Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2010-01-06 14:48:00
Wojna o Kozaczą Górę ciągle trwa. Udział w niej biorą m.in. członkowie dwóch, pozostających wobec siebie w opozycji komitetów. Na naszym portalu zaprezentują oni swoje argumenty.
Dziś głos mają członkowie pierwszego z nich, Komitetu Obywatelskiego Obrony Lasu (nazwa nieformalna). W najbliższy piątek (08.01) opublikujemy wywiad z przedstawicielami drugiej organizacji, to jest Społecznym Komitetem Budowy Parku Ujeścisko.
Najpierw małe wprowadzenie, dla tych, którzy sprawy Kozaczej Góry nie znają.
Kozacza Góra to leśny teren w rejonie ulic Świętokrzyskiej i Łódzkiej. Liczy około 16 hektarów. W przeszłości należał on do nadleśnictwa, które teren ten oddało prywatnemu właścicielowi w zamian za grunty w Kolbudach. Ten z kolei, po jakimś czasie wpadł w finansowe tarapaty i aby uregulować swoje długi zdecydował się na przekazanie Kozaczej Góry innemu właścicielowi. W taki oto sposób firma MTM weszła w posiadanie lasu na Ujeścisku.
50/50, 75/25 czy może 100/0?
W 2007 roku właściciel złożył do miasta wniosek o sporządzenie miejscowego planu zagospodarowania rejonu Kozaczej Góry. Taki plan umożliwia podjęcie działań inwestycyjnych, zarówno na własności prywatnej jak i na gruntach miejskich. We wniosku właściciel przedstawiał swoje pomysły na zagospodarowanie Kozaczej Góry – na terenie tym miało powstać osiedle mieszkaniowe (zajmowałoby one nieco mniej niż 50 procent całego obszaru) oraz park leśny.
Miasto zarządziło inwentaryzację lasu. Jak informują nas pracownicy Biura Rozwoju Gdańska, w ten sposób chciano się przekonać, w jakiej naprawdę las jest kondycji i czy, oraz na jakim jego wycinku można budować osiedle mieszkaniowe. Biegli orzekli, że część lasu jest w złym stanie i przez to nadaje się do wycięcia.
Urzędnicy nie zgodzili się jednak na proponowaną przez właściciela/inwestora proporcję podziału gruntu na cele mieszkaniowe i rekreacyjne. W miejskiej propozycji osiedle mieszkaniowe miało powstać na ¼ terenu Kozaczej Góry (około 4 ha). Pozostały obszar miał stanowić zaplecze dla leśnego parku.
Właściciel terenu przystał na taką propozycję. Jednak jak do tej pory uchwalenie planu w takiej wersji nie było możliwe.
Początki sporu
Plan oprotestowali okoliczni mieszkańcy. Ludzie nie godzili się na wycinkę lasu. Zawiązał się Komitet Obywatelski Obrony Lasu (nazwa nieformalna). Jego członkowie zbierali podpisy pod petycją, która brzmiała: „Głosuję przeciwko przekształceniu terenów leśnych Góry Kozaczej w grunty nieleśne”. Nie wszyscy mieszkańcy Ujeściska i okolic podzielali jednak tę opinię. Zawiązała się kolejna lokalna organizacja – Społeczny Komitet Budowy Parku Ujeścisko. Jej członkowie również zbierali podpisy, tym razem za opcją przeciwną. Ta swoista walka o „rząd dusz” trwa już blisko dwa lata. Oba komitety nie nawiązują między sobą żadnych oficjalnych rozmów, winę za taki stan rzeczy zrzucając na swych adwersarzy.
Rozmowa z Michałem Górskim, mieszkańcem Zakoniczyna, reprezentującym Komitet Obywatelski Obrony Lasu (nazwa nieformalna).
Jaki jest Państwa główny zarzut w stosunku do przedstawianego przez miasto i firmę MTM planu zagospodarowania Kozaczej Góry?
Deweloper, by zrealizować swoją inwestycję, chce formalnie przekształcić cały teren leśny w nieleśny. Po przekwalifikowaniu teren ten nie byłby już lasem, ale innym terenem. Takie rozwiązanie skutkowałoby na przyszłość tym, że pozostała część tego obszaru otwarta byłaby już na wszelką inną urbanistykę. Nie możemy się na to zgodzić. Nasza propozycja jest taka, aby zachować dotychczasowy formalno-prawy charakter tego terenu.
Państwa oponenci wskazują, że obecnie las na Kozaczej Górze jest zaniedbany i ta inwestycja mogłaby zdecydowanie na plus zmienić wygląd i użyteczność tego miejsca...
My prezentujemy pogląd, że w tym miejscu naszego miasta ważna jest ochrona tej zielonej enklawy. To jest po prostu bezcenna „użyteczność” takich miejsc. Oczywiście, o las trzeba zadbać. To już obowiązek właściciela.
Póki co jest nim firma MTM. Nie przekonuje Państwa argument, że teren ten jest prywatną własnością i właściciel ma prawo wybudować na nim mieszkania i park?
