Nie ma pieniędzy, kuźnia zamknięta

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-11-07 19:50:00

Blisko miesiąc temu uroczyście otwarta po generalnym remoncie kuźnia z ulicy Gościnnej nadal pozostaje...zamknięta dla mieszkańców. Gospodarze zabytku opowiadają nam, dlaczego tak się dzieje.

Październik - wielkie otwarcie XIX-wiecznej kuźni, przywróconej do życia dzięki sfinansowanego z miejskiej kasy remontu. Było przecięcie wstęgi, były kolejne przemówienia, były i wycieczki po odnowionych salach kuźni. Tłum gości, również i spoza dzielnicy, szereg atrakcji, prawdziwe święto na Oruni. 

Od tamtej ważnej dla dzielnicy, profesjonalnie przeprowadzonej uroczystości minął prawie miesiąc. „Turystów” już dawno nie ma, po atrakcjach pozostało tylko wspomnienie, a sama kuźnia...cóż, można podziwiać ją tylko z zewnątrz. Miejsce, w którym miało między innymi funkcjonować niewielkich rozmiarów oruńskie muzeum, a także kawiarenka i pracownia artystyczna, pozostaje zamknięte.

A przecież uroczyste otwarcie kuźni rozbudziło apetyty wielu. – Marzy mi się, aby kuźnia była miejscem, w którym można byłoby przyjść, poczytać i wypić kawę. Aby wreszcie można było gdzieś na Oruni wyjść – mówiła nam jedna z mieszkanek ulicy Gościnnej.

Komentują również internauci. „Wszystko fajnie, tylko niech z łaski swojej ktoś odpowie Dlaczego kuźnia stoi pusta i martwa? Wielka pompa otwarcia i teraz wielki dylemat co dalej? Gdzie te obiecywane miejsce spotkań mieszkańców, galeria, kawiarnia? Może ktoś raczy wyjaśnić i podać konkrety i daty?” – w dość ostrym tonie wypowiada się na naszym portalu jeden z naszych czytelników.

Kwestia kuźnia z ulicy Gościnnej przewija się także w e-mailach, które trafiają na naszą skrzynkę redakcyjną. „Napiszcie, proszę, w jakich godzinach można zwiedzać kuźnię!” – prosi nasza czytelniczka.

Okazuje się jednak, że sprawa nie jest taka prosta. Wszystko rozbija się o...finanse. 
- Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby kuźnia została otwarta dla mieszkańców jak najszybciej, nawet jeszcze w tym roku. Ale nie możemy tego obiecać – mówi nam Marianna Sitek-Wróblewska, szefowa Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej, organizacji, która za zgodą miasta jest gospodarzem kuźni. GFIS ma swoją siedzibę „po sąsiedzku” – w Gościnnej Przystani, kilkanaście metrów od zabytkowej kuźni.

- Kuźni nie finansuje miasto, my jako gospodarz musimy sami szukać środków na jej utrzymanie. Staramy się o różne granty, aplikujemy do konkursów Ministerstwa Kultury, rozmawiamy także z firmami, na przykład z przedsiębiorstwem ENERGA. Uruchamiamy wiele ścieżek, wszystko w jednym celu: chcemy, aby kuźnia mogła się utrzymać – opowiada Sitek-Wróblewska.

Póki co GFIS pokrywa z własnych środków koszty ochrony zabytku, a także opłaca media. Brakuje jednak pieniędzy na meble i inne wyposażenie (chociażby ekspres do kawy). – Oczywiście moglibyśmy przynieść kilka krzeseł, czy stołów z pobliskiej Gościnnej Przystani. Chcemy jednak, aby w kuźni stały "stare" meble, szukamy odpowiednich eksponatów na Allegro – tłumaczy szefowa GFIS.

Skoro jednak kwestia finansowania kuźni nie została jeszcze „domknięta”, dlaczego zabytek został otwarty tak szybko? Czy nie lepiej było poczekać kilka miesięcy i w spokoju tworzyć plan biznesowy dla oruńskiego zabytku?
- Chcieliśmy jeszcze w tym roku, przy dobrej pogodzie nacieszyć się z faktu, że ten ważny dla oruniaków budynek został odremontowany – odpowiada Sitek-Wróblewska.

Kuźnia, w zamyśle gospodarzy zabytku, ma w przyszłości być otwarta także w godzinach popołudniowych. Pracownia artystyczna, kawiarenka, oruńskie muzeum - gospodarze zabytków nie rezygnują z wprowadzenia tych pomysłów w życie. GFIS szuka również osób, które na zasadzie wolontariatu chciałyby wesprzeć wszelkie działania w oruńskim zabytku. Więcej informacji można uzyskać pisząc na maila: biuro@gfis.pl