Życiodajny wał
Autor: p.kluz, Data publikacji: 2009-11-05 12:35:00
Od kilku tygodni oruński wał Kanału Raduni porośnięty gęsto kasztanowcami jest systematycznie strzyżony. Nie tylko przez uprawnionych do tego robotników, ale również przez mieszkańców.
Jak już pisaliśmy tutaj, tzw. ogławianiem drzew na Oruni, które jest zabiegiem pielęgnacyjnym, zajmują się Gdańskie Melioracje. Ścięte gałęzie i konary gęsto zaścielają pobocze Traktu. Tymczasem dla niektórych mieszkańców naszej dzielnicy, ogrzewających domy piecami na węgiel i drzewo, sytuacja ta stała się pokusą, aby uzyskać dodatkowy opał. W ostatnich dniach szczególnie tłoczno na wale robiło się po zmroku.
Wśród osób zbierających drzewo spotykam 50-letnią kobietę z ul. Nowiny, pchającą przed sobą dziecięcy wózek, wypełniony krótko przyciętymi konarami.
- Zbieram opał na zimę, to dla mnie wielka pomoc – mówi. Nie chce jednak, żebym fotografował ją z wózkiem. Wie, że nie jest to legalne. Inna mieszkanka Traktu św. Wojciecha skarży się:
- Wybrali wszystkie, najlepsze kawałki, zostały tylko wielkie, a takich do domu nie zaniosę.
Praca przy konarach kasztanowców wre również w sobotnie popołudnie. Tym razem spotykam mężczyzn. Pracują dwójkami. Jedni radzą sobie z długimi gałęziami siekierą, drudzy posługują się piłą łańcuchową. Przerywam w pracy Panu Zdzisławowi i pytam czy mogę zrobić zdjęcie.
- Tak, – zgadza się – ale bez twarzy, nie chcę mieć potem problemów. Wie Pan, biorę sobie drewno na zimę, a Ci, co to sprzątają, będą mieli mniej roboty.
Panowie z piłą łańcuchową również patrzą z nieufnością na aparat. Wiedzą, że to, co robią, jest nielegalne, ale tłumaczą:
- Tak się będzie marnowało, a my możemy tym drewnem palić w piecu przez parę tygodni.
Przejeżdżający ulicą radiowóz nie interesuje się tym, co dzieje się na wale.
Żeby dowiedzieć się, jak całą sprawę postrzegają urzędnicy Gdańskich Melioracji, dzwonię do dyrektora tej instytucji, Pana Andrzeja Chudziaka. Słyszę kategoryczną odpowiedź:
- To, oczywiście, jest kradzież, ale my nie możemy pilnować tych gałęzi całą dobę – i dodaje – gałęzie po uprzątnięciu są utylizowane i rozdrabniane. Nic się nie marnuje, a powstałe zrębki wykorzystujemy jako ściółkę pod krzewy i drzewa.
Na Trakcie św. Wojciecha spotykam również Panią Krystynę, która podobnie jak ja, z boku przygląda się wieczornym pracom na wale. Pytam o opinię:
- Sama nie wiem – mówi. - Z jednej strony to kradzież, ale z drugiej strony, czy jeśli ktoś weźmie sobie z wału dwie gałązki, albo dziecko zbierze worek kasztanów na zajęcia do szkoły to jest złodziejem? – odpowiada pytaniem.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?