Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2015-02-27 14:56:00
Znany na Oruni Salos wciąż ma finansowe długi, ale jak zapewniają władze tej sportowej organizacji, powoli wychodzi ona na prostą. - Prowadzimy wiele zajęć dla dzieciaków z Oruni i okolic – przekonują. Salos musiał jednak zrezygnować z prowadzenia salezjańskiej ligi piłkarskiej, w której grało nawet kilkuset zawodników.
O tym, że poprzedni prezes Salosu narobił wielkich długów pisaliśmy tutaj. Ta działająca od 1993 roku organizacja została postawiona pod ścianą i po raz pierwszy w swej historii miała tak poważne kłopoty. W pewnym momencie sytuacja przedstawiała się na tyle dramatycznie, że na konto Salosu wszedł komornik.
- Były prezes dopuścił do zaniedbań niezgodnych ze Statutem Stowarzyszenia i za to niedopuszczalne zachowanie został dyscyplinarnie usunięty ze struktur SALOSu – mówi nam Grzegorz Grylak, pełniący obecnie obowiązki Prezesa Salosu Gdańsk.
Do organizacji zaczęły zgłaszać się instytucje, które nie dostały pieniędzy za wynajem boisk, za banery reklamowe, czy za wyprodukowanie pucharów dla zwycięzców organizowanych przez Salos imprez sportowych.
Przyciśnięty do muru i przestraszony konsekwencjami prawnymi były prezes Salosu zadeklarował spłacić dług. - Były prezes przyznał się do stawianych zarzutów i wyraził skruchę. Póki co dług jest spłacany i opłacane są bieżące zobowiązania wobec wierzycieli – komentuje Grylak. Już w październiku 2014 roku konto zostało przez komornika odblokowane.
Jak pokryć pozostałe długi? Okazało się, że część pieniędzy wyłożyli niektórzy przedstawiciele Salosu. - Liczymy też, że były prezes będzie spłacał dług zgodnie z umową wekslową – komentują.
Przedstawiciele Zarządu chcą również powalczyć o różne granty, zarówno te miejskie, jak i oferowane przez Unię Europejską. Przyznają jednak, że póki co poszukują fachowców w tym względzie. Chcą więc szukać pomocy u lokalnych organizacji pozarządowych i lokalnych sponsorów.
A pieniądze z pewnością się przydarzą i to nie tylko na spłatę długów. Salos wciąż zapewnia bezpłatne zajęcia dla dzieciaków z Oruni i okolic.
- Akademia piłkarska, w której uczestniczy kilkadziesiąt dzieciaków z podstawówek, liga piłkarska dla dzieci, Klub Kibica Lechii Gdańsk, wszystko to prowadzimy społecznie, a dzieciaki nic za to nie płacą. Dzieciaki są dla nas najważniejsze i dla nich staramy się postawić naszą organizację na nogi. Nie możemy zaprzepaścić dotychczasowych dokonań Salosu i dorobku wcześniejszych działaczy jak Honorowy Prezes SALOSu Gdańsk Stanisław Zaremba – komentuje Grylak, który przyznaje, że całe zamieszanie z byłym prezesem organizacji było „solidnym kubłem zimnej wody”.
- Ucierpiała reputacja Salosu. Zrobimy wszystko, by ją odbudować – deklarują.
Wygląda jednak na to, że Salos oprócz reputacji i pokaźnej dawki pieniędzy, stracił w ostatnich tygodniach coś jeszcze. Mowa o salezjańskiej lidze piłki nożnej. Na przestrzeni lat przewinęło się przez nią tysiące piłkarzy, w tym wielu z Oruni. Można śmiało powiedzieć, że dla wielu był to swoisty znak rozpoznawczy Salosu. W zeszłym sezonie grało w niej kilkaset piłkarzy.
Jak informują obecne władze organizacji, były prezes Salosu przywłaszczył sobie zaliczki, które pobrał od drużyn na poczet rozgrywek. Łącznie była to suma, opiewająca na kilka tysięcy złotych.
Ligę przejęła lokalna Fundacja „Obudź Nadzieję". Rozgrywki ruszyły pełną parą. Już poza Salosem. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nie do końca spodobało się to obecnym władzom Salosu.
Przedstawiciele „Obudź Nadzieję” komentują to krótko: Mamy wolny rynek, piłkarze chcą grać u nas. Nikt nikomu nie zabrania stworzyć swojej ligi.
- W najbliższą niedzielę mamy spotkanie z przedstawicielami „Obudź Nadzieję” i tam dogramy wszystkie szczegóły, związane z przyszłością ligi. Na ten moment Salos ligi nie prowadzi. Chciałbym jednocześnie zdementować plotki, że jest jakikolwiek konflikt pomiędzy Salosem, a Fundacją. Nie ma mowy o czymś takim: z Fundacją wiele współpracowaliśmy od wielu lat dla dobra dzieci. Mają profesjonalne podejście i doświadczenie, aby poprowadzić Ligę, więc nie widzę przeszkód jak tylko współpracować – mówi Grylak.