Autor: f.botor, Data publikacji: 2009-11-25 16:41:00
Od trzech lat na mieszkańcy ul. Srebrnej 2 cierpią z powodu szczurów, karaluchów oraz odoru, których źródłem jest zabezpieczony przez komornika sklep spożywczy.
Właścicielka zapadła się pod ziemię
Jeszcze trzy lata temu działał tutaj sklep. Niedługo. Właścicielka Hanna R. nie poradziła sobie ze spłatą zobowiązań i kredytów, a wierzyciele oddali sprawę do sądu. Sklep razem ze znajdującymi się w nim artykułami spożywczymi został zabezpieczony przez komornika. Właścicielka zapadła sie pod ziemię. Od tego momentu zaczyna się gehenna mieszkających nad byłym sklepem mieszkańców.
- Do naszego mieszkania poprzez kominy wentylacyjne przedostaje się robactwo – mówi mieszkająca nad sklepem Joanna Nowakowska - Dwa lata temu niezagopodarowana przestrzeń sprowokowała jakiegoś łobuza do podłożenia ognia. Na szczęście straż pożarna szybko zareagowała, ale po interwencji w lokalu pozostała woda. Wspólnota zabiła deskami wejście do lokalu, a w środku pozostały pływające produkty spożycze, które po krótkim czasie zaczęły gnić. Od tego momentu z kanałów wentylacyjnych w naszym mieszkaniu zaczął wydostawać się niesamowity odór. W sklepie pojawiły się także szczury.
- Ten lokal jest olbrzymim problemem dla naszej wspólnoty – opowiada Krystyna Topolewska, członkini zarządu wspólnoty przy ul. Srebrnej 2 – Oprócz bałaganu i związanego z nim zagrożeń, mamy także problem z narastającym długiem, który generuje sklep – od trzech lat nikt nie opłaca za niego rachunków. Jednak na dzień dzisiejszy przede wszytskim zależy nam na wejściu do sklepu w celu przeprowadzenia dezynfekcji i deratyzacji.
Kto się tym zajmie?
Wspólnota z ul. Srebrnej 2 próbowała sprawą zainteresować komornika, Inspekcję Sanitarną i policję. Wszyscy bezradnie rozkładają ręce.
- Sklep, a raczej znajdujące sie w nim wyposażenie i produkty zostały przez nas zabezpieczone - tłumaczy komornik Hanna Gadomska – ale nie jesteśmy w stanie „wpuścić“ do niego przedstawicieli wspólnoty, żeby ci przeprowadzili deratyzację. To wykracza poza nasze kompetencje. Hanna R. w dalszym ciągu pozostaje właścicielem lokalu. Według mnie administrator może sobie poradzić z tą sytuacją. To na niego przepisy administracyjne zrzucają obowiązek utrzymywania porządku w lokalu. Nawet wtedy, kiedy właściciel nieruchomości jest nieuchwytny.
- Policja nie może wejść do lokalu bez obecności właściciela – przekonuje aspirant Adam Orlikowski z komisariatu nr I – Prawo tego zabrania. Moglibysmy to zrobić wyłącznie w wypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia, a w tej sytuacji takiego zagrożenia nie ma.
Po naszych telefonach do Inspekcji Sanitarnej na ul. Srebrnej pojawili się inspektorzy tej instytucji. Została przeprowadzona wizja lokalna.
- To, że w lokalu żyją szczury nie stwarza sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia – mówi kierownik Oddziału Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku w Państwowym Powiatowym Inspektoracie Sanitarnym w Gdańsku, Barbara Jackiewicz – deratyzacja to obowiązek administratora. W ciągu najbliższych dni ustosunkujemy się do tej sprawy na piśmie.
A co na to sam właściciel?
Paradoksalnie najszybszą drogą do ukrócenia problemów sąsiadów sklepu mogłaby być reakcja jego właścicielki. Przeprowadzilismy małe „dziennikarskie śledztwo“ i w przeciągu kilkunastu godzin udało nam się, poprzez osoby trzecie, skontaktować z Hanną R, która wstępnie zgodziła się na rozmowę. Zaproponowała nawet termin kontaktu - wczorajszy wieczór. Niestety, czekaliśmy na próżno.
- Wszyscy zrzucają odpowiedzialność za ten bałagan na naszą wspólnotę, ale my również obawiamy sie naruszyć cudzą własność – kontruje Krystyna Topolewska ze wspólnoty mieszkaniowej – Jeśli do mieszkania bez obecności właściciela obawia się wejść policja to tym bardziej nie zrobimy tego my. Żadna z instytucji, która namawia nas do wzięcia sprawy we własne ręce, nie chce nam tej sugestii przedstawić na piśmie.
Będziemy dalej przyglądać się tej sprawie. W najbliższych dniach opublikujemy stanowisko Sanepidu oraz Miasta, które w tej wspólnocie ma 41 % udziałów.