Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2014-04-01 11:26:00
- Szlabany można sprytnie obejść – mówią nam radni miasta i urzędnicy. Ci ostatni prezentują kilka rozwiązań, które jeszcze w tym roku zagoszczą na Oruni. Kierowcy i piesi z tej części miasta mogą się już cieszyć?
Być może już niedługo 30-40 minutowe korki na oruńskich szlabanach przejdą do historii. Wszystko za sprawą… no właśnie, co się stało?
Kilku urzędników i radnych miasta w rozmowie z nami przyznawało, że brak bezkolizyjnych przejazdów przez tory na Oruni również i im mocno daje się we znaki.
Mobilizacja oruniaków, narastający zewsząd szum medialny, wreszcie telefony „z samej góry”, nakazujące „załatwić jakoś tę sprawę w roku wyborczym” zrobiły swoje. Kwestią oruńskich przejadów kolejowych zaczęło interesować się coraz więcej osób.
- Rok 2014 zobowiązuje do większego wsłuchiwania się w głos wyborców. Przynajmniej wtedy warto posłuchać ich postulatów, by wiedzieć, co wpisać później na swoją wyborczą ulotkę – mówi nam jeden z radnych miasta, który prosi o zachowanie anonimowości, bo jak tłumaczy: „nie chcę wychodzić przed szereg”.
– Ostatni raz na Oruni byłem kilka lat temu i dopiero ostatnio dowiedziałem się, że tamtejsi mieszkańcy mają problem z przejazdami kolejowymi – kontynuuje radny. – Postanowiłem działać, napisałem więc krótki komentarz na Facebooku, a później wsiadłem w samochód i po kilku pytaniach o drogę dotarłem na Orunię. Rzeczywiście problem z przejazdami jest. Jest to bardzo duży problem. Powiedziałbym nawet, że jest to szczególnie duży problem. Oczywiście się tym zajmę, trzeba to rozwiązać – deklaruje miejski rajca.
Na moje pytanie: „jak rozwiązać?”, radni wystawia wskazujący palec w górę. – Nie, nie tu nie chodzi o Siłę Wyższą, choć oczywiście do kościoła chodzę – mówi. – A jak rozwiązać? Mam swoje kontakty i to nie tylko na Facebooku. Nie chcę zdradzać szczegółów, o wszystkim będzie można przeczytać na mojej ulotce wyborczej – kwituje mój rozmówca.
Znacznie bardziej konkretni są w tym przypadku urzędnicy. Choć i oni nie kryją zniecierpliwienia moimi kolejnymi pytaniami o rozwiązanie problemu przejazdów kolejowych na Oruni.
– Tunel i wiadukt dla samochodów odpada, miasto nie stać na takie inwestycje. Czy Pan wie, że tylko na pensje dla pracowników Europejskiego Centrum Solidarności potrzeba rocznie około kilkunastu milionów złotych? Chce Pan im to zabrać? A może zwolnić kogoś z ponad 1000 urzędników? Tu chce Pan znaleźć oszczędności? Bądźmy poważni – komentuje przedstawicielka magistratu, która prosi o nie podawanie jej imienia i nazwiska.
Jak jednak zaznacza, ma dobre wiadomości dla oruniaków. – Jest szansa, że ważna inwestycja zostanie wpisana do projektów Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych i znajdą się na nią pieniądze unijne. Brukseli pomysł się podoba.
- Jaki pomysł? – pytam.
- Kolejka linowa na Oruni – odpowiada dumnie urzędniczka. Widząc moje zdziwienie i niedowierzanie, tłumaczy. – Przecież to doskonały pomysł. Nie dość, że oruniacy szybciej dostaną się na drugą stronę torów, to jeszcze projekt ten idealnie wpasowuje się w rewitalizację Oruni. Turyści mogą w ten sposób zwiedzać dzielnicę.
Według wstępnych projektów, kolejka linowa miałaby swój początek na ulicy Smoleńskiej, biegłaby w stronę Junackiej, przechodziłaby przez tory, zahaczałaby o Gościnną i dochodziła do Parku Oruńskiego.
Kolejka kursowałaby nawet co kilka minut. Byłaby to dobra alternatywa dla niedawno wybudowanych tuneli dla pieszych, z których wielu oruniaków boi się po prostu korzystać. Tutaj strachu by nie było: wejście do kolejki, uiszczenie drobnej opłaty, a później podziwianie już oruńskich widoków.
