Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2010-08-13 18:43:00
W wielu miejscach na Oruni, Św. Wojciechu i Lipcach budowa sieci kanalizacji sanitarnej jest już na ukończeniu. Ale mieszkańcy muszą się jeszcze do niej podłączyć. Kto i jak ma to zrobić? I czy "ci, którzy muszą" zdążą z tym na czas?
14 sierpnia zakończą się prace w ramach tzw. Kontraktu nr 5. Obejmuje on m.in. budowę sieci kanalizacji sanitarnej w rejonach ulic Przybrzeżnej, Sandomierskiej, Równej, Rzecznej, a także na odcinku Traktu Św. Wojciecha (numery od 371 do 479). Dłużej trwać będą roboty, związane z innym kontraktem (nr 8.2.1). Dotyczy on również budowy sieci kanalizacji. Jest w nim mowa o ulicach: Batalionów Chłopskich, Wąwóz, Po Schodkach, Stroma, Starogardzka, Niegowska, a także Trakt Św. Wojciecha (rejon posesji nr 149, od nr 155 do nr 167, od nr 183 do nr 239, od nr 243 do nr 291, od nr 295 do nr 331b i od nr 479 do nr 485). Za realizację obu kontraktów odpowiada Gdańska Infrastruktura Wodociągowo – Kanalizacyjna.
Wykonawcy, których nadzoruje GIWK nie przyłączają jednak kanalizy do mieszkań. Zwykle doprowadzają oni sieć do studni, która leży najbliżej budynku. I na tym inwestycja miejska się kończy. „Rura” jest więc na podwórku, mieszkańcy wciąż jednak nie mają dostępu do sieci kanalizacyjnej.
Jest "rura" na podwórku, co dalej?
- Po zakończeniu i odbiorze całości prac na danym obszarze, mieszkańcy powiadamiani są przez GIWK listownie o możliwości podłączania się do sieci kanalizacyjno - wodociągowej i szczegółowo instruowani, co w tym celu należy zrobić. W taki właśnie sposób zostali poinformowani mieszkańcy Olszynki i Kiełpina, gdzie tego typu inwestycje były również realizowane – opowiada Agnieszka Gajowniczek, rzecznik GIWK.
Kto więc doprowadza sieć do budynku?
- Koszty wybudowania przyłącza i nadzoru nad jego budową ponosi właściciel nieruchomości, a w przypadku budynków wielolokalowych – wspólnota lub spółdzielnia – tłumaczy Grażyna Pilarczyk, rzecznik Saur Neptun Gdańsk, spółki, która jest eksploatatorem miejskiej infrastruktury wodociągowo-kanalizacyjnej. - Przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne zobowiązane jest nieodpłatnie nadzorować wykonanie wszystkich tych prac. I jeżeli kwestie techniczne są w porządku, to właśnie jego przedstawiciele uruchamiają przyłącze do budynku - dodaje.
Przyłącze może wybudować każda firma, która posiada niezbędne uprawnienia. Jego koszt zależy od kilku czynników. Na cenę wpływa m.in. odległość budynku od sieci i rodzaj nawierzchni, w której przyjdzie się przebijać robotnikom. Opłaty kształtują się więc różnie: zwykle są to sumy rzędu do kilku tysięcy złotych. Zdarzają się jednak przypadki, że mieszkańcy nie korzystają z usług firm i zamiast tego sami budują sobie przyłącze. Najczęściej prace nie są skomplikowane, a koszty w takim przypadku redukują się nawet kilkukrotnie.
Tracimy na tym pieniądze
W sytuacji, gdy mamy do czynienia ze wspólnotami mieszkaniowymi, a nie prywatnymi posesjami, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Aby móc wybudować przyłącze, musi zostać podjęta tutaj odpowiednia uchwała. Przedstawiciele „Naszej Wspólnoty”, administratora, który zarządza około osiemdziesięcioma wspólnotami na terenie Oruni już wkrótce będą mieli pełne ręce roboty. Tylko na samym Trakcie Św. Wojciecha (posesje od nr 371 do 479) mają oni trzy wspólnoty, które GIWK podłącza do sieci kanalizacyjnej w ramach będącego na ukończeniu Kontraktu nr 5.
- Na ten moment musimy czekać na ruch miasta. Jak dostaniemy informację z GIWK-u, że budowa sieci została zakończona, będziemy szukać wykonawców przyłączy do budynków – informuje Elżbieta Kałużna, kierownik jednostki firmy „Nasza Wspólnota”. – Mam nadzieję, że kanalizę uda nam się podłączyć jak najszybciej, bo dla mieszkańców jest to po prostu konkretna oszczędność. Wywóz szamba potrafi kosztować nawet 20 złotych za m3, kanaliza to wydatek kilkukrotnie mniejszy – dodaje.
Procedura "trochę" potrwa
Niestety, najpóźniej z tego tytułu zaczną oszczędzać mieszkańcy budynków, w których wszystkie mieszkania są komunalne. W tym przypadku za realizację budowy przyłączeń odpowiada Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych.
- Jesteśmy prawnie zobligowani do tego, aby rozpisać przetarg na wykonanie tej inwestycji. Oczywiście nie będzie tak, że każda miejska kamienica będzie miała swój przetarg, budynki potraktujemy zbiorczo. Mimo to, cała procedura zajmie trochę czasu – przyznaje Tadeusz Piotrowski, rzecznik GZNK. - Na budowę przyłączy do budynków komunalnych na terenie Oruni, Św. Wojciecha, Lipiec i Olszynki miasto zarezerwowało ponad 1.2 miliona złotych – dodaje.
Część tych pieniędzy zostanie przekazana wspólnotom, wszędzie tam, gdzie w budynku znajduje się nawet jedno mieszkanie komunalne. W tej sytuacji miasto nie będzie rozpisywało już przetargu na budowę przyłączy. Za wykonanie inwestycji odpowiadać będzie wspólnota. W zależności od ilości mieszkań komunalnych w budynku, otrzyma ona od miasta stosowną kwotę na pokrycie „przyłączeniowych” wydatków.
Terminy i pieniądze są zagrożone?
Kiedy więc budynki, w których wszystkie mieszkania są komunalne, mogą zostać podłączone do sieci?
- Warunek jest taki, że pieniądze, o których wspomniałem wcześniej, muszą zostać wykorzystane w tym roku. Do tego czasu wszystkie prace muszą się więc zakończyć. I tak będzie. Innej opcji nie ma – zapewnia Piotrowski.
Ale nie wszyscy są takimi optymistami. Wykonawcą wspomnianego wyżej Kontraktu 8.2.1 jest firma Wod-Kan Grzenkowicz. Według umowy mają oni zakończyć swoje prace do 30 września. Nieoficjalnie przyznają oni jednak, że termin ten jest w dużym stopniu zagrożony. Szczególnie „niebezpiecznie” zrobiło się na odcinku Traktu Św. Wojciecha.
- Opóźnienie nie wynikło z naszej winy. Mieliśmy wielkim problem z „przewiertami” pod torami. Termin 30 września będzie bardzo trudny do wykonania. Może to się przeciągnąć nawet o kilka miesięcy – mówią przedstawiciele Wod-Kan Grzenkowicz.
Okazuje się, że GIWK nic o tych problemach nie wie.
- W umowie mamy 30 września i póki co, to właśnie ten termin obowiązuje. To nie jest tak, że wykonawca może bez konsekwencji przedłużać sobie okres prac. Oczywiście mogą wystąpić jakieś okoliczności, które są od niego niezależne. Zbadamy tę sytuację. Na ten moment nie chcę niczego przesądzać – odpowiada Gajowniczek.