autorkami raportu.

Ponad 64 procent badanych osób jest zadowolonych z mieszkania na Oruni, jednocześnie ponad 50 procent wyraża chęć przeprowadzki z dzielnicy. Aż blisko 78 procent respondentów wskazało Park Oruński jako wyjątkowe miejsce w tej części Gdańska i warte pokazania przyjezdnym (9.4% wskazało okolicę ulicy Gościnnej, 9% - kuźnię, 6,4% - kościół na ulicy Brzegi, 1,4% - Dom Kultury, 1,2% - Starą drukarnię).

Na pytanie o miejsca na Oruni, które trzeba otoczyć opieką i odremontować w pierwszej kolejności respondenci wskazali m.in. na: wszystkie budynki, lub zabytkowe budynki (27,5%), okolice ulice Gościnnej i Dworcowej (17,8%), Trakt św. Wojciecha (15.4%), Park Oruński (8%), Kuźnia (7%).

Respondenci oceniali również (w skali szkolnej, od 1 do 6) szereg wybranych aspektów decydujących o jakości życia w danej dzielnicy. Najniższe oceny uzyskała infrastruktura: sieć i jakość ścieżek rowerowych (ocena: 1.4), stan nawierzchni ulic (1.6), stan chodników i dróg pieszych (2.1). Słabą „dwójkę” dostała również „czystość i ład otoczenia” (2.2). Najlepszą notę (3.7) otrzymał punkt „dostępność szkół”.

Największym problem dla badanych oruniaków jest w ich dzielnicy: zdewastowanie (32.7% respondentów wskazało taką odpowiedź), uciążliwa komunikacja (30%) i brak sklepu dyskontowego (28.9%).

58.8% badanych osób wyraziło chęć „współtworzenia działania społecznego na Oruni”, ponad 30 procent deklaruje, że już takie działanie podjęło. Ponad 78 procent respondentów jest w stanie przeznaczyć symboliczną złotówkę miesięcznie na działania na rzecz „zapobiegania uzależnieniom i przemocy na Oruni”. Ponad 79% badanych jest za tym, aby na Orunię napływali nowi mieszkańcy.

W odpowiedzi na pytanie, czym Orunia może przyciągnąć nowych mieszkańców, respondenci wskazywali między innymi na: położenie blisko centrum i Starego Miasta (19.6%), zieleń, cisza, spokój, park, natura (18.4%).

Prezentowany wczoraj raport liczy sobie ponad 70 stron. Piszący te słowa próbował dowiedzieć się, czy, kiedy i gdzie będzie on opublikowany w Internecie. Urzędnicy z Referatu Rewitalizacji odpowiadali, że „rozmowy na ten temat trwają”. Po spotkaniu udało nam się doprecyzować tą odpowiedź.

- Udostępnimy raport, bo przecież on nie ma tylko nam służyć, ale i mieszkańcom Oruni, którzy tak chętnie brali udział w badaniu. Po dzisiejszym spotkaniu, na którym byli zaproszeni mieszkańcy, chcielibyśmy skorygować albo uzupełnić pewne informacje, wtedy udostępnimy ten raport. Na oficjalnej stronie Gdańska, w zakładce rewitalizacja. Jeszcze w tym roku – mówił nam Marek Barański z gdańskiego Referatu Rewitalizacji.

Po prezentacji raportu spotkanie przerodziło się w dyskusję na temat Oruni. Postulowano o rewitalizację całej „Oruni Dolnej”, nie wybranych punktów. Zwracano uwagę na alternatywny sposób rozwój Oruni (ulgi kredytowe dla oruńskuch przedsiębiorców, ulgi remontowe dla mieszkańców).

Padły też gorzkie słowa o braku gospodarza na Oruni – miasto nie ma pomysłu na dzielnicę, urzędnicy podejmują swoje decyzje na temat Oruni zza swoich biurek, nie ma planów zagospodarowania przestrzennego, a radni miejscy w ogóle się tą częścią Gdańska nie interesują (wczoraj nie pojawił się żaden z radnych miasta). Uczestnicy spotkania wskazywali na brak odpowiednich przejazdów przez tory linii kolejowej, wyjście policji z dzielnicy, brak monitoringu, a jednocześnie coraz większą ilość sklepów monopolowych.

W podrozdziale „Kierunek działań rewitalizacyjnych” autorki raportu piszą: „ Uczestnicy (badania – przyp. red.) podkreślili, że działania związane z rewitalizacją powinny rozwijać się równolegle w dwóch kierunkach: remontów budynków i poprawy infrastruktury oraz odnowy społecznej. Bardzo ważne jest to, aby te działania się uzupełniały i były prowadzone w jednym czasie. Wybór tylko jednego z kierunków nie przyniesie pożądanego rezultatu. Jeśli nie nauczymy ludzi, jak mają dbać o to, co dostali (…), jeżeli rewitalizacja skończy się na elewacjach, to to zemrze, bo ludzie nie będą wiedzieli, jak mają o nie zadbać.”