Historie na temat Parku Oruńskiego i Kanału Raduni, wiele interesujących zdjęć dawnej Oruni, plan dzielnicy z 1942 roku, opis swojej nowej książki – to echa wykładu profesora Jerzego Sampa, który miał miejsce w ubiegły piątek (16.12) w budynku Spółdzielni Mieszkaniowej „Orunia”.
Wiele uwagi w swoim wystąpieniu profesor Samp poświęcił właśnie Kanałowi Raduni. Historyk wskazywał na interesujący aspekt.
- Wał Kanału Raduni to jedno wielkie muzeum. Tam drzemie historia dawnej Oruni – przekonywał.
Artefakty w szlamie i wyjątkowe drzewo...
W przeszłości dno Kanału było regularnie sprzątane. Szlam i porosty trafiały na pobliski wał. A razem z nieczystościami przerzucane były niewielkie, dziś już historyczne artefakty.
- Można powiedzieć, że wał Kanału ma swoje warstwy. W nich znaleźć można wiele interesujących przedmiotów, chociażby połamane fajki. I to z różnych, czasem naprawdę odległych okresów. Na podstawie tego typu znalezisk można stwierdzić, kiedy były tu prowadzone prace – wyjaśniał historyk.
W wykładzie profesora znalazły się także odniesienia do Parku Oruńskiego. Historyk przypominał, że za czasów Johanna Czirenberga, burmistrza Gdańska i właściciela Parku, oruński zieleniec wyglądał zupełnie inaczej. W XVII wieku urządzony był on na barokową modłę i miał o jeden staw więcej niż obecnie. Tamte czasy, jak mówił profesor Samp, może pamiętać jedno z najstarszych drzew w Parku, olbrzymi dąb, które spotkać można niedaleko siedziby Tatarów.
- Nie ma drugiego tak wspaniałego Parku, przy całym szacunku do Parku Oliwskiego. Jego położenie jest absolutnie wyjątkowe. Mamy Górę Pięciu Braci, dawniej kultowe pogańskie wzgórze. Jest Góra Płaczu z wielkim, charakterystycznym kamieniem na szczycie. Nie można też zapominać o Glinianej Górze, na której kiedyś była wieża widokowa. Przy dobrej pogodzie można było stamtąd dostrzec nawet zamek w Malborku – emocjonował się profesor.
Oruńskie "oczko" w przygotowaniu
Historyk opowiadał też o swojej następnej książce. Tekstów ma być w niej 21, a więc, jak mówił profesor, „będzie to prawdziwe oczko”. Pojawią się w niej motywy ściśle związane z Orunią.
Będzie o przedwojennym kowalu przy ulicy Gościnnej i związanej z nim kryminalnej historii, na którą Jerzy Samp natknął się kiedyś w dawnej prasie niemieckiej. Pojawi się historia o dawnym przytułku „dla źle prowadzących się dziewcząt”, który do 1945 roku istniał na granicy Lipiec i Oruni.
W książce znajdziemy również rozdział o „Leniwej Pannie”, nierozłącznie związanej z Parkiem Oruńskim. Opisane zostaną także interesujące miejsca: Ptaszniki (dzisiejszy rejon ulicy Ptasiej) i Czarcia Waza (teren położony w wąwozie, w pobliżu obecnego osiedla Moje Marzenie).
Profesor nie chciał zdradzać za wielu szczegółów swych opowieści. Nieco więcej powiedział jednak na temat fragmentu książki, w którym opisuje on dawną gospodę „Harmonia” - dzisiaj mieści się tutaj Szkoła Muzyczna (przy ulicy Gościnnej).
- Skąd właściwie wzięła się nazwa „Harmonia”? Otóż w XVIII wieku nocował tutaj car Piotr I, którego gdańszczanie nie darzyli symaptią. On sam nazywał siebie Europejczykiem, starał się zerwać z Moskwą, wybudował nową stolicę – Sankt Petersburg. I kiedy stacjonował na Oruni, urządzano dla niego występ grajka na harmonii. Car poczuł się dotknięty do żywego: co? Ktoś na harmoszce gra? I tak się przyjęło później nazywać to miejsce, właśnie od tej nieszczęsnej harmonii – uśmiechał się profesor.
Najbliższa książka Jerzego Sampa ma ukazać się w przeciągu kilku miesięcy, przed Świętami Wielkanocnymi.
Zdjęcia, plany i komentarz
Na piątkowym spotkaniu historyk pokazywał zebranym fragmenty swojej kolekcji. Można było zobaczyć zdjęcia dawnej Oruni. Był też plan dzielnicy… z 1942 roku, na który profesor przypadkowo natrafił w Niemczech. Plan wykonał gdańszczanin, a jego matka była rodowitą orunianką i mieszkała nieopodal miejsca, w którym urodził się Jerzy Samp.
W rozmowie z nami profesor podzielił się jeszcze innymi materiałami. Zobaczyliśmy unikatowe zdjęcia z czasów stanu wojennego, które Jerzy Samp wykonał „zza firanki” swojego oruńskiego mieszkania przy Trakcie Św. Wojciecha. Fotografie ukażą się w kolejnych pracach profesora. Historyk zgodził się na publikacje innego zdjęcia – jest to oruńska widokówka z okresu międzywojnia, na której widać dworek u wejścia do Parku Oruńskiego.
Profesor odniósł się również do krytycznych pod jego adresem komentarzy, które znalazł na naszym portalu.
- Ktoś pytał: Co właściwie Samp zrobił dla Oruni, choć zna tyle ważnych osobistości? Chciałem pokazać mój artykuł z 1972 roku: „Oruńskie epitafium”. Już jako student publikowałem teksty w lokalnej prasie i zwracałem uwagę chociażby na Park Oruński. Robiłem wszystko, aby go ratować – przekonywał.
Galeria artykułu