Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-11-11 13:47:00
O tym, dlaczego jesteśmy skazani na jedną, wybraną za nas firmę, a także o nowych opłatach i metodach naliczania podatku śmieciowego, nierentownym mieście, dodatkowych urzędnikach, zmowach cenowych – te i kilka innych kwestii poruszyli niedawno gdańszczanie, a także i my, w rozmowie z wiceprezydentem Maciejem Lisickim.
O zasadach nowej opłaty śmieciowej, która od 1 lipca ma wejść w życie pisaliśmy tutaj. Dzisiaj, zgodnie z obietnicą, przedstawiamy pytania mieszkańców i nasz wywiad z wiceprezydentem Maciejem Lisickim. Temat oczywiście jeden: nowa opłata śmieciowa.
Pytania, które na czwartkowym spotkaniu na Ujeścisku padły w kierunku urzędników, między innymi do wiceprezydenta Macieja Lisickiego:
Ja mieszkam sama, mam niskie dochody. Obecnie płacę za wywóz śmieci – 7 złotych miesięcznie, w nowej metodzie „ryczałtowej” zapłacę 37 złotych. Czyli czeka mnie podwyżka o 30 złotych miesięcznie. Rodzina czteroosobowa płaci teraz za śmieci 28 złotych, po podwyżce – 37 złotych, ich czeka wzrost tylko o 9 złotych. Gdzie tu sprawiedliwość?
Pani wyliczenia to szczera prawda, to jest czysta matematyka. Przy metodzie „ryczałtowej” zapłaci Pani o wiele więcej. Jeżeli jest Pani osobą samotną i ma Pani rzeczywiście niskie dochody, będzie się Pani mogła starać o dodatek mieszkaniowy. A dodatek ten również pokrywa opłaty z tytułu wywozu śmieci.
Mam domek letniskowy w innej gminie, mieszkam w Gdańsku – czy będę płacić za śmieci w obu gminach? Przecież to byłoby niesprawiedliwe, gdybym płacił dwa razy za to samo.
Jeżeli nie mieszka Pan w domu letniskowym, nie składa Pan deklaracji, rolą gminy jest tylko zweryfikować, czy rzeczywiście Pan tam nie przebywa. I jeżeli jest to prawda, to Pan nie płaci opłaty śmieciowej w miejscu, gdzie ma Pan domek letniskowy. Jeżeli przyjedzie Pan do domku na wakacje, ma Pan obowiązek poinformować o tym gminę. Wtedy będzie naliczana Panu opłata śmieciowa.
Opłata za wywóz śmieci ma być nawet kilkaset procent wyższa. Ale przecież pieniądze, które będziemy płacić, będą też pokrywały koszty likwidacji nielegalnych wysypisk śmieciowych. A za to płaci obecnie miasto. Czy pieniądze, które miasto w ten sposób zaoszczędzi, zostaną zwrócone mieszkańcom, chociażby w postaci zmniejszonych podatków?
Podatki nie będą obniżone. W tym sensie miasto zarobi.
Jeżeli miasto zakłada, że w metodzie „ryczałtowej” wszyscy będą płacić, to oznacza to dodatkowy strumień pieniędzy – dlaczego więc miasto twierdzi, że opłata śmieciowa będzie droższa i to aż o kilkaset procent?
Zakładamy, że również strumień śmieci, który popłynie na Szadółki będzie o 30 procent wyższy. Opłata śmieciowa jest „znaczona”. W tym sensie, że te pieniądze nie mogą być wydane na nic innego. Jeżeli więc zbierzemy za dużo, to w następnym roku oddamy je mieszkańcom w postaci niższej opłaty śmieciowej.
Pracuję jako kontroler w dużej spółce energetycznej. Tam do obsługi systemu i setek kontrahentów potrzeba zaledwie kilku osób. Czemu Pan zakłada, że w przypadku systemu śmieciowego potrzeba prawie 40 nowych urzędników?
Ile Pani ma kontrahentów? Tutaj miasto będzie obsługiwało kilkadziesiąt tysięcy rodzin. (na argument mieszkanki: „że przecież do takich prac są również sprawne systemy komputerowe”, wiceprezydent nie odpowiedział – przyp. red.)
