Włamują się do mieszkań, przydomowych komórek, kradną biżuterię, pieniądze, rzadziej elektronikę – na Oruni w ostatnich miesiącach miał szereg podobnie wyglądających kradzieży. Wielu mieszkańców uważa, że policja nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Stróże prawa odpierają zarzuty w dość osobliwy sposób. – W innych częściach Gdańska jest jeszcze gorzej – mówią.
- Kiedy przyjechałam do domu i zobaczyłam to pobojowisko, to zemdlałam. Powyrywane szuflady i drzwiczki z komód, zniszczone segmenty, lodówka, łóżko. Wszystko powywracane i podeptane. Jeszcze przez długi czas sprzątałam błoto i odchody, które złodzieje nanieśli tu swoimi buciorami – mimo, że od włamania upłynęło już kilkanaście dni, pani Irena wciąż jest roztrzęsiona. – Boję się wychodzić z domu, boję się, że złodzieje znów mogą tu wrócić – dodaje cicho.
Tego typu dramat przeżyło ostatnio na Oruni więcej osób. Tylko w ostatnich miesiącach na ulicy Nowiny odnotowano kilka włamań (lub prób) do mieszkań i przydomowych komórek, dwa na Trakcie św. Wojciecha, dwa na ulicy Żuławskiej. Straty liczone są najczęściej w dziesiątkach tysięcy złotych.
Policja nie chce udzielać informacji, czy za ostatnimi kradzieżami może stać jedna i ta sama grupa. Funkcjonariusze powołują się na konkretne zapisy prawne i przypominają, że dochodzenie policyjne objęte jest tajemnicą służbową.
Znacznie bardziej rozmowni są mieszkańcy ulicy Nowiny. Ich zdaniem, grasujący w okolicy złodzieje mogą tworzyć jedną ekipę. – Do komórki sąsiada, niedaleko Nowiny 76, ktoś próbował się włamać w ostatnich tygodniach kilka razy - opowiadają. – Po innym z tutejszych włamań policjanci mówili, że to już czwarta, piąta sprawa w ostatnim czasie, w której złodzieje działają podobnie. Biorą biżuterie, pieniądze, ale zostawiają sprzęt elektroniczny – dodaje jeden z mieszkańców, który prosi o zachowanie anonimowości.
- Mój brat, który jest też moim sąsiadem, został okradziony na jakieś 20 tysięcy złotych. Złodzieje weszli do jego domu przez balkon. Policjanci mieli odwiedzić okoliczne lombardy, ale po jakimś miesiącu i tak przyszło powiadomienie o umorzeniu śledztwa – opowiada Marek Kubicz, mieszkaniec ulicy Nowiny.
Więcej osób ma żal do policjantów. – Jedno z włamań na Nowinach miało miejsce obok sklepu, na którym są kamery. Myśli Pan, że policjanci zabezpieczyli zapis z monitoringu? Jedna z mieszkanek musiała im osobiście wieźć nagranie na komisariat na Platynową. To się nazywa śledztwo, prawda? - ironizuje jeden z mieszkańców.
Stróże prawa mają w tym przypadku inną wersję. Zapewniają, że na miejsce przestępstwa został wezwany przedstawiciel firmy, która obsługuje sklepowy monitoring.
- Osoba ta zobowiązała się zgrać zapisy z kamery w terminie późniejszym ze względów technicznych, który m.in. polegały na braku w danym momencie odpowiedniego sprzętu do zagrania materiału na miejscu. Mężczyzna wywiązał się z tego zobowiązania, zgrał materiał i przekazał go policjantom przez właścicielkę mieszkania, w którym doszło do włamania. Nagranie to zaraz po dostarczeniu na komisariat zostało przeanalizowane przez policjantów kryminalnych – informuje Magdalena Michalewska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
I zapewnia, że policja robi wszystko, aby sprawcy włamań trafili za kratki. Tego typu deklaracje bledną jednak, kiedy spojrzy się na poniższą statystykę: w 2011 roku w Gdańsku ogólna wykrywalność przestępstw typu kradzieże z włamaniem wyniosła 17,8%. Oznacza to, że na pięć włamań, tylko jedno z nich (w przybliżeniu) doczekało się rozwiązania innego niż dostarczany ofiarom dokument: „śledztwo umorzone”.
