Bubel, który do śmieci nie pójdzie

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2013-04-08 19:39:00

56 groszy za metr kwadratowy mieszkania to nowa opłata dla gdańszczan, którzy będą segregować swoje odpady. Wciąż jednak wiele kwestii odnośnie „ustawy śmieciowej” nie jest wyjaśnionych. A nieliczne odpowiedzi urzędników każą przypuszczać, że mamy do czynienia z bublem prawnym z prawdziwego zdarzenia. I już za kilka miesięcy przekonamy się o tym na własnej skórze.

Jest „taniej” - płynie informacja z gdańskiego magistratu i lokalnych mediów. Czy rzeczywiście?  Nie, nie jest taniej. Wszystko przypomina bowiem dowcip. Żydowski.  Do rabina przychodzi zdesperowany mężczyzna, narzekający na to, że ma za małe mieszkanie i nie może już patrzeć na kolejnych członków rodziny. Duchowny daje wiernemu osobliwą radę – każe mu przyjmować do mieszkania...zwierzęta.

Tydzień po tygodniu, liczba lokatorów się zwiększa, tak jak i frustracja naszego bohatera. Wreszcie rabin pozwala na stopniowe pozbycie się nadprogramowego inwentarza. Kiedy mężczyzna pozbywa się wszystkich zwierząt „od rabina”, przychodzi do duchownego nad wyraz szczęśliwy. No bo rzeczywiście, w mieszkaniu nie jest już tak ciasno i jakoś tak lżej się już oddycha...

XXI wiek, Gdańsk: mechanizm jest podobny. No bo taka anegdota: najpierw płacimy za usługę, dajmy na to, złotówkę. Później „ktoś” podnosi nam cenę do trzech złotych. A później obniża do 2,5 złotego. Jest taniej, prawda?

Ale nieważne. Zostawmy kwestie złotówek i naszych portfeli. Kilka dni temu na superważnej konferencji, gdzie można było dowiedzieć się m.in., że przetarg „na śmieci” wciąż nie jest rozstrzygnięty, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej przekonywał mnie: - Istotą regulacji ustawy, o której tu mowa,  nie jest ekonomia. Jej istotą jest utrzymanie porządku i efekt ekologiczny.

Co to oznacza? Oczywiście żadnego liczenia się z kosztami, zapłacą przecież podatnicy. Dwudziestu nowych urzędników już zostało zatrudnionych w Gdańsku, w domyśle ma ich być prawie 40-stu.

Ponadto: skomplikowane deklaracje, które trzeba będzie wypełniać. Nawet sami radni PO (przynajmniej część z nich) twierdzą, że przy nowym „śmieciowym” dokumencie, stary, dobry PIT wygląda niczym wniosek dla przedszkolaków.

Już nie ma co nawet o tym wspominać, że totalnie niewolnorynkowe zasady i scentralizowane rodem z tamtego systemu zapisy nowej ustawy. Kowalski ma małą firmę i chce wywozić śmieci sąsiadom ze swojej ulicy? No proszę Państwa, on chyba zgłupiał. Jest sektor, jedna firma, monopol i przetarg. Kowalski to sobie na zasiłek może pójść.

Dalej, totalny koszmar przy segregacji odpadów – wiedzą Państwo, że niektóre wspólnoty w Gdańsku rozważają na serio zatrudnienie tzw. selektorów? Czyli, przepraszam za kolokwializm, gości, których zadanie będzie następujące: stanie przy śmietnikach i sprawdzanie czy w naszych workach jest odpowiedni podział na „mokre” i „suche” odpady. No bo, jeżeli opłata za posegregowane śmieci ma być niższa, trzeba będzie pilnować, aby śmieci były ułozone odpowiednio.

I aby broń Boże Kowalski się nie pomylił, wiadomo ekologia i normy unijne przede wszystkim. Specjalnie przeszkolony i opłacany oczywiście z pieniędzy mieszkańców „selektor” zadba właśnie o to. Brzmi, jak dowcip z filmu Barei, prawda?