Nie może zrobić na swoim terenie wszystkiego, co mu się żywnie podoba. Jeżeli posiada pan ogród, a w nim kilkuletnie drzewo, nie może wyciąć pan tego drzewa bez uzyskania zgody. Takie jest prawo. Natomiast wcale nie zamierzmy ingerować w prawo własności. Uważam, że każdy może dysponować swoją własnością według swojego uznania, zgodnie z panującymi przepisami prawa. Firma MTM wystąpiła do UM z wnioskiem o odlesienie całego terenu. Decyzję o przekształceniu rzeczowego terenu podejmować będą radni, którzy zostali wybrani głosami mieszkańców danych dzielnic Gdańska. Naturalnym wydaje się być, by radni wzięli pod uwagę opinię swoich obecnych i przyszłych wyborców.
Czy rozmawialiście Państwo z firmą MTM na temat swoich propozycji odnośnie Kozaczej Góry?
Tak. Obyliśmy spotkanie z przedstawicielami firmy MTM.
I nie ma szans na żaden kompromis?
Pytanie powinno raczej brzmieć, czy mieszkańcy widzą możliwość innego rozwiązania. Zebrane głosy oraz wyrażone opinie mieszkańców jasno określają status udzielonego nam mandatu. Nasze stanowisko jest jasne. Z kolei firma MTM, jak każde przedsiębiorstwo, jest nastawiona na maksimum zysku przy minimalnych kosztach. Jest to normalne. Przekonywanie tu firmy MTM raczej niema sensu. Firma MTM weszła w posiadanie lasu, który był kiedyś własnością miasta i firma ta ma wobec tego terenu cele „krótkoterminowe”.
Cele krótkoterminowe?
Tak. MTM ma zamiar coś tutaj zrobić, zarobić na tym i teren ten opuścić. Lecz mieszkańcy tutaj pozostaną. Proszę zrozumieć mieszkańców, którzy wzięli „kredyty życia” na zakup mieszkania w tej okolicy. Proszę zrozumieć narastający opór, kiedy mieszkańcy stojąc w korkach dowiadują się, że ma powstać kolejne osiedle (kosztem lasu), a wraz z nim mają nastać jeszcze większe korki.
Jako rozwiązanie problemu, proponują Państwo miastu, aby przejęło Kozaczą Górę od właściciela, w zamian oferując mu inne tereny. Jakie to miałyby być tereny? Jaki jest koszt takiego rozwiązania? I, co chyba najważniejsze, kto miałby za to zapłacić?
To już zależy od miasta, jakie tereny chciałoby zaoferować, a od MTM, na jakie tereny by się zgodził. Co do kosztów, to wierzymy, że zamiana terenu jest bardziej realna i do zaakceptowania przez miasto niż zakup terenu za „żywą” gotówkę.
Czy w kontekście „kryzysowego budżetu” wierzą Państwo, że miasto wyda pieniądze na taką rekompensatę?
Troszkę przekornie powiem, że czas kryzysu jest raczej najlepszym okresem na nabycie takie terenu. Kryzys spowodował, że firmy budowlane obniżyły ceny za swoje usługi. Firmie MTM zapewne nie zależy na posiadaniu lasu dla samego posiadania i ponoszenia wszelakich kosztów z tym związanych. MTM z pewnością poniósł już pewne nakłady i firmie zależy na szybkiej decyzji. Wcześniej wspomniał pan o zamianie gruntów i uważamy, że taka zamiana dla miasta jest bardziej korzystna niż wydatkowanie konkretnych środków. Wspomnieć należy, że takiego zamieniania gruntów miasto Gdańsk już dokonywało jak choćby z miastem Sopot. Nasze miasto zamieniło się terenami znajdującymi się w dzielnicy Zakoniczyn na tereny leżące na granicy Gdańsak i Sopotu.
Kiedy w sprawie Kozaczej Góry zapadną jakieś wiążące decyzje?
To nie zależy od nas. Deweloper złożył wniosek o przekształcenie całego terenu w obszar nieleśny. Decyzje o przekształceniu podejmują radni i to oni ustalają kalendarz posiedzeń.
Co, jeśli przyszłe ustalenia w sprawie Kozaczej Góry będą nie po Państwa myśli? Będą Państwo blokować takie plany?
Wolałbym użyć sformułowania przekonywać. Nie zamierzmy przecież przykuwać się do drzew. Liczymy na to, że radni i włodarze naszego miasta, podejmując decyzje w sprawie rzeczowego terenu, będą mieli na względzie zdanie swoich wyborców.
W całej sprawie, mamy jeszcze drugi komitet, który zbierał podpisy mieszkańców Ujeściska za poparciem propozycji miasta i firmy MTM. Udało im się zebrać kilkaset takich podpisów. Jak zamierzacie Państwo przekonać tych ludzi do swoich racji?
My zebraliśmy podpisy około 2 tysięcy osób. Czy ten fakt nie ma żadnego znaczenia? Odwiedzaliśmy mieszkańców, poświęciliśmy czas na rozmowę, zorganizowaliśmy spotkanie. Nie poprzestaliśmy na pozostawieniu listy do podpisu w osiedlowych sklepikach. Namawiałem ten drugi komitet, by zorganizował spotkanie z mieszkańcami i przestawił swoje argumenty. Niestety, pomysł ten nie znalazł uznania wśród członków SKBPU. Ciekawe dlaczego?