Tu mają ścigać się najlepsi...tylko kiedy?
Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2013-03-13 15:39:00
Kilkukilometrowy tor dla samochodów i motocykli (jakiego nie ma nigdzie w Polsce), tor dla gokartów, ośrodek doskonalenia umiejętności kierowców, a jak wystarczy pieniędzy i chęci...nawet stok narciarski, tor saneczkowy, lodowisko i boiska – wszystko to znalazłoby się w Narodowym Centrum Sportów Motorowych lub w jego okolicy. Miejsce? Nieopodal Św. Wojciecha, tam gdzie teraz co roku odbywają się motocrossowe mistrzostwa. Czas? No właśnie...
Plan jest ambitny. Praktycznie zero zabudowy, dużo pustej przestrzeni, sporo wzniesień. Dwa dni w roku całkiem pokaźne grono ludzi ogląda tu motocrossowe zmagania. Widzów otaczają wtedy wszędobylskie tumany piachu. Ale to nieważne, liczą się przecież emocje. Ale kiedy one się kończą i kończy się cała impreza, okolica znowu pustoszeje. Oprócz miłośników jazdy na quadach, czy motorach, trudno tu kogokolwiek spotkać.
A teraz to samo, położone na granicy Pruszcza i Gdańska miejsce. Tylko, że za 5 lat. Dużo pustej przestrzeni, sporo wzniesień i... gigantyczny ośrodek, skupiający w sobie kilka funkcji. Restauracje, czy hotel, chociaż istotne, są tutaj tylko dodatkiem. Kluczowym jest kilkukilometrowy tor dla samochodów i motorów. Inwestycja, jakiej w Polsce jeszcze nie było.
Cały kompleks nazwano szumnie Narodowym Centrum Sportów Motorowych. Tu cyklicznie ścigają się najlepsi z najlepszych. Ich zmagania z trybun oglądają liczni widzowie. Do okolic Świętego Wojciecha zjeżdżają bowiem tłumy ludzi. A także dziennikarze, telewizja, znane firmy. Co ważne, mają jak tutaj dojechać – miasto w ostatnich latach nie skąpiło pieniędzy na wybudowanie tutaj dróg dojazdowych.
Mrzonka? Science fiction? Są tacy, którzy uważają, ze ten pozytywny scenariusz ma szansę się ziścić. Kilka tygodni temu zorganizowali nawet stosowną konferencję. Jej tematem był właśnie projekt Narodowego Centrum Sportów Motorowych w Gdańsku.
- Konferencja, którą zorganizowaliśmy, pokazała, że warto takie centrum w Gdańsku budować. Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie nie ma ani jednego porządnego toru do wyścigów samochodowych – zaczyna Tomasz Matjaszczuk, dyrektor ds. projektów inwestycyjnych w Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego, spółki miejskiej, powołanej w 2008 roku.
Głównym zadaniem GARG, jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie miasta, jest: „pozyskiwanie i obsługa polskich i zagranicznych inwestorów zainteresowanych lokowaniem swojej działalności w Gdańsku i Metropolii Gdańskiej.”
Jak pokazała konferencja, zainteresowanie projektem jest spore. Pozytywnie o całym przedsięwzięciu wypowiadali się między innymi brytyjscy projektanci, lokalni politycy i jak mówią przedstawiciele Agencji, także reprezentanci Ministerstwa Sportu. Ale do realizacji NCSM jeszcze daleko.
- Tak naprawdę jesteśmy dopiero na początku drogi. Dzisiaj prowadzimy prace analityczne, które mają nas doprowadzić do stworzenia szczegółowej koncepcji całej inwestycji, obejmującej zagospodarowanie terenu oraz doprowadzenie mediów. Dzięki temu będziemy w stanie oszacować koszty przedsięwzięcia, co z kolei pozwoli nam podjąć rozmowy z inwestorami. Oceniam, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, taki ośrodek będzie miał szansę wystartować najwcześniej za 5 lat – nie kryje Matjaszczuk.
Zdaniem dyrektora ds. projektów inwestycyjnych Agencji, właśnie obszar położony na granicy Gdańska i Pruszcza, idealnie nadaje się na takie przedsięwzięcie. - Teren ten ma jednego właściciela (gminę Gdańsk), a dodatkowo w planie zagospodarowania przestrzennego dla tego obszaru jest miejsce na taką właśnie inwestycję. Nie bez znaczenia jest również fakt, że odbywają się tam już zawody motocrossowe – przypomina.
W planach, oprócz budowy torów do wyścigów samochodów i motorów, jest także tor do gokartów i supermoto. W Centrum znalazłoby się także miejsce dla ośrodka szkolenia kierowców. Mirosław Zdanowicz, prezes gdańskiego Auto-Moto-Klubu, organizator Motocrossowych Mistrzostw Świata w Gdańsku, radny miasta, a także pomysłodawca całego przedsięwzięcia idzie w planach jeszcze dalej.
- Tak naprawdę jest tutaj miejsce na jeszcze bardziej wszechstronne inwestycje. Stok narciarski, tor saneczkowy, trasy biegowe dla narciarzy, lodowisko, kompleks boisk sportowych – wylicza. - Zgłosili się do mnie także kolarze, a nawet ludzie, którzy organizują wyścigi psów. Przyszłe Narodowe Centrum mogłoby skupiać wszystkie te inicjatywy – uważa.
Ile NCSM może kosztować?
Matjaszczuk nie chce podawać nawet szacunkowych kosztów całej inwestycji. - To byłoby jak wróżenie z fusów – mówi. Z kolei Zdanowicz przedstawia kilka liczb. – W 2007 roku zrobiliśmy pewne szacunki. I licząc po tamtych cenach wyszło nam, że koszt budowy samych torów wyniósłby około 37 milionów złotych. Dziś pewnie trzeba byłoby liczyć podwójnie – mówi.
Kto będzie finansował takie przedsięwzięcie? - Z pewnością będzie to realizowane na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego. Zaangażowanie gminy widziałbym raczej w budowie infrastruktury dojazdowej do nowego ośrodka – odpowiada Matjaszczuk.
- Anglicy sfinansowali podobne przedsięwzięcie w Bułgarii. Tylko w Polsce my zawsze patrzymy z perspektywy biedy. A że u nas są dziurawe drogi, to po co mamy wydawać pieniądze na jakieś centrum sportu? – komentuje Zdanowicz. – To co ma zrobić młodzież, która ma dobry samochód, czy motor? Gdzie ma pojechać? Wszędzie tylko radar na radarze. Później się dziwimy, że w Gdańsku są organizowane „dzikie zawody”. Bo przecież są organizowane – dodaje.
NCSM to jednak coś więcej niż okazja „do wyszalenia się” dla młodzieży. W Internecie już huczy od plotek, że za kilka lat w Gdańsku organizowane będą wyścigi Formuły 1. Jednak jak mówią przedstawiciele Agencji, taki scenariusz raczej nie wchodzi tutaj w grę. Co ważne jednak, cały obiekt miałby spełniać bardzo wysokie standardy, których wymagają światowe federacje takie jak FIM, czy FIA.