A i ta statystyka nie do końca ukazuje skalę problemu. Mieszkańcy Oruni, z którymi rozmawiam, przekonują mnie, że znają sytuacje, w których obrabowani ludzie nie zgłaszają się na policję. – Na Trakcie św. Wojciecha włamali się niedawno do jednego z mieszkań. Trzeci raz w ostatnich latach. Właściciel dał sobie spokój z policją, zawracanie głowy, i tak zawsze dostawał pismo, że sprawców nie wykryto – mówi mi jedna z mieszkanek Traktu.
- Kto nas obroni? Policja nie daje rady, a my sami też nie możemy się bronić przed złodziejami – argumentuje kolejna z poszkodowanych niedawno osób.
I nawiązuje do historii, opisywanej także na naszym portalu. Zdaniem mieszkanki, nie wszystko wyglądało tak, jak przedstawiali to policjanci. - Kiedy ostatnio zatrzymaliśmy dwóch sprawców, których podejrzewaliśmy o włamanie do jednego z domów, to niemalże okrzyknięto nas bandytami. Na portalu MojaOrunia.pl pisaliście, że chcieliśmy kogoś linczować. Było zupełnie inaczej – mówi wzburzona.
– Trzech facetów niby uprawia jogging i nawet nie są zdyszani? I na widok mieszkańców uciekają w różne strony? Bzdury. Ale policjanci zadecydowali, że nic na nich nie mają i ich wypuścili. A przecież można było porównać ślady, które zostawili włamywacze na miejscu przestępstwa – kręci głową z niedowierzaniem mieszkanka ulicy Nowiny.
Policjanci z I Komisariatu przyznają, że ich rejon jest w niechlubnej czołówce, jeżeli chodzi o kradzieże i włamania (także samochodów). Ale to nie Orunia jest pod tym względem najgorsza.
- Znacznie więcej zdarzeń notujemy na Chełmie i w południowych dzielnicach Gdańska. Porębskiego, Dulina, Bergiela – jeden z policjantów wylicza ulice, na których w ostatnim miesiącu doszło do włamań do mieszkań. Lista jest jednak znacznie dłuższa.
- To nie jest tak, że policja nic nie robi i nie interesuje się wykryciem sprawców. Zatrzymujemy kogoś, ale decyzję, co się dzieje dalej w danej sprawie i tak podejmuje prokuratura. Każda niejasność idzie na korzyść osoby zatrzymanej – mówi policjant z oruńskiego komisariatu, który prosi o zachowanie anonimowości.
Według policjanta, problemem jest również jeszcze jedna kwestia.
- Nie tak dawno na osiedlu 5 Wzgórz okradziono jedno z mieszkań. Wyniesiono wtedy między innymi 42 calowy telewizor. Wszystko działo się w biały dzień, ale nikt nic nie widział. Nie wiem, czy ludzie nie chcą, czy boją się mówić. Często brakuje nam świadków – dodaje funkcjonariusz.
Na wyjaśnienie swoich spraw wciąż czekają obrabowani mieszkańcy Traktu św. Wojciecha, Nowiny i Żuławskiej. Wśród nich wspomniana wyżej pani Irena.
- Wie Pan, gdyby policja złapała tego kogoś, co mnie okradł i zrujnował mi życie i gdybym mogła stanąć z tą osobą twarzą w twarz, powiedziałabym mu tylko jedno: sumienia nie miałeś, kiedy nam to robiłeś, ale ono kiedyś cie dopadnie i tym zapłacisz.
1. Najpewniejszym miejscem dla przechowywania pieniędzy, dewiz, cenniejszej biżuterii, akcji i obligacji jest bank. Amatorzy cudzego mienia stosunkowo szybko znajdują ukryte precjoza i pieniądze w różnego rodzaju bieliźniarkach, torebkach po cukrze, czy też za obrazami.
2. Zanotuj na kartce lub w podręcznym kalendarzyku marki i typy posiadanych urządzeń, ich cechy charakterystyczne oraz numery fabryczne (radio, telewizor, magnetowid, aparat fotograficzny, rower, itp.) Te, które nie posiadają numerów, oznacz swymi inicjałami lub np. numerem telefonu albo datą urodzenia (w przypadku kradzieży lub zagubienia
łatwiej będzie można je rozpoznać i udowodnić, że są naszą własnością).
3. Uważaj na kręcących się po klatkach schodowych i w pobliżu domu ludzi. Zainteresuj się nimi, zapytaj kogo szukają, przyjrzyj się, by zapamiętać wygląd. Przezorność może uchronić przed kradzieżą mienie twoje lub sąsiadów.