Z Koleją da się negocjować, tylko... trzeba chcieć

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2014-03-05 14:36:00

Dlaczego na 6-kilometrowym odcinku Gdańsk-Pruszcz nie ma ani jednego bezkolizyjnego przejazdu dla samochodów? – Bo to inwestycja PKP, miasto nie miało tu za wiele do powiedzenia – to jedna z odpowiedzi gdańskich urzędników. Tymczasem przykład pobliskiego Łęgowa pokazuje, że takie tłumaczenie jest nieprawdziwe. W tej miejscowości obok Pruszcza udało się wynegocjować od Kolei budowę tunelu, z którego mogą korzystać kierowcy.

-  Da się negocjować z PKP, tylko należy odpowiednio wcześnie zacząć rozmowy. Trzeba to zrobić na samym początku, kiedy wydawane są pierwsze decyzje dla inwestycji. Nam się udało: po naszych uwagach PKP wybudowała w Łęgowie tunel dla samochodów, choć pierwotnie w planach Kolei tej inwestycji nie było. Nasza gmina nie wydała na to ani złotówki, wszystko zostało sfinansowane przez inwestora – mówi nam Andrzej Bożyk, zastępca wójta w gminie Pruszcz Gdański.

Przypadek Łęgowa, położonej nieopodal Pruszcza miejscowości liczącej sobie ponad 3 tysiące mieszkańców, zupełnie nie pasuje do tłumaczeń, które w ostatnich miesiącach gdańscy urzędnicy serwują mieszkańcom Oruni.

Przedstawiciele magistratu raz po raz używają argumentu, że w przypadku inwestycji PKP gmina nie ma właściwie nic do powiedzenia. Efekt takiego braku negocjacji zna chyba większość oruniaków – na blisko 6-kilometrowym odcinku torów kolejowych od Gdańska Głównego do Pruszcza nie ma ani jednego bezkolizyjnego przejazdu dla samochodów.

W rezultacie mieszkańcy Oruni i kierowcy z innych dzielnic miasta każdego dnia i niemal o każdej porze muszą czekać pod szlabanami. Czasami potrzeba nawet więcej niż 30 minut, by przejechać na drugą stronę torów.

W Łęgowie urzędnicy piszą jednak zupełnie inny scenariusz.
- Rozmowy z PKP nie są łatwe – przyznaje Bożyk i podaje receptę na skuteczne negocjacje. - Determinacja, konkretne argumenty i zaangażowanie mieszkańców. - A także odrobina wytrwałości – uśmiecha się zastępca wójta.

Konieczna jest jeszcze wspomniana wyżej szybka reakcja. - Jeżeli zgłosilibyśmy się do PKP już po wydaniu decyzji środowiskowej dla inwestycji, czy tuż przed rozpoczęciem samego remontu kolei, nic byśmy nie wskórali – zaznacza Bożyk.

Licząca sobie kilkudziesięciu urzędników gmina rozpoczęła negocjacje z PKP już w 2005-06 roku, trzy lata przed fizycznym rozpoczęciem remontu linii E-65. W pierwotnych planach dokumenty lokalizacyjne wskazywały, że przejazd w Łęgowie zostanie zlikwidowany, a mieszkańcy miejscowości mają korzystać z oddalonego o kilometr wiaduktu w Cieplewie. Na takie rozwiązanie gmina nie chciała się zgodzić.

- W odpowiednim terminie złożyliśmy swoje uwagi do projektu decyzji. Na początku nie zostały one uwzględnione. Złożyliśmy je ponownie. Wreszcie kolej uznała nasze argumenty, rozpoczęły się negocjacje. Nasze postulaty przyjęto, a projektanci musieli w swych planach uwzględnić budowę tunelu w Łęgowie – mówi Bożyk.

- Czym tak naprawdę mogli Państwo naciskać na PKP? - pytam.
- Teoretycznie PKP mogło nie zgodzić się na nasze postulaty, ale Kolej potrzebuje od lokalnych samorządów odpowiednich uzgodnień. Chociażby odnośnie układu komunikacyjnego. Myślę, że na tak wczesnym etapie planowanego remontu E-65 nie było wiele gmin, które zgłosiło swoje uwagi do projektu. Cieszymy się, że Kolej uwzględniając nasze postulaty znalazła środki na ich realizację – odpowiada Bożyk.

Pomógł również fakt, iż w całą sprawę mocno zaangażowali się mieszkańcy Łęgowa. Na zorganizowane przez gminę spotkania z przedstawicielami PKP do lokalnej świetlicy przychodziło ponad sto osób.

- To nie były proste rozmowy dla Kolei – uśmiecha się zastępca wójta. - Cały czas musieliśmy pilnować szczegółów. Kolej chciała, by tunel był niższy. Nie zgodziliśmy się na to. W  okolicy mieszka wielu rolników, tunel musiał zostać tak zaprojektowany, by mogły nim przejeżdżać także ciągniki i ciężarówki. Wreszcie PKP przystała i na ten postulat, teraz wysokość jest taka jaka być powinna: 4,5 metra – cieszy się mój rozmówca.

Tunel został wybudowany. - W tym roku powinniśmy już dograć wszystkie szczegóły odnośnie eksploatacji układu drogowego oraz całej infrastruktury dookoła tunelu – zapewnia Bożyk.

Warunek PKP, na który przystali negocjatorzy z Łęgowa, był taki, że gmina ma obowiązek konserwacji i bieżącego utrzymywania układu drogowego.

Co ciekawe, zaledwie niecały kilometr od tunelu w Łęgowie jest kolejny bezkolizyjny przejazd przez tory: wiadukt w Cieplewie. Tymczasem w Gdańsku na sześciu kilometrach nie ma ani jednego takiego przejazdu.

Warto też dodać, że jeżeli chodzi o układ drogowy również i Pruszcz Gdański nic nie „ugrał” na inwestycji PKP i wiadukt przez tory musiał być już budowany za pieniądze miasta i za środki unijne.

Inaczej niż w Łęgowie, gdzie oprócz opisanego już tunelu, PKP sfinansowała również budowę tunelu pieszo-rowerowego w Radunicy i budowę drogi asfaltowej w okolicy przejazdu w Cieplewie. Żadna z tych inwestycji nie była ujęta w pierwotnych planach PKP, dotyczących modernizacji linii E-65.