Ale to nie wszystko. Urzędnicy będą zbierać informację od przedsiębiorców i to na skale wcześniej niepojętą: - Jeżeli jest to biuro, będziemy żądać informacji o ilości zatrudnionych pracowników. Jeżeli restauracja: o średniej sprzedaży usług – mówi mi dyrektor Skuras. I to mówi całkiem na serio. - Wcześniej urzędnicy takich informacji nie mogli zbierać? - pytam.

Urzędnik patrzy na mnie jak na kosmitę. - Nie, nie mogli. Ale taka jest idea tej ustawy. Po pierwsze: ekologia. Po drugie: spełnienie przez Polskę norm zagospodarowania odpadów. Nie wykonanie NARZUCONYCH (podkreślenie moje – przyp. red.) nam przez Unię norm, będzie skutkowało wielomiliardowymi karami – argumentuje dyrektor.

Z kolei wiceprezydent Lisicki w rozmowie ze mną przyznaje wprost: nowa uchwała spowoduje, że będzie czyściej w lasach, pewnie znikną nielegalne wysypiska. Ale kwestia tego, jak będą prezentować się okolice naszych śmietników, to już w tym przypadku nie jest ważne dla gminy.

Bo to nadal obowiązek zarządcy – słyszę. Ale zobaczmy, „ideą ustawy śmieciowej” jest również to, że gmina posprząta po mieszkańcach wszystkie (oprócz materiałów budowlanych) nasze odpady.

Gdzie więc tak naprawdę będzie czyściej?

Co więc będzie stało na przeszkodzie, aby wyrzucać stare kanapy, krzesła, materace, łóżka tuż obok naszych śmietników? I robić to hurtowo, bez żadnych ograniczeń. Bo przecież gmina (w domyśle nowa firma) i tak wszystko wywiezie. Ale przecież nowy wykonawca głupi nie jest, nie będzie każdego dnia wywoził takich śmieci ze swojego „sektora” (może lepiej by pasowało, zony).

W rezultacie sterty śmieci będą upiększać w ten sposób nasze podwórka. No, ale teraz też tak wygląda – powie ktoś. Tak, ale przynajmniej teraz za wywóz śmieci płacimy mniej. A rezultat podobny. No, ale w lasach będzie czyściej...

Znaków zapytania, wskazujących na absurdy nowej ustawy, jest znacznie więcej. Część z nich dostaliśmy od naszych czytelników.

Kto będzie weryfikował, czy wspólnota, dajmy na to, licząca 50 mieszkań, odpowiednio segreguje swoje odpady? Jeżeli 100 worków będzie posegregowanych odpowiednio, a 101 już nie – to karę zapłaci cała wspólnota? Jakie będą normy takich kar? Gdzie i w jaki sposób będzie można się odwoływać od takiej decyzji? Kto będzie dostawał nadwyżkę z takich kar za niesegrowanie odpadów? Komu będzie zależało, aby takich „kar” (czyli wyższych opłat) było jak najwięcej?

Już widzę te „sądowe” sprawy, gdzie trzeba będzie przebijać się przez stertę śmieci...”W worku numer 83, odpad numer 169 jest nieodpowiedni...” A gra tak naprawdę będzie warta świeczki: jeżeli nie będziemy segregować, zapłacimy 16 groszy więcej za każdy metr kwadratowy naszego mieszkania. W skali roku dla rodziny żyjącej na 80 metrowym mieszkaniu jest to różnica rzędu 150 złotych. Mało? No właśnie...

Nasi czytelnicy pytają też często, czemu właściwie nie ma żadnej kampanii, która szczegółowo i wyczerpująco, wyjaśniałaby co to są „mokre” i „suche” odpady. Niby jest strona: www.czystemiasto.gdansk.pl

Ale...ludzie pytają nas między innymi: do jakich pojemników wyrzucać popiół, psie kupy (!), co z pojemnikami na szkło, makulaturę, tworzywa sztuczne, jak wypełniać deklarację, co jeżeli się przeprowadzę do nowej dzielnicy i będę chciał płacić za śmieci....itd itd.

Proszę Państwa, jedyne co jest pewne: pierwsza, „nowa” opłata za śmieci czeka nas już w sierpniu 2013 roku (przedsiębiorców miesiąc wcześniej). I będzie to 56 lub 72 grosze za metr. Znaczy się, będzie taniej.

Projekt współfinansowany przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi Unii Europejskiej