Czemu miasto ma zarządzać naszymi śmieciami? Miasto działa nierentownie, zapłacimy dużo więcej niż dotychczas, bo w przeciwieństwie do prywatnych firm, urzędników nie obchodzi szukanie oszczędności w systemie, którym zarządzają.
Rozmawiamy o systemie, na który my jako miasto (o nowelizacji ustawy śmieciowej zadecydował Sejm – przyp. red.) nie mamy wpływu. Jeżeli było tak dobrze, a ludzie płacili tak mało i byli szczęśliwi, to po co ta ustawa? A właśnie po to, aby wreszcie w Polsce nie było brudno. Bo wielu naszych sąsiadów, krewnych wyrzucało śmieci do lasu, paliło nimi w piecu, podrzucało innym. Teraz to się skończy, bo i tak będą płacić wszyscy, a firma będzie miała obowiązek zadbać o czystość w swoim sektorze.
Czy po wyborze metody płacenia za wywóz śmieci, można w następnych latach zmienić ją na inną?
Tak. Miasto może po roku podjąć uchwałę o zmianie metody naliczania opłaty śmieciowej.
Co z przetargami? Będzie przecież mniej firm na rynku śmieciowym. Miasto nie obawia się zmowy cenowej kilku firm?
Ja się nie boję pierwszego przetargu, bo wtedy na rynku będzie jeszcze dużo firm. Bardziej obawiam się drugiego przetargu, za dwa lata. Ale tak jak mogę wierzyć w pewną zmowę cenową, tak wiem, że istnieje wiele ważnych graczy na rynku światowym. I wielu z nich nie będzie chciało odpuścić takie kąska, Gdańsk jest zbyt kuszącym „ciasteczkiem”. Te firmy też mogą startować w przetargach.
Czy po wejściu tej ustawy w życie, będziemy skazani na firmę, którą wybiorą nam w przetargu urzędnicy?
Tak.
Przedstawiamy naszą rozmowę z wiceprezydentem Maciejem Lisickim.
Piotr Olejarczyk, dziennikarz portalu MojaOrunia.pl: O ile od 1 lipca 2013 roku więcej zapłacimy za wywóz śmieci?
Wiceprezydent, Maciej Lisicki: To wszystko zależy. My zakładamy, ze gdyby w Gdańsku wybrana została metoda „osobowa” – to cena wynosiłaby około 15 złotych miesięcznie od osoby. Przy założeniu, że wszyscy będą płacić. Sądzę jednak, że tej metody w Gdańsku nie będzie – z mojego rozeznania wynika, że radni nie są jej entuzjastami, zresztą podobnie jak i ja. Z kolei pozostałe do wyboru metody powodują, że ktoś na niech traci, ktoś inny zyskuje. Może tak się zdarzyć, że osoby żyjące pojedynczo będą za chwilę płaciły nawet kilka razy więcej niż do tej pory. A z kolei osoby, które żyją w dużych rodzinach mogą płacić mniej.
Pan jest zwolennikiem metody „ryczałtowej” – każdy właściciel mieszkania, bez względu na powierzchnię lokalu, czy ilość zamieszkujących w nim osób, płaci określoną stawkę. Państwo wyliczyli, że wyniesie ona około 35-37 złotych miesięcznie...
Jestem za metodą „ryczałtową”, bo jest ona szczelna. Nie ma możliwości ucieczki od płacenia, co jest dzisiaj dużą bolączką wielu spółdzielni, czy wspólnot mieszkaniowych. Ludzie nie płacą i śmieci wyrzucają do lasu, albo palą w piecach.
Ja na każdej metodzie, z wyjątkiem osobowej, wychodzę źle, bo mam duże mieszkanie, duże zużycie wody i małą rodzinę. Ale wolę zapłacić więcej i mieć świadomość, że zapłacą wszyscy. Nie chciałbym sytuacji takiej, że będę musiał płacić za kogoś.
Stać nas na kolejną podwyżkę?
Wydaje mi się ze nas stać. Mówimy o kwocie rzędu 35 złotych na jedno mieszkanie. One w porównaniu do dzisiejszych stawek wychodzą 200-300 procent więcej, ale jak spojrzymy na realne pieniądze, to nie są to kwoty gigantyczne. Oczywiście wiele rzeczy dookoła drożeje, ale teraz mamy informację, że na przykład gaz stanieje. No więc można powiedzieć, to trochę złagodzi efekt wejścia tej reformy.
