Wielka kłótnia w SALOS-ie, jak to się skończy?

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2013-01-06 15:18:00

Czy SALOS, organizacja sportowa, która od wielu lat działa na Oruni i w jej okolicach jest zarządzana bezprawnie? Jej były prezes twierdzi, że tak. Obecne władze odpierają zarzuty i na swoim adwersarzu, ktorego być może wykluczą nawet ze swoich szeregów, nie pozostawiają suchej nitki. We wszystko wmieszało się miasto i...sąd. Już wkrótce o wszystkim może decydować tutaj kurator.

- Nie chodzi mi o wszczynanie awantury. Ważne jest jednak dla mnie, aby SALOS, któremu poświęciłem tyle lat swojego życia, był zarządzany w zgodzie z literą prawa. A nie jest – mówi nam Stanisław Zaremba, były już prezes Stowarzyszenia Lokalnej Salezjańskiej Organizacji Sportowej SL „Salos”, organizacji działającej od 1993 roku. 

Na Oruni znana jest ona szczególnie z utworzenia salezjańskiej ligi piłki nożnej. Na przestrzeni lat przewinęło się przez nią tysiące piłkarzy. Tutaj swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiali m.in: Marcin Mięciel, Marek Citko, Rafał Murawski, a więc znane później z aren polskich i zagranicznych lig nazwiska. SALOS organizuje też sporo zajęć dla dzieci i młodzieży, często z Oruni.

Dlaczego były prezes stawia tak ostre tezy? Poszło o październikowe, ubiegłoroczne zebranie sprawozdawcze-wyborcze SALOS-u, które zdaniem Zaremby było „zebraniem-kabaretem”. W piśmie do Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w Gdańsku były prezes prosi magistrat o unieważnienie zebrania. Bo jak pisze, odbyło się ono z naruszeniem Ustawy o Stowarzyszeniach, statutem tej organizacji i wewnętrznym regulaminem obrad. 

Dokument zawiera szereg zarzutów w kierunku nowowybranych władz: „Do zarządu wybrano nawet osoby nieobecne, które nie złożyły nawet pisemnej zgody na kandydowanie (może potem je spreparowano?). Podczas zebrania prezes ich nie posiadał... Wszyscy członkowie starego zarządu wzajemnie zgłaszali swoje kandydatury i w ten sposób nowy zarząd, a wszyscy członkowie b. zarządu wykazali się absolutną nieznajomością Statutu na czele z prezesem”.

I choć dla laika może brzmieć to niezrozumiale, podejrzenia o sfałszowanie dokumentów brzmią nad wyraz poważnie. Dodać trzeba, że pismo zawiera więcej punktów, które zdaniem Zaremby świadczą o złamaniu statutu i regulaminu.

Były prezes SALOS-u w swym piśmie pisze jeszcze: „I tak mamy(?) „nowy-stary zarząd”, który zepsuł dotychczasową dobrą opinię SALOSOWI-i” i jeżeli na to nie zareaguje Wydział Spraw Obywatelskich będzie psuł nadal (...)”

Magistrat jednak zareagował i to nad wyraz ostro: „Biuro Prezydenta ds. Sportu i Euro2012 Urzędu Miejskiej w Gdańsku, w związku z pismem Pana dot. nieprawidłowości w zwołaniu i przeprowadzeniu walnego zebrania sprawozdawczo – wyborczego Stowarzyszenia Lokalnego Salezjańskiej Organizacji Sportowej SL „Salos”, informuje, że po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego został złożony do sądu rejestrowego stosowny wniosek o ustanowienie kuratora dla w/w organizacji. Uznanie przez sąd wniosku organu nadzorującego i ustanowienie kuratora jest tożsame ze stwierdzeniem nieważności dotychczasowego walnego zebrania członków”.

I tu zaczyna się kłopot, obecne, zaskarżone przez Zarembę władze twierdzą, że w „postępowaniu wyjaśniającym'” nikt się z nimi nie kontaktował. Jak mówią, nie dostali żadnych pism od magistratu, ani od sądu. O wszystkim dowiedzieli się od nas i od osoby, która być może zostanie takim kuratorem.

- Bardzo zależy mi na tym, aby SALOS wrócił na Orunię, oraz na tym, aby wyjaśnić wszystkie kwestie związane z działalnością SALOSU. Dlatego też wyraziłam swoją chęć pomocy w tej sprawie i zostałam kandydatem na Kuratora. Czy nim zostanę i będę mogła pomóc okaże się wkrótce. Wierzę, że wszystko zakończy się pomyślnie – wypowiada się dla nas Agnieszka Bartków, szefowa lokalnej Rady Osiedla, a także mediator w całym sporze.

A o tym, że konflikt narasta świadczą kolejne wypowiedzi.

- Zebranie, o którym w swym "donosie" wspomina pan Zaremba, było zwołane prawidłowo zgodnie z literą prawa. Mam na to wszystkie dokumenty, wszystkie argumenty, przedstawię je w sądzie. Nie rozumiem tego postanowienia o nadaniu kuratora – mówi nam Grzegorz Grylak, obecny prezes SALOS-u.

- Cały SALOS chce wyjaśnienia tej śmiesznej sprawy i czekamy na kuratora, ale niech ktoś poda nam wreszcie przyczynę takiego stanu rzeczy oraz prześle pisma z ewentualnymi zarzutami. Bo teraz to jest tak, że po donosie jednej osoby, miasto arbitralnie stwierdziło, że potrzebny jest kurator. Nikt się z nami nie kontaktował, nikt nie prosił nas o wyjaśnienia tego donosu – dodaje.