Nie bez znaczenia jest również fakt, że zatrudnienie tutaj znalazło by przynajmniej kilkanaście osób. Być może, wzorem reformy śmieciowej, byliby to urzędnicy gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.
PKP PLK, spółka, która nadzorowała remont przechodzącej przez Orunię linii kolejowej E-65 najprawdopodobniej również włączyłaby się w projekt. Wprawdzie niebezpośrednio w budowę kolejki linowej, ale…
Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, na Oruni miałoby powstać „niewielkie osiedle wagonowe”, usytuowane w pobliżu ulicy Związkowej. Jest już nawet hasło dla tej inwestycji: „Kolej na Twój wagon!”. – Starsze i nieużywane już wagony można przeznaczyć na całkiem wygodne mieszkania. Chcemy dać coś od siebie tej dzielnicy. Fajne tunele to jednak za mało – przekonują reprezentanci spółki.
Kolejka linowa to jednak inwestycja, której realizacja wymaga przynajmniej dwóch lat. Rozwiązaniem „tu i teraz” jest inny, zaprezentowany przez urzędników pomysł. – W kilku punktach na Oruni rozstawimy specjalne, całkowicie bezpieczne w użyciu trampoliny, które pozwolą na szybki przeskok przez tory. Taki symboliczny skok Oruni w XXI-wiek – zartują gdańscy planiści.
- A co z osobami starszymi, chorymi, niepełnosprawnymi, małymi dziećmi? – dopytuję.
- Przygotowujemy specjalną infolinię, na którą takie osoby będą mogły dzwonić, gdy będą wybierać się na drugą stronę torów. Wystarczy jeden telefon i urzędnik powie, o której jest najbliższe otwarcie szlabanów. Będzie można sobie zaplanować spacer – mówią miejscy planiści. – Tak samo w przypadku interwencji karetek, czy straży pożarnej. Jeden telefon i już wiadomo, że na szlabanach służby muszą być, dajmy na to, za 15-20 minut i będą mogły wtedy swobodnie przejechać – dopowiadają.
Taka informacja przyda się też kierowcom. Na oruńskich przejazdach mają być zamontowane tablice z informacją o czasie zamknięcia szlabanów. Już niedługo zmotoryzowanych oruniaków będą witać informacje: „Szlabany podniosą się za 35 minut”, „Śpiesz się powoli, może rower?”, czy „Oruniacy czasu nie liczą”.
Urzędnicy widzą też tutaj szansę dla lokalnego biznesu. – Urząd Pracy chce dofinansować kilka miejsc pracy dla przedsiębiorców, którzy chcieliby otworzyć swoje biznesy w rejonie przejazdów kolejowych na Oruni. Wiadomo, ludzie czekają na szlabanach, robią się głodni. Czemu nie postawić tutaj budki z hot-dogami? A może to dobry punkt na rozdawanie gazet? Być może ktoś przez megafon mógłby czytać tutaj legendy oruńskie - wyliczają możliwości zarobku urzędnicy.
Tunelu i wiaduktu nie będzie, ale być może jest i dobra wiadomość dla tutejszych kierowców. – Na Oruni od strony Traktu św. Wojciecha miasto ma w planach wybudować kilka parkingów dla samochodów. Ktoś kto mieszka, dajmy na to, na Żuławskiej, może przecież parkować na Gościnnej. A rano, skokiem na trampolinie, lub kolejką linową szybko dostanie się na drugą stronę do swojego samochodu – tłumaczą urzędnicy.
Niestety nowe parkingi oznaczają konieczność wyburzeń niektórych zabytkowych budynków. – Coś za coś. Oruniacy muszą zrobić rachunek sumienia i odpowiedzieć sobie, co jest tutaj ważniejsze. Zresztą, my wiemy co jest dla nich najważniejsze. Prosimy o trochę zaufania i dobrej woli – komentuje jeden z wysoko postawionych urzędników
Takie parkingi nie nosiłyby często spotykanej nazwy „Park&Ride” (parkuj i jedź). Jak się dowiedzieliśmy, oruńska wersja to: „Park&Run” (parkuj i biegnij).