Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2014-05-28 19:12:00
Neogotyk, neobarok, czy modernizm – może i trudne nazwy, ale ile zabawy w poszukiwaniu ich śladów właśnie na Oruni. Z takim zadaniem zmierzył się profesor Jakub Szczepański i jak pokazał wczorajszy jego wykład w Gościnnej Przystani, wywiązał się z tego znakomicie. Oruńskie kamienice, wille i kościoły zyskały zupełnie inną perspektywę.
Jedni widząc oruńskie budynki powspominają dawne historie. Inni zaczną utyskiwać na miasto i serwowany od wielu lat brak remontów. Jeszcze kolejni zwrócą uwagę na mieszkających tu ludzi.
Są jednak i tacy, którzy potrafią długo wpatrywać się w tutejsze kamienice, robić im zdjęcia, a później analizować każdy ich szczegół.
Do tej ostatniej grupy należy architekt, profesor Jakub Szczepański. Wczoraj w kolejnej, organizowanej przez Gdański Archipelag Kultury odsłonie cyklu „Historie po Oruńsku” dał on wykład na temat tutejszej architektury.
Kilkadziesiąt zebranych w Gościnnej Przystani osób mogło posłuchać i na własne oczy przekonać się, jaką to mieszankę najprzeróżniejszych stylów oferują oruńskie kamienice, wille, czy kościoły.
- Wiejska Oruni dawno minęła. Już od początku XIX-wieku zaczęła tu wchodzić miejska architektura. Parterowe domy szkieletowe, później parterowe domy murowane. Następnie piętrowe kamienice – mówił profesor Szczepański, który zrobił sobie wcześniej wycieczkę po Oruni i sfotografował szereg tutejszych kamienic.
Okazuje się, że w oruńskiej architekturze można znaleźć chociażby ślady neoromanizmu. - Ze znalezieniem takiego obiektu na Oruni było najtrudniej, ale udało się – komentował architekt i pokazywał mikropałacyk z ulicy Dworcowej 14 (o tym popadającym w ruinę budynku pisaliśmy tutaj). - Mamy tutaj trzy okienka rozdzielone dwiema kolumienkami. W architekturze romańskiej taki układ nazywa się triforium – wyjaśniał.
Kolejny styl, który znaleźć można w oruńskim krajobrazie to neogotyk. Profesor wskazał dwa takie obiekty na Oruni, które oddalone są od siebie zaledwie o kilkadziesiąt metrów. Oba położone są na oruńskiej Starówce, czyli na ulicy Gościnnej. Pierwszy to tutejszy kościół, drugi – dawny ratusz, później komisariat, obecnie budynek „bezpański”.
- Na pierwszy rzut oka bryła kościoła na ulicy Gościnnej nie wyróżnia się niczym na tle innych gotyckich kościołów. Ale oruńska świątynia ma jedną, bardzo ważną cechę. Mianowicie, czas powstania, lata 20-te XIX-wieku. W tamtych latach taki styl budowania był zupełną awangardą. Neogotyk rozwinie się dopiero później w XIX-wieku i zdominuje Europę. Ale na Oruni mamy go już wcześniej – opisywał wczorajszy wykładowca.
Wielkim plusem prezentacji profesora były porównania oruńskich budynków i ich detali do brył w różnych zakątkach Polski, czy Europy. W przypadku kościoła przy ulicy Gościnnej można było zobaczyć charakterystyczny dla stylu podział wieży gzymsami (czy ułożenie zegara) i znaleźć podobieństwa z innymi gdańskimi kościołami. Ot chociażby, kościołem św. Jana, czy św. Katarzyny.
Drugim oruńskim budynkiem, gdzie można dopatrzyć się wpływów neogotyku jest powstały około 40 lat później niż opisany wyżej kościół budynek przy Gościnnej 1. - Widzimy tutaj gotycki szczyt, będący wariantem podobnych szczytów w innych obiektach w Polsce – mówił profesor i pokazywał ciekawe zestawienie, na którym widać było podobieństwo „Gościnnej 1” z budynkami we Wrocławiu, Krakowie, czy Olsztynie.
- Stylem, który statystycznie wywarł największy wpływ na wygląd Oruni jest neorenesans – kontynuował wykład Szczepański.
Podmiejska 8, Podmiejska 11 B, Trakt św. Wojciecha 57, czy budynek przedwojennej drukarni przy obecnym Trakcie św. Wojciecha – wszędzie tam, jak przekonywał profesor, widnieją dowody, że Orunia nie oparła się neorenesansowi w architekturze. Szczepański zwracał uwagę na charakterystyczny dla północnej odmiany renesansu styl budowania: czerwona cegła w tle i jasny kamień w detalach. Według podobnego wzoru zbudowana jest m.in. Wielka Zbrojownia w Gdańsku.
Profesor uczulał również na inny, kojarzony z renesansem detal. Na oruńskich budynkach nie brakuje postaci, które chronią się we wnętrzu, zwieńczonym muszlą. Widać to chociażby przy Trakcie św. Wojciecha 57, a poza Orunią – na Kaplicy Zygmuntowskiej.
Kolejnym punktem wczorajszego wykładu były neobarokowe detale oruńskich budynków (nakładające się często na neorenesansowe detale). Usłyszeć można było o fasadach wzorowanych na architekturze pałacowej (Trakt św. Wojciecha 105-107), czy o barokowych łukach (Trakt św. Wojciecha 93, Podmiejska 11B, Dworcowa 12, Trakt św. Wojciecha 65). - Na Oruni są budynki, których dachy ozdobione są wieżyczkami. Są i wille (chociażby dzisiejsza poczta przy Gościnnej), które zawierają w sobie drobne detale ogrodowe – komentował profesor.
Ostatnim stylem w architekturze, który pokrótce omówił profesor był modernizm. Ta kojarzona często z budowaną w czasie międzywojnia Gdynią konwencja ma swoje drobne przykłady także na Oruni. Profesor Szczepański wskazywał na ahistoryczne, poziome i drobne ozdoby w budynku szkoły na ulicy Brzegi.
Po wykładzie pokazano kilka zdjęć, które w ramach cyklu „Historie po Oruńsku” udało się zebrać od mieszkańców Oruni. Było trochę wspominek, było trochę pytań do profesora. Oruniacy chcieli wiedzieć, który z budynków na Oruni jest najstarszy (Szczepański przyznał, że nie wie). Pytano o niemieckie napisy na murach, czy o oruńskie budynki, powstałe w latach 60-tych przy ulicy Żuławskiej i Związkowej.
Profesor w delikatny sposób dał do zrozumienia, że nie jest fanem takiego budownictwa. Co ciekawe, podobne zdanie ma architekt, który... budował opisane tu osiedle. Pisaliśmy o tym tutaj.
- Orunia jest różnorodna i ma ogromy potencjał. Ja tu widzę miejsca, które mogłyby być najpiękniejsze w Gdańsku. Szczególnie nad Kanałem Raduni – po spotkaniu wypowiadał się dla naszego portalu profesor Szczepański.