Obywatelu! Jaki jesteś naprawdę?
Autor: p.kluz, Data publikacji: 2010-02-01 14:10:00
Urząd Miejski w Gdańsku zaprezentował wyniki badań socjologicznych pt. „Gdańsk w percepcji społecznej. Wybrane aspekty życia miasta”. Czego orunianie dowiedzieli się o sobie?
W grudniu 2009 badania przeprowadziła po raz czternasty Pracowania Realizacji Badań Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego. Mieszkańcy mogli wypowiedzieć się na temat polityki władz miasta, aspektów zmian przestrzeni, w tym budowy Europejskiego Centrum Solidarności. Badania dotyczyły również aktywności społecznej i identyfikacji z regionem. My postanowiliśmy przyjrzeć się badaniom z perspektywy Oruni.
O dzielnicach
Ważnym aspektem każdych badań społecznych jest ich reprezentatywność. Przebadanie wszystkich gdańszczan mogłoby być jednak co najmniej kłopotliwe. Socjologowie decydują się więc badać jedynie pewną grupę mieszkańców, którzy jak w soczewce, proporcjonalnie skupiają wszystkie najważniejsze cechy społeczności miasta. Badacze z Uniwersytetu Gdańskiego za najważniejsze uznali płeć, wiek i wykształcenie. Niestety, nie uwzględniono w nich podziału na dzielnice. Czy zostali przebadani mieszkańcy południowych dzielnic Gdańska?
- Badania prowadzono na obszarach wylosowanych obwodów głosowania, wykorzystywanych podczas wyborów samorządowych. Daje to gwarancję „umiejscowienia” respondentów w różnych obszarach miasta – tłumaczy dr hab. Jarosław Załęcki z PRBS UG. - Podziału dzielnicowego nie stosowaliśmy, ponieważ w wielu przypadkach granice dzielnic są wielce problematyczne. Próba jest więc reprezentatywna dla miasta jako całości, ale nie upoważnia do wyciągania zbyt daleko idących wniosków co do dzielnic, próba na poziomie dzielnicy jest zbyt mała.
Przyjrzyjmy się więc, czego dowiedzieliśmy się o sobie jako gdańszczanach.
Orunianin czy gdańszczanin? – to brzmi dumnie
Z przeprowadzonych badań wynika, że coraz rzadziej interesujemy się sprawami naszego miasta. Zainteresowanie systematycznie spada od roku 2000, kiedy to 30% mieszkańców wskazywało „zdecydowanie tak” i 46,5% „raczej tak”. W zeszły roku wynosiło ono jedynie 22,8% „zdecydowanie tak” i 36,8% „raczej tak”. Jak się okazuje, zainteresowani polityką są częściej mężczyźni – 30%, niż kobiety – 20%. Większe zainteresowanie deklarują również osoby starsze, a także lepiej wykształcone. Socjologowie dopytywali także, skąd czerpiemy interesujące nas informacje. Najczęściej o życiu miasta dowiadujemy się z telewizji (67%), a następnie z prasy codziennej (50%), radia (38%) i strony internetowej UM (24%). W odpowiedziach nie było jednak portali internetowych. Tak więc, jeśli jeden z naszych czytelników wypełniał ankietę, musiał zdecydować się na inny wybór – np. radio. Tak więc czego dowodzą uzyskane wyniki?
Badania dotknęły również kwestii identyfikacji mieszkańców z miejscem zamieszkania. Jak się okazało, najwięcej respondentów odczuwa więź z Gdańskiem (aż 87%), następnie z Trójmiastem (75%) i niemal na końcu ze swoją dzielnicą (66%). Najsłabsze poczucie identyfikacji dotyczy województwa pomorskiego – 63%. Czy podobnie ma się rzecz na Oruni? Nie wiemy, czy tak niski wskaźnik identyfikacji z najbliższym otoczeniem jest wynikiem wysokiej mobilności gdańszczan wewnątrz samego miasta i powstających jak grzyby po deszczu osiedli, czy też innych czynników.
Autorzy raportu podsumowują jedynie: Fakt, że 1/3 gdańszczan nie czuje się związana ze swoją dzielnicą lub osiedlem wymaga przeprowadzenia odrębnych badań.
