Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2013-05-09 17:29:00
Czym jest dobro wspólne? W jakim kierunku powinno rozwijać się miasto? Próba odpowiedzi na te i wiele innych pytań pojawi się na VI Pomorskim Kongresie Obywatelskim, który rozpoczyna się już 11 maja. W dyskusjach nie zabraknie przedstawicieli oruńskich organizacji.
Kilkudziesięciu prelegentów, setki dyskutantów. Nie ważne, czy jesteś profesorem, naukowcem, czy „zwykłym” Kowalskim, tutaj rozmawiają ze sobą wszyscy. Nie ma zaproszeń, czy opłat, jest tylko i aż dyskusja. Bo jak przekonują organizatorzy VI Pomorskiego Kongresu Obywatelskiego, właśnie debaty brakuje w Polsce szczególnie.
- Kongres nie ma zastępować władzy regionalnej, czy ogólnopolskiej. Nie jesteśmy od tego, aby ludziom narzucać gotowe rozwiązania. Najmądrzejsze jest społeczeństwo, a my dajemy płaszczyznę debatowania – mówi Marcin Nowicki, dyrektor Obszaru Badań Regionalnych i Integracji Europejskiej w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową, instytucji, która organizuje cały Kongres.
Ogólnopolskie i...oruńskie doświadczenia
Sobotnie dyskusje zostały podzielone na kilka sesji tematycznych. Będą rozmowy na temat wizji rozwoju Polski i Pomorza w szczególności. Będzie dyskusja o mieście, dobru wspólnym, zaletach i wadach metropolii, a nawet o potencjale...nowych stadionów i hal sportowych, wybudowanych ostatnio w całej Polsce.
Swoje krótkie, bo ledwo kilkuminutowe (organizatorzy podkreślają, że ważniejsza jest dla nich dyskusja, a nie sam wykład) wystąpienia zaprezentują m.in.: Dariusz Rosati, poseł i były Minister Spraw Zagranicznych, Mieczysław Struk, marszałek Województwa Pomorskiego, a także przedstawiciele biznesu, samorządu i środowiska naukowego.
Co ciekawe, nie zabraknie też oruńskich akcentów. Jednym z prelegentów będzie Przemysław Kluz, przedstawiciel Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej i menadżer coraz bardziej rozpoznawalnego w tej części miasta Domu Sąsiedzkiego na Oruni.
- Opowiem o naszych oruńskich doświadczeniach z rewitalizacją podwórek. To będzie pokazanie na takim sąsiedzkim mikropoziomie, że najważniejsi w jakichkolwiek działaniach społecznych są ludzie. To ich trzeba przekonać i „wciągnąć” do każdego projektu – mówi Kluz.
- Taka metafora, która to obrazuje: Kiedy razem zmienialiśmy jedno z podwórek na Oruni, musieliśmy wywiercić w betonie dziury, aby zamontować ławeczki. Ale zabrakło nam przedłużaczy. Mieszkańcy sami zaczęli chodzić po sąsiadach, pożyczać kolejne kable. Połączyliśmy razem kilkanaście przedłużaczy i mogliśmy dalej pracować. To taki prosty dowód na to, że działając razem tworzy się wartość, której nigdy samemu w pojedynkę się nie stworzy – dopowiada menadżer Gościnnej Przystani.
W innym panelu dyskusyjnym weźmie udział Ewa Patyk, kolejna przedstawicielka GFIS-u. - Chcę przedstawić nasze doświadczenia z podwórkowym projektem, ale też opowiedzieć o Gościnnej Przystani. Miejscu, w którym dzieją się ważne rzeczy – mówi. - Jeżeli jest mowa o koncepcjach budowy miasta, to warto budować naszą przestrzeń wspólnie z młodzieżą. Bo ona często w ogóle nie ma żadnego głosu – komentuje.
Po co ta dyskusja?
- A warto wciągać młodzież, bo jest to i budowanie społeczeństwa obywatelskiego, ale jest to również opłacalne. Jak zainteresujesz młodych ludzi, dasz im pewną odpowiedzialność, to większa szansa, że taki wspólny owoc pracy, np. nowy plac zabaw, będzie funkcjonował dłużej. Bo nie będzie niszczony i dewastowany – przekonuje reprezentantka GFIS.
Kongres Obywatelski ma swoje odsłony w różnych miastach. Nowicki tłumaczy, skąd pomysł na tego typu przedsięwzięcie.
- Po wielu latach dyskusji doszliśmy do wniosku, że odpowiedzi na pytania: jak funkcjonuje społeczeństwo?, jacy są politycy?, co to jest dobro wspólne?; nie znajdziemy tylko w dyspucie ekonomicznej. I mimo że nasz instytut ma w nazwie gospodarkę rynkową, zdecydowaliśmy się na stworzenie znacznie szerszego w swej tematyce panelu dyskusyjnego – mówi przedstawiciel Instytutu.
- Ludzie przychodzą na Kongres Obywatelski, dyskutują, szukają rozwiązań. Władza również bierze udział w tych dyskusjach, ale co ważne, nie narzuca swych rozwiązań. Tutaj musi słuchać, co ludzie mają do powiedzenia. Nie ma innego wyjścia – mówi NowickiRybi.
- Po tych kilku latach funkcjonowania naszego Kongresu zauważamy pewną zmianę w procesie myślowym ludzi u władzy. W zmianie ich języka, który widać chociażby przy tworzeniu kolejnych, urzędniczych dokumentów. Jest lepiej: idiotyczny, biurokratyczny i oderwany od rzeczywistości język, jest zastępowany językiem otwartości i debaty. Niestety za taką zmianą, wciąż wystarczająco szybko nie idą zmiany w rzeczywistych decyzjach władzy – komentuje przedstawiciel IBnGR.
Dobro wspólne, ważna sprawa
- Bo trzeba sobie powiedzieć uczciwie: nasza mentalność nie zmieni się z dnia na dzień. I tu już nie chodzi tylko o zaszłości komunistyczne, ale można cofnąć się dalej, do czasów średniowiecza. Stamtąd wzięła się niestety wciąż zakorzeniona u Polaków mentalność feudalna: „ryba psuje się od głowy”, „rządzący powinni zmieniać nam rzeczywistość” - tłumaczy Nowicki.
Inni przedstawiciele IBnGR komentują ideę Kongresu następująco: „Spoiwem, które tworzy społeczeństwo i pozwala na jego rozwój, jest dobro wspólne. Od tego, jak je rozumiemy, czy potrafimy je tworzyć i szanować, zależny, na jakim poziomie będziemy żyli. Im mniej dobra wspólnego, tym więcej walki o przetrwanie jednostki, sporów i wydzierania „krótkiej kołdry”. Więcej układów i szemranych interesów. Im więcej dobra wspólnego, tym łatwiej i lepiej żyje się wszystkim.
(…) Możemy mieć najlepszy samochód, ale jeśli drogi, którymi jeździmy do pracy, będą ciągle zakorkowane, zaś kultura jazdy niska, niewiele nam to da. Możemy próbować zapewnić sobie bezpieczeństwo, odgradzając się wysokim murem strzeżonym przez strażników, ale jeśli nie będzie bezpieczeństwa publicznego, nadal będziemy narażeni na przykre niespodzianki. Możemy mieć duże oszczędności, ale jeśli zła polityka państwa spowoduje wysoką inflację, może się radykalnie zmniejszyć ich wartość(...)” - można przeczytać w wydaniu Dziennika Bałtyckiego.