I jak mówi Grylak, zawarte w piśmie Zaremby tezy są nie tylko nieprawdziwe. Godzą również w dobre imię obecnego Zarządu i w dobre imię całej organizacji. Być może więc sprawa nie skończy się na słownych przepychankach, a trafi do sądu. Tym razem już do innego wydziału, a „oskarżonym” może stać się właśnie były prezes SALOS-u.

- To jest kuriozalna, bezprawna sytuacja. Jeżeli Pan Stanisław się takimi sprawami zajmuje, to chyba nie ma co robić w domu i mu się nudzi. Członkowie poświęcają swój osobisty czas, mają dzieci, rodziny, a tu takie przykre insynuacje, że szkoda słów. Niech Pan Stanisław zajmie się ogródkiem czy wychowywaniem wnuczków, a nie konfliktowaniem społeczności Oruni – apeluje Grylak.

- Ja też uczyłem się prowadzenia stowarzyszenia, nie na wszystkim się znałem, popełniałem błędy. Ale starałem się jak tylko umiałem przy współpracy z działaczami i księżmi. Nie widzę żadnych argumentów, aby teraz ktoś mógł mnie atakować – komentuje Zaremba.

Ale jednak atakują. Członkowie obecnych władz, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że ta afera może mieć bardzo przykre konsekwencje dla całego SALOS-u. - W przyszłości możemy być już na cenzurowanym w mieście. Możemy nie dostać dotacji – tłumaczą.

- Salos nic na tym nie może stracić. Ponieważ za obecnego prezesa nigdy nie korzystał z dotacji, nie składał żadnych wniosków. To za dużo roboty – tak mi mówił Grylak. Im się nie chciało tego po prostu robić – odpowiada Zaremba.

- To kolejne nieporozumienie. W zeszłym roku Salos starał się i otrzymał z miasta dotację na 15 tysięcy złotych na organizację XX Igrzysk Sportowych Gdańsk- Rumia. A kosztowało to nas wiele, wiele pracy i czasu prywatnego. Ale Pan Stanisław nawet sobie nie zdaje z tego sprawy, a rzuca swoje oskarżenia – ripostuje Grylak.

Sprawa trafiła więc do sądu, który ma zdecydować, czy organizacją będzie zarządzał kurator. Obecni członkowie przekonują, że do tego czasu SALOS działa jak dotychczas. - Salos nie działa w żadnym zawieszeniu. Trwa piłkarska liga halowa na 14 zespołów. Styczeń, luty organizowane są zawody w tenisa stołowego dla dzieci z podstawówek. A na 19 stycznia przygotowujemy trzy reprezentacje Gdańska do ważnych Eliminacji Mistrzostw Polski – wymienia Grylak.

- Będę zadowolony, kiedy odbędzie się prawidłowe zebranie sprawozdanie- wyborcze, czyli najważniejsze zebranie w każdym stowarzyszeniu. I kiedy przy prowadzeniu tego zebrania będą przestrzegać postanowień statutowych. I wtedy życzę nowym władzom wszystkiego najlepszego. Życzę powodzenia w sprawie starań o boisko na Smoleńskiej, o które od bardzo wielu lat starał się SALOS. Aby wreszcie władze Gdańska wybudowały ten stadion na naszej, biednej Oruni. I aby toczyły się tutaj prawdziwe rozgrywki – wypowiada się były prezes SALOS-u.

Ale wszystko wskazuje, że konflikt dopiero się rozpoczyna. W najbliższy poniedziałek ma odbyć się zebranie obecnego Zarządu, na którym pod głosowanie poddany może zostać między innymi punkt...o wykluczenie Stanisława Zaremby z SALOS-u (obecnie pełni w nim funkcję honorowego prezesa).

Sam Zaremba nie kryje rozczarowania takim postanowieniem sprawy, przypomina o swoich zasługach dla tej organizacji, o nagrodach i dyplomach, które otrzymał z rąk prezydenta, magistratu, uczniów, a nawet obecnego Zarządu. - Chcą mnie wykluczyć z SALOS-u? To kpina i skandal. Przygotuję stosowne oświadczenie i będę prosił portal MojaOrunia.pl o jego zamieszczenie – mówi nam. - Obecnie poświecę jeszcze swoje siły w działalności sportowej z dziećmi i młodzieżą w dawnej mojej Szkole Podstawowej nr 16, gdzie są świetni nauczyciele wf oraz wspaniała pani dyrektor – dodaje.

Rozmawiamy też z kilkoma osobami (Zaremba zapewnia, że jest ich znacznie więcej), byłymi graczami salezjańskiej ligi piłkarskiej, które murem stoją za swoim byłym prezesem. Nikt jednak nie wypowiada się na temat obecnego konfliktu, wszyscy przypominają zasługi Zaremby. - Pan Stanisław właściwie mnie wychował, sprowadził wielu dzieciaków z Oruni ze złej drogi – mówią mi jeden przez drugiego trzydziesto, czterdziestoletni już mężczyźni.

- Nikt nie kwestionuje, ani nie kwestionował zasług byłego prezesa SALOS-u. Ja sam jechałem do Warszawy po odbiór odznaczenia dla pana Zaremby. Ale w kwestii naszego zebrania, pan Stanisław po prostu się myli i robi z igły widły - mówi obecny prezes SALOS-u.

- Nie rozumiem jak można być tak cynicznym człowiekiem i wmawiać członkom stowarzyszenia wybranym w demokratycznych wyborach, że nie znają Statutu. Ja na studiach skończyłem między innymi prawo. A jest mi bardzo przykro, że pan Stanisław, były wieloletni Dyrektor może mi zarzucać i innym członkom po raz kolejny nieznajomość prawa, czy konstytucji, o których on sam nie ma zielonego pojęcia – puentuje Grylak.