Natomiast optymizmem, przynajmniej na pierwszy rzut oka, napawają odpowiedzi na pytanie „Czy jest Pan(i) dumny z tego, że jest Pan(i) mieszkańcem Gdańska?”. Dowiadujemy się, że aż 90% gdańszczan jest dumna ze swojego miasta (50% „zdecydowanie tak” i 40% „raczej tak”). Natomiast chłodnym prysznicem są odpowiedzi na kolejne pytanie – „Gdyby miał Pan(i) możliwość wyboru miejsca zamieszkania, to gdzie chciałby Pan(i) mieszkać?”. Okazuje się, że 68% mieszkańców pozostałoby w Gdańsku, 13% wyjechało poza Trójmiasto, 12% przeprowadziło się do Sopotu, a 7% do Gdyni. Wynika z tego, że pomimo silnej identyfikacji i dumy ze swojego miasta wielu gdańszczan, gdyby nadarzyła się taka okazja, nie zastanawiałoby się długo nad wyprowadzką. Swoją drogą, ciekawe ilu sopocian i gdynian chciałoby zamieszkać w naszym mieście.
Sukcesy i porażki
Mieszkańcy mogli również wypowiedzieć się na temat największych sukcesów i porażek władz miasta. Wyniki jednak wydają się co najmniej dwuznaczne. Choć pierwsze miejsca na liście sukcesów okupują „modernizacja infrastruktury drogowej i torowisk” (41%) oraz „rozwój infrastruktury turystycznej i kulturalnej” (30%), to równocześnie po stronie największych porażek gdańszczanie wskazują „brak większych inwestycji i problemy na rynku pracy” (47%) i „problemy komunikacyjne, zły stan dróg” (31%). Wniosek: sukcesem władzy jest modernizacja infrastruktury drogowej, a porażką zły stan dróg.
Warte odnotowania jest również trzecia, czwarta i szósta pozycja na liście porażek władz miasta. Jak wskazują socjolodzy w raporcie: Stosunkowo często podkreślano brak remontów i rewitalizacji starej zabudowy zwłaszcza w starszych dzielnicach miasta (16%) oraz brak zagospodarowania niektórych terenów, w tym Wyspy Spichrzów i terenów śródmiejskich (14%) oraz terenów postyczniowych (11%). Czy potrzeba rewitalizacji dzielnic takich jak Orunia na stałe wpisała się w świadomość społeczną gdańszczan? Najprawdopodobniej tak, skoro co siódmy (18%) badany problem ten uznał za priorytetowe zadanie dla władz miasta.
Nasi radni i „trójka” dla władz
O tym jak dalece rozwinięta jest komunikacja pomiędzy radnymi i mieszkańcami dowiedzieliśmy się z pytania dotyczącego naszej znajomości radnych. Aż 34% mieszkańców Gdańska deklaruje, że nie zna żadnego nazwiska radnego. Następne 38% gdańszczan przyznaje, że zna jednego lub dwóch, a 28% potrafi wymienić kilka nazwisk radnych.
W badaniach respondenci mogli również wyrazić swoje zdanie na temat dzielnicowych spotkań z prezydentem. Prawie połowa mieszkańców, 49%, nie jest zainteresowana udziałem w takich spotkaniach. 38% gdańszczan jest zainteresowana udziałem w spotkaniach z prezydentem, a 13% deklaruje, że brało w nich udział. W deklaracje mieszkańców lub jakość badań możemy jednak powątpiewać, przyglądając się ostatniej grupie gdańszczan. Z oficjalnych danych wiemy, że w ciągu ostatnich dwóch lat odbyły się 23 spotkania tego typu. Na każdym ze spotkań liczba mieszkańców oscylowała pomiędzy sto a dwieście. Optymistyczny wariant daje nam więc 4600 uczestników. Zakładając, że w Gdańsku mieszka około 460 tysięcy ludzi, w spotkaniach dzielnicowych udział wziąć mogło około 1% mieszkańców. Realny ogląd sprawy ma więc nieco ciemniejsze barwy niż to, co przedstawia raport.
A jak oceniamy Radę Miasta i prezydenta Gdańska? Połowa mieszkańców wystawiła im ocenę dostateczną. Na mierną lub niedostateczną włodarze zasłużyli według 26% respondentów, a 22% wystawiło „czwórkę”. Bardzo dobrze lub celująco oceniło ich jedynie 2%.
Po lekturze raportu z badań można mieć jedynie nadzieję, że miasto następnym razem zamówi rzetelniejsze badanie utrapień i radości mieszkańców. Może pewnego dnia doczekamy się badań, które uwzględnią punkt widzenia różnych dzielnic, w tym naszej. Bo nie trzeba być badaczem, żeby widzieć różnice w stylu życia na Oruni, w Oliwie czy na Łostowicach.