Musimy się przyzwyczaić, ze produkcja śmieci po prostu kosztuje. Że czyste środowisko kosztuje. Jeżeli nie wprowadzimy tych wszystkich metod segregacji, spalania, utylizowania śmieci, to będziemy płacili jako Polska gigantyczne kary. I tak zostaną one na nas przerzucone jako mieszkańców w formie opłaty, czy wyższych podatków. Bo my będziemy musieli to zapłacić, czy nam się podoba, czy też nie. Albo zapłacimy sobie, uzyskując jednocześnie czyste środowisko. Albo efekt będzie taki: nie będziemy mieć czystego środowiska, a jeszcze będziemy komuś „bulić” karę.
Pan, który przy wielu okazjach mówi o sobie „liberał”, mówi z takim entuzjazmem o ustawie śmieciowej, która niszczy konkurencję, ustanawia monopol większych graczy na rynku śmieciowym i broni ludziom wyboru firmy, która ma im świadczyć określone usługi?
Ta ustawa jest dobrą ustawą. Ona daje nam szansę, że wreszcie w Polsce będzie czysto. Że skończą się śmieci w lasach, że skończy się palenie odpadami w piecach, że wreszcie nie będzie podrzucania śmieci jeden drugiemu.
Nawet kosztem tego, co podnosili chociażby mieszkańcy Ujeściska-Łostowic, że ta ustawa zabrania im wyboru i rezygnacji z nierzetelnej firmy, która wywozi im śmieci?
Coś za coś. To nie jest system, który sobie wymyśleliśmy tutaj w Polsce. To jest system żywcem „przerżnięty” z państw zachodnich. Myśmy zanim wdrażali analizy, przygotowując się do ustawy, skorzystaliśmy z wizyt we Francji. Ten system gdzie mieszkańców się obciąża pewna stała zasadą, niezależnie od ilości osób, się sprawdza. To naprawdę działa.
Kto podejmie decyzję, którą metodą zapłacimy?
Decyzję podejmą radni miasta Gdańska.
Czemu nie mieszkańcy?
Tak mówi ustawa, ale to jest tylko formalna wymówka. Ja podaję tu przykład konsultacji w Szczecinie, de facto sondy, gdzie podano wszystkie możliwe warianty, wraz z ceną. I tam ludzie głosując, generalnie nie kierowali się jakimś szerszym spojrzeniem. Tylko wszyscy głosują na taką metodę, która w ich konkretnym przypadku daje najmniejszy wymiar dopłacenia. A w przypadku nieuczciwych daje możliwość obejścia tej metody.
To, że w Szczecinie największą popularnością cieszy się metoda osobowa wcale nie oznacza, ze wszyscy mieszkańcy zagłosowali na najbardziej sprawiedliwą metodą. Tylko być może część ludzi wie, ze w tej metodzie nie będzie musiała za nic płacić.
Po co w takim razie Pana spotkania z mieszkańcami? Pan dzisiaj mówił: „mieszkańcy, nie macie w tej sprawie nic do powiedzenia”.
Aby z ludźmi porozmawiać. Aby pokazać ludziom, na czym te zmiany polegają. Zupełnie inaczej ludzie myślą o tym systemie, przed i po spotkaniu. Nagle odkrywamy rzeczy, których nie da się przekazać w formie krótkiej ankiety: „za jaką metodą jesteś?”. Przecież ja sam zmieniałem zdanie trzykrotnie - im więcej pracowałem nad tą ustawą, tym szerzej otwierały mi się oczy.
Przy pierwszym podejściu byłem za metodą „wodną” – miałem złudne wrażenie, że jest proste wrażenie między produkcją wody, a produkcją śmieci. Okazało się, że zupełnie inaczej produkujemy śmieci, a inaczej produkujemy wodę. Kompletnie dwa rozbieżne zjawiska. Potem myślałem o „powierzchni”, ale ta metoda ma tę wadę, że uderza szczególnie w osoby samotne. Wprawdzie można powiedzieć w takim razie, że kogo nie stać na wyższą opłatę, to powinien mieszkać w lokalach mniejszych - no ale mamy stan faktyczny, jaki mamy.
Ryczałt jest więc chyba najlepszy. Powiem tak, głoszenie ryczałtu jest chyba najbardziej odważne – to nie jest popularna metoda. To co w skali Polski się o niej mówi (bo były gminy ankietowane przez ministerstwo) pokazuje, że naprawdę niewiele miejsc w Polsce ( około dwa, trzy procent gmin) decyduje się na ryczałt. My jesteśmy tylko w towarzystwie miasta Białystok, które idzie podobną drogą jak my. Te miasta, które wybiorą metodę osobową, w niedługim czasie mogą się na niej „przejechać”.
Bo mieszkańcy będą mieli duże pretensje, że po roku czasu wzrośnie cena za opłatę śmieciową, mimo, że koszty nie wzrosną. Tylko się okaże, że z systemu ucieka bardzo wiele osób i to powoduje, że ci którzy w nim pozostają, muszą za nich płacić. W skrajnym przypadku może to prowadzić do tego, że ludzie będą się wymeldowywali z danej miejscowości, i to będzie oznaczało utratę dochodów podatkowych. Wolę tego nie przeżywać.
Mówi Pan, że od momentu wejścia nowej ustawy w życie (lipiec 2013 rok), Gdańsk będzie musiał zatrudnić minimum 35-37 nowych urzędników. Ten koszt również zostanie uwzględniony w opłacie śmieciowej?
Oczywiście, to jest jeden z elementów tego wzrostu kosztów, bo dzisiaj tych ludzi nie ma w urzędzie. My szacujemy ze jest to koszt 3 milionow rocznie, te etaty trzeba stworzyć, bo ktoś ten system musi obsługiwać.
Nawołuje Pan gdańszczan do wykupu mieszkań komunalnych, argumentując że to sami ludzie, a nie miasto będą lepiej zarządzać swoją własnością. A teraz chce Pan nas przekonać, że miasto jako zarządca śmieci się sprawdzi?
Miasto musi się sprawdzić, nie ma wyboru. Nikt nic lepszego na świecie nie wymyślił. Tak to jest, ze samorząd w tej sytuacji musi być pośrednikiem. Ja oczywiście jestem, jak Pan słusznie zauważył, za tym aby ludzie ponosili jak największą odpowiedzialność za swoje własne czyny. Tylko że w tym konkretnym przypadku sytuacja jest taka, że wielu ludzi ucieka od odpowiedzialności – nie płaci za wywóz śmieci i wyrzuca je do lasu. Bo ma taką możliwość. Ale jeśli Pan ma sprywatyzowany dom i Panu cieknie w nim dach, to Pan nie jest w stanie od problemu uciec, Pan musi problem rozwiązać na własny koszt. Jeśli chodzi o śmieci to sytuacja nie jest taka różowa – bo Pan może zrobić ze śmieciami, co Pan chce i to na koszt kogoś innego.
Skąd pomysł, aby podzielić Gdańsk na 6 sektorów?
Myśmy zamówili u firmy zewnętrznej, konsultingowej takie właśnie badanie. I to jest rekomendacja tej firmy. Na podstawie jej obliczeń wyszło, że jesteśmy w stanie uzyskać najlepszą cenę w wyniku przetargu, jeżeli w naszym mieście będzie 4-6 sektorów.
One pokrywają się z okręgami wyborczymi?
Nie. Pokrywają się z granicami jednostek pomocniczych. Zastanawialiśmy się jeszcze nad innym podziałem, w oparciu, nazwijmy je tak umownie, o granice naturalne. Czyli na przykład o ulicę Słowackiego, Motławę i tym podobne. Ale stwierdziliśmy, że podział w oparciu o jednostki pomocnicze jest lepszy. Chociażby dlatego, że rady dzielnic będą miały w takiej firmie partnera – na terenie ich jednostki będzie działać tylko jedna firma „od śmieci”. Łatwiej będzie z kimś takim rozmawiać, łatwiej „kłócić się”, jeżeli mieszkańcy będą zgłaszać jakieś problemy.
Powiem Panu szczerze, w gruncie rzeczy przetarg na wywóz śmieci nie różni się od przetargu na obsługę miasta autobusami. Tu jeżdżą autobusy, które przewożą pasażerów w jakieś tam częstotliwości, w określonych godzinach. A w drugim przypadku jest zamówienie na takie same autobusy, tylko tutaj zamiast pasażerów, wożą one śmieci...
Dziękuję za